separateurCreated with Sketch.

„Dobra, Boże, wchodzę w to”. Piotrek odwiedza najniebezpieczniejsze miejsca chrześcijańskiego kultu

PIOTR KILIAN
Słyszeliście, że w Meksyku swojego patrona mają przemytnicy narkotyków? A może chcielibyście się dowiedzieć, jak zorganizować pielgrzymkę do niebezpiecznego miejsca i… z niej wrócić? Z pomocą przychodzi Piotrek Kilian (Pirat Dyplomata), który pracuje właśnie nad projektem Najniebezpieczniejsze Miejsca Kultu Chrześcijańskiego.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Marzec 2020. Z każdym dniem przed groźnym wirusem zamyka się coraz więcej drzwi i granic. Piotrek Kilian – spragniony przygód 26-letni podróżnik z Istebnej – ma w planach odwiedzenie Wenezueli. Ale utyka na lotnisku w Lizbonie.

– Nie chciałem wracać do Polski, bo długo przygotowywałem się do tej wyprawy. Wyszedłem z lotniska i szedłem przed siebie. Chciałem się wybrać do Santiago de Compostela, ale Hiszpania też zamknęła swoje granice. Po kilku zwrotach akcji wylądowałem w Fatimie. Stanąłem na placu przed sanktuarium, i doznałem szoku. Byłem praktycznie sam w miejscu, do którego przybywa 5 mln pielgrzymów rocznie. Wtedy poczułem, że jestem ostatnim pielgrzymem na ziemi.

Ostatni pielgrzym

Po powrocie do Polski, siedząc w malutkim pokoju na kwarantannie, Piotrek miał dużo czasu na przemyślenia. – Postanowiłem, że odwiedzę wszystkie najniebezpieczniejsze miejsca kultu chrześcijańskiego. Takie miejsca pielgrzymkowe, które znajdują się w niekoniecznie bezpiecznych okolicach.

Po co? Aby napisać książkę, w której pomoże zorganizować wyjazd w takie miejsca każdemu. – Będą w niej ciekawe wskazówki, jak zorganizować podróż, co ze sobą zabrać, gdzie się udać, kiedy kupić bilety. Ale będą też opisane ciekawe przygody, które zdarzyły się po drodze. Np. o tym, jak poznałem… wiedźmę.

– Sam nie wpadłbym na to, żeby napisać tę książkę, gdybym nie dostał znaku: słuchaj, Piotrek, masz się tym zająć. Dobra, Boże, wchodzę w to. Jak nie ja, to kto? Jestem podróżnikiem, umiem pisać, jestem synem polonistki, wydałem dwa tomiki wierszy. Prowadzę własne kanały w social mediach. Mam bardziej pisane niż gadane.

Meksyk: Święta Śmierć

Na pierwszy ogień poszedł Meksyk. Piotrek odwiedził sanktuarium Matki Boskiej w Guadalupe, ale na tym się nie skończyło. Zawsze sięga głębiej, dalej, bardziej. Idzie tam, gdzie turyści zwiedzający świat z biurami podróży raczej nie mają szansy dotrzeć. Co udało mu się odkryć?

– Meksykanie ciekawie podchodzą do wiary. Niektóre rzeczy dla nas są troszkę dziwne, a troszkę straszne. Przykład? Jest pogrzeb, wynoszą trumnę, a wszyscy zaczynają bić brawo. U nas się płacze na stypie, tam jest fiesta. W Meksyku mają też kilku nietypowych świętych. Jest np. Jesus Malverde – patron przemytników narkotyków i dilerów. Najdziwniejsze jest to, że za świętą Kościoła katolickiego uznają śmierć. Liczy się, że jest ok. 20 mln wyznawców Santa Muerte. To tak naprawdę katolicy – noszą krzyże, wyznają Jezusa, obrządki mają podobne. Są nawet tysiące kapliczek jej poświęconych. Byłem w jednej, do której się dało dostać. Znajdowała się w dzielnicy Pepito, najniebezpieczniejszej w mieście. Musiałem mieć kamuflaż i lokalnego przewodnika, zdjęcia robiłem z duszą na ramieniu.

Piotrek planuje jeszcze odwiedzić Amerykę Południową i Bliski Wschód, m.in. Palestynę, Betlejem, Jerozolimę. – I Egipt chciałbym odwiedzić, wejść na Górę Synaj.

Jak się przygotować do wyprawy?

Najlepszą szkołą podróżowania są… podróże. Podczas każdej kolejnej Piotrek uczy się, jak sobie radzić w trudnych warunkach, co mu się przydaje. – Nie da się być podróżnikiem bez podróży – podkreśla.

– W dzieciństwie byłem bardzo zamkniętym dzieckiem, miałem dużo kompleksów. Ale w momencie, w którym w pełni zaakceptowałem siebie jako człowieka i zauważyłem, że mogę robić fajne rzeczy, pomagać ludziom, dawać im nadzieję, bardziej się otworzyłem na świat. Pierwsza moja podróż odbyła się na Jamajkę. Po prostu kupiłem bilety i poleciałem.

Do tej pory odwiedził ok. 30 krajów. Z reguły robi to w pojedynkę, bo: tak jest bezpieczniej; a poza tym czułby się odpowiedzialny za współtowarzyszy. A nie każdy przecież da radę spać z pchłami piaskowymi czy przeżyje tydzień w górach. – Dobrze mieć dużo rozsądku, ale też nie bać się. Poznać to wszystko od podszewki – zapewnia.

– Oprócz typowo podróżniczej wiedzy trzeba mieć też taką o miejscu, do którego się leci. To kilka miesięcy czytania artykułów, książek. Zawsze staram się też liznąć obcego języka, nauczyć się podstawowych zwrotów.

Piotrkowi nieraz przydaje się też wiedza, którą zdobył na studiach – z zakresu socjologii, psychologii czy prawa międzynarodowego.

– Ze swoim wykształceniem mógłbym pracować w policji albo w wojsku, ale postanowiłem, że będę żył troszkę inaczej – zdradza.

Śnieg w Hamburgu i róże dla angielskiej królowej 

Kiedy rozmawiamy, Piotrek jest akurat na północy Niemiec. Pracuje w ogrodnictwie, a gdy spadnie śnieg – będzie odśnieżał Hamburg.

– W zeszłym roku pracowałem w Holandii, pielęgnując róże, jedne z najlepszych odmian. Później się dowiedziałem, że klientami tej plantacji są papież Franciszek i królowa Elżbieta.

– Zacząłem pracować, mając 16 lat. Pracowałem już jako kelner, barman, ochroniarz, pomoc kuchenna, sprzedawałem garnitury, pracowałem w internetowej agencji marketingowej, w magazynach.

Wszystko po to, by mieć za co podróżować, a teraz przy okazji napisać książkę.

– Nie chcę na niej zarabiać, skoro jest natchniona przez Boga. Prawdopodobnie większą część dochodów przeznaczę na cele charytatywne – podkreśla*.

Duch i ciało

Piotrek dba też o podróżniczą kondycję. Pracuje w ruchu od poniedziałku do soboty, dużo biega. Kiedyś trenował sztuki walki. Ale przy tym wszystkim pamięta i o duchu. Bo, jak mówi, Bóg był mu zawsze bliski.

– Pochodzę z katolickiej rodziny, z katolickiej miejscowości, gdzie 100 procent to katolicy. Byłem przez kilka lat ministrantem. W tym roku miałem wyjechać na misje.

– Kiedyś kolega powiedział mi ciekawe słowa: Jezus też chodził po tych najciemniejszych dzielnicach. Też raczej szukał towarzystwa biednych, grzeszników, ludzi zagubionych, nie siedział z faryzeuszami. Tak naprawdę Bóg jest wszędzie – czy to jest najbogatsza dzielnica Meksyku, czy najbiedniejsza – można Go tam spotkać. Często paradoksalnie w tych mniej bezpiecznych miejscach można znaleźć wiarę i się nawrócić.

*Jeśli chcecie pomóc Piotrkowi w zorganizowaniu wypraw i stworzeniu książki, zajrzyjcie TUTAJ.

Więcej informacji znajdziecie na jego kontach na Facebooku, Instagramie i YouTube.