separateurCreated with Sketch.

„Dobra, Boże, wchodzę w to”. Piotrek odwiedza najniebezpieczniejsze miejsca chrześcijańskiego kultu

PIOTR KILIAN
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Słyszeliście, że w Meksyku swojego patrona mają przemytnicy narkotyków? A może chcielibyście się dowiedzieć, jak zorganizować pielgrzymkę do niebezpiecznego miejsca i… z niej wrócić? Z pomocą przychodzi Piotrek Kilian (Pirat Dyplomata), który pracuje właśnie nad projektem Najniebezpieczniejsze Miejsca Kultu Chrześcijańskiego.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Marzec 2020. Z każdym dniem przed groźnym wirusem zamyka się coraz więcej drzwi i granic. Piotrek Kilian – spragniony przygód 26-letni podróżnik z Istebnej – ma w planach odwiedzenie Wenezueli. Ale utyka na lotnisku w Lizbonie.

– Nie chciałem wracać do Polski, bo długo przygotowywałem się do tej wyprawy. Wyszedłem z lotniska i szedłem przed siebie. Chciałem się wybrać do Santiago de Compostela, ale Hiszpania też zamknęła swoje granice. Po kilku zwrotach akcji wylądowałem w Fatimie. Stanąłem na placu przed sanktuarium, i doznałem szoku. Byłem praktycznie sam w miejscu, do którego przybywa 5 mln pielgrzymów rocznie. Wtedy poczułem, że jestem ostatnim pielgrzymem na ziemi.

Ostatni pielgrzym

Po powrocie do Polski, siedząc w malutkim pokoju na kwarantannie, Piotrek miał dużo czasu na przemyślenia. – Postanowiłem, że odwiedzę wszystkie najniebezpieczniejsze miejsca kultu chrześcijańskiego. Takie miejsca pielgrzymkowe, które znajdują się w niekoniecznie bezpiecznych okolicach.

Po co? Aby napisać książkę, w której pomoże zorganizować wyjazd w takie miejsca każdemu. – Będą w niej ciekawe wskazówki, jak zorganizować podróż, co ze sobą zabrać, gdzie się udać, kiedy kupić bilety. Ale będą też opisane ciekawe przygody, które zdarzyły się po drodze. Np. o tym, jak poznałem… wiedźmę.

– Sam nie wpadłbym na to, żeby napisać tę książkę, gdybym nie dostał znaku: słuchaj, Piotrek, masz się tym zająć. Dobra, Boże, wchodzę w to. Jak nie ja, to kto? Jestem podróżnikiem, umiem pisać, jestem synem polonistki, wydałem dwa tomiki wierszy. Prowadzę własne kanały w social mediach. Mam bardziej pisane niż gadane.

Meksyk: Święta Śmierć

Na pierwszy ogień poszedł Meksyk. Piotrek odwiedził sanktuarium Matki Boskiej w Guadalupe, ale na tym się nie skończyło. Zawsze sięga głębiej, dalej, bardziej. Idzie tam, gdzie turyści zwiedzający świat z biurami podróży raczej nie mają szansy dotrzeć. Co udało mu się odkryć?

– Meksykanie ciekawie podchodzą do wiary. Niektóre rzeczy dla nas są troszkę dziwne, a troszkę straszne. Przykład? Jest pogrzeb, wynoszą trumnę, a wszyscy zaczynają bić brawo. U nas się płacze na stypie, tam jest fiesta. W Meksyku mają też kilku nietypowych świętych. Jest np. Jesus Malverde – patron przemytników narkotyków i dilerów. Najdziwniejsze jest to, że za świętą Kościoła katolickiego uznają śmierć. Liczy się, że jest ok. 20 mln wyznawców Santa Muerte. To tak naprawdę katolicy – noszą krzyże, wyznają Jezusa, obrządki mają podobne. Są nawet tysiące kapliczek jej poświęconych. Byłem w jednej, do której się dało dostać. Znajdowała się w dzielnicy Pepito, najniebezpieczniejszej w mieście. Musiałem mieć kamuflaż i lokalnego przewodnika, zdjęcia robiłem z duszą na ramieniu.

Piotrek planuje jeszcze odwiedzić Amerykę Południową i Bliski Wschód, m.in. Palestynę, Betlejem, Jerozolimę. – I Egipt chciałbym odwiedzić, wejść na Górę Synaj.

Jak się przygotować do wyprawy?

Najlepszą szkołą podróżowania są… podróże. Podczas każdej kolejnej Piotrek uczy się, jak sobie radzić w trudnych warunkach, co mu się przydaje. – Nie da się być podróżnikiem bez podróży – podkreśla.

– W dzieciństwie byłem bardzo zamkniętym dzieckiem, miałem dużo kompleksów. Ale w momencie, w którym w pełni zaakceptowałem siebie jako człowieka i zauważyłem, że mogę robić fajne rzeczy, pomagać ludziom, dawać im nadzieję, bardziej się otworzyłem na świat. Pierwsza moja podróż odbyła się na Jamajkę. Po prostu kupiłem bilety i poleciałem.

Do tej pory odwiedził ok. 30 krajów. Z reguły robi to w pojedynkę, bo: tak jest bezpieczniej; a poza tym czułby się odpowiedzialny za współtowarzyszy. A nie każdy przecież da radę spać z pchłami piaskowymi czy przeżyje tydzień w górach. – Dobrze mieć dużo rozsądku, ale też nie bać się. Poznać to wszystko od podszewki – zapewnia.

– Oprócz typowo podróżniczej wiedzy trzeba mieć też taką o miejscu, do którego się leci. To kilka miesięcy czytania artykułów, książek. Zawsze staram się też liznąć obcego języka, nauczyć się podstawowych zwrotów.

Piotrkowi nieraz przydaje się też wiedza, którą zdobył na studiach – z zakresu socjologii, psychologii czy prawa międzynarodowego.

– Ze swoim wykształceniem mógłbym pracować w policji albo w wojsku, ale postanowiłem, że będę żył troszkę inaczej – zdradza.

Śnieg w Hamburgu i róże dla angielskiej królowej 

Kiedy rozmawiamy, Piotrek jest akurat na północy Niemiec. Pracuje w ogrodnictwie, a gdy spadnie śnieg – będzie odśnieżał Hamburg.

– W zeszłym roku pracowałem w Holandii, pielęgnując róże, jedne z najlepszych odmian. Później się dowiedziałem, że klientami tej plantacji są papież Franciszek i królowa Elżbieta.

– Zacząłem pracować, mając 16 lat. Pracowałem już jako kelner, barman, ochroniarz, pomoc kuchenna, sprzedawałem garnitury, pracowałem w internetowej agencji marketingowej, w magazynach.

Wszystko po to, by mieć za co podróżować, a teraz przy okazji napisać książkę.

– Nie chcę na niej zarabiać, skoro jest natchniona przez Boga. Prawdopodobnie większą część dochodów przeznaczę na cele charytatywne – podkreśla*.

Duch i ciało

Piotrek dba też o podróżniczą kondycję. Pracuje w ruchu od poniedziałku do soboty, dużo biega. Kiedyś trenował sztuki walki. Ale przy tym wszystkim pamięta i o duchu. Bo, jak mówi, Bóg był mu zawsze bliski.

– Pochodzę z katolickiej rodziny, z katolickiej miejscowości, gdzie 100 procent to katolicy. Byłem przez kilka lat ministrantem. W tym roku miałem wyjechać na misje.

– Kiedyś kolega powiedział mi ciekawe słowa: Jezus też chodził po tych najciemniejszych dzielnicach. Też raczej szukał towarzystwa biednych, grzeszników, ludzi zagubionych, nie siedział z faryzeuszami. Tak naprawdę Bóg jest wszędzie – czy to jest najbogatsza dzielnica Meksyku, czy najbiedniejsza – można Go tam spotkać. Często paradoksalnie w tych mniej bezpiecznych miejscach można znaleźć wiarę i się nawrócić.

*Jeśli chcecie pomóc Piotrkowi w zorganizowaniu wypraw i stworzeniu książki, zajrzyjcie TUTAJ.

Więcej informacji znajdziecie na jego kontach na Facebooku, Instagramie i YouTube.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!