Rozpoczęły się prace nad budową świątyni. Zabrakło jednak pieniędzy na skompletowanie dachu. Brat André miał wtedy powiedzieć: „Wstawcie figurę św. Józefa do środka. Jeśli chce mieć dach nad głową, postara się o niego”. Po dwóch miesiącach zamknięto całą konstrukcję…
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Posyłam wam świętego” – takie słowa usłyszał Alfred Bessette od proboszcza rodzinnej parafii. Za jego namową kilka lat później wstąpił do Zgromadzenia Braci od Świętego Krzyża. Będąc przez czterdzieści lat furtianem przy klasztorze, spotykał się z wieloma ludźmi i zachęcał ich do zawierzenia się św. Józefowi.
André Bessette jest inicjatorem budowy oratorium poświęconego opiekunowi Świętej Rodziny. „To nie ja dokonuję uzdrowień, lecz Pan Bóg, a wyprasza je św. Józef. Im dziękujcie” – mówił.
Czytaj także:
Braciszek Alojzy Kosiba. Boży skąpiec w połatanym habicie
Sierota i emigrant
Alfred urodził się w St. Gregoire d’Iberville, niewielkiej wiosce w pobliżu Montrealu, jako ósme z dwanaściorga dzieci. Kiedy miał 9 lat, jego ojciec zginął w wypadku. Trzy lata później na gruźlicę umarła jego matka.
Nie potrafił pisać ani czytać, nigdy jednak nie stracił zaufania do Boga. Szczególną czcią obdarzył św. Józefa. Po wielu latach spędzonych na emigracji zdecydował się powrócić do Kanady. Osiedlił się w Saint Cesaire.
Ojciec Provencal, proboszcz rodzinnej parafii, zachęcał go do wstąpienia do zakonu. Z podjęciem ostatecznej decyzji Alfred zwlekał dwa lata.
Słabe zdrowie
W 1870 r. Bessette postanowił dołączyć do Zgromadzenia Braci od Świętego Krzyża. Wtedy to papież Pius IX ogłosił św. Józefa patronem Kościoła powszechnego. Słabe zdrowie zagrażało jego dalszemu pobytowi we wspólnocie. Finalnie został przyjęty jako nowicjusz i wstąpił do zgromadzenia. Wybrał imię André.
Wtedy nie wiedział jeszcze, że na drodze powołania zakonnego spotka go tak wiele trudności. Jedną z nich była decyzja przełożonych, którzy zagłosowali przeciwko jego przyjęciu do zgromadzenia. Powodem był stan zdrowia brata André.
Bessette potraktował ich decyzję jako wolę Bożą. Przełożeni postanowili przedłużyć mu okres nowicjatu o sześć miesięcy. Mieli nadzieję, że w tym czasie stan zdrowia André się poprawi.
„Jeśli ten młody mężczyzna będzie niezdolny do pracy, w najgorszym wypadku może się modlić. Drodzy bracia, wszyscy jesteśmy wezwani, aby uczyć ludzi modlitwy. Ten człowiek uczy modlitwy głównie własnym przykładem“ – oświadczyły władze klasztoru.
Służba na klasztornej furcie
Brat André otrzymał posadę furtiana przy klasztorze. „Pod koniec mojego nowicjatu przełożeni pokazali mi drzwi, a ja tam przebywałem przez czterdzieści lat” – żartował.
Mała portiernia Notre Dame College stała się miejscem jego pracy i wypoczynku. Zajmował 6-metrowy pokoik. Spał na wąskim tapczanie. Wolny czas spędzał na modlitwie. Na parapecie okna ustawił figurkę św. Józefa, zwróconą twarzą w kierunku Mount Royal.
Kiedy ludzie pytali go o powód, odpowiadał: „Ponieważ pewnego dnia św. Józef będzie uhonorowany w specjalny sposób na Mount Royal!”.
Czytaj także:
Matka Boża płacze, a po jej twarzy płyną łzy. Wyjdź z domu i idź do Niej w odwiedziny
„To jest święty Józef”
Wiele osób ceniło sobie jego towarzystwo. Brat André miał poczucie humoru, pocieszał chorych oraz otaczał ich troskliwą opieką. Bessette namaszczał bolące miejsca olejkiem, który pobierał z lampki oliwnej świecącej się przed obliczem św. Józefa. Chorzy wracali do zdrowia, a wieść o uzdrowieniach błyskawicznie rozeszła się po okolicy. Sprawą zajęli się nawet biskupi.
„Jeśli ta działalność jest z Boga, przetrwa. Jeśli nie, załamie się” – napisali w oświadczeniu.
Każdego dnia brat André odwiedzał domy chorych, modlił się z nimi oraz radził: „Proście św. Józefa, aby wasza modlitwa była taka, jaką on sam zanosiłby do Boga, będąc na waszym miejscu”. Przypominał ludziom, że to nie on uzdrawia lecz św. Józef.
Św. Józef postara się o dach nad głową
Brat André marzył o wybudowaniu kaplicy poświęconej opiekunowi Świętej Rodziny. Wciąż brakowało pieniędzy, aby te plany zrealizować. Ponadto nabycie ziemi w okolicach Montrealu graniczyło z cudem. W 1904 r. przełożeni wyrazili zgodę, by kaplica powstała na zboczu góry.
Pewnego dnia do brata André przyszedł jeden z kapłanów posługujących w oratorium. Ojciec Clement tracił wzrok. Chciał jeszcze choć raz w życiu przeczytać brewiarz i odprawić mszę świętą. Bessette poklepał go po ramieniu i powiedział: „Idź spać. Zaczniesz od jutra”. Nazajutrz zakonnik miał odzyskać wzrok.
W 1913 r. architekci przygotowali plan nowej bazyliki. Rozpoczęły się prace nad budową świątyni. Zabrakło jednak pieniędzy na skompletowanie dachu. Brat André miał wtedy powiedzieć: „Wstawcie figurę św. Józefa do środka. Jeśli chce mieć dach nad głową, postara się o niego”. Po dwóch miesiącach zamknięto całą konstrukcję. Dla Bessette były to ostatnie miesiące życia.
Święty
Pod koniec grudnia 1936 r. trafił do szpitala. Człowiek, któremu początkowo odmówiono przyjęcia do klasztoru ze względu na słabe zdrowie, zmarł w wieku 92 lat. 6 stycznia 1937 r. powrócił do domu Ojca i dołączył do św. Józefa, którego czcił z oddaniem i miłością.
Proces beatyfikacyjny otworzono w 1960 r. Podczas ekshumacji okazało się, że jego ciało nie uległo rozkładowi. Skromny klasztorny furtian został beatyfikowany 23 maja 1982 r. przez Jana Pawła II. 17 października 2010 r. Benedykt XVI kanonizował go. Jest pierwszym kanadyjskim mężczyzną wyniesionym na ołtarze.
Korzystałam z: monasteryicons.com; todayscatholic.org; avemaria.press; opiekun.kalisz.pl; corridorcanada.ca.
Czytaj także:
Sznur św. Józefa – wiesz, co to jest i w czym może cię wspomóc?