separateurCreated with Sketch.

Ojcem mężczyzny jest… dziecko!

OJCIEC Z DZIECKIEM
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Mikołaj Foks - 31.03.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Tytułowa myśl jest dość oczywista. Jej drugie dno już niekoniecznie. A kontekst słodko-gorzki – z akcentem na gorzki. Da się coś z tym zrobić? Przeczytaj historię Adama.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Adam został tatą dobrze po trzydziestce. Nie planował tego. Dwie kreski, które zobaczył na teście ciążowym, mocno go zaskoczyły. Zaskoczyły, ale i zmobilizowały.  

Wiedział, że wiele rzeczy w życiu traktuje zbyt luźno. Miał świadomość, że jest jak trąba powietrzna robiąca wokół siebie sporo zniszczeń. Ale czy zerwane dachy domów cokolwiek trąbę powietrzną obchodzą? Zresztą, już dawno postanowił, że kiedyś coś ze sobą zrobi.  

To kiedyś właśnie się zjawiło. Razem z synem, dla którego Adam dałby się pokroić i który stał się dla niego... „ojcem”!* Dlaczego? Bo wprowadził Adama na ścieżkę przemian na lepsze na wszystkich polach życia.  

Po drodze nie zabrakło wzlotów i upadków. Ale to dzięki rodzicielstwu podróż Adama do własnej dojrzałości trwa nieprzerwanie. 

W tej relacji jest też jednak drugie dno.

Bardzo długo refleksja Adama nie wykraczała poza to niezwykłe odkrycie:

dziecko młodsze o trzydzieści kilka lat może kształtować mężczyznę niczym ojciec! 

Później przyszło bardziej zaskakujące, a nawet bolesne przemyślenie.  

Co z moim własnym ojcem? Czy i ja też byłem jego „ojcem”? Czy jeszcze nim jestem? Na ile trwała jest więź między dzieckiem i rodzicem? W przypadku Adama te pytania miały szczególną moc, bo jego ojcu daleko było do ideału...  

Wielu mężczyzn ma z tym kłopot. Niezwykle trudne jest poskładanie myślenia o własnym ojcu w jedną całość tak, żeby nie wyszedł z tego Frankenstein. Adamowi przez kilka lat nie dawało spokoju pytanie o to, na ile jest „ojcem” swojego ojca. Ukojenie przyszło, gdy zamiast bić się z myślami, postanowił zaakceptować sytuację i zadziałać.  

Szczególnie będąc dorosłymi dziećmi, potrzebujemy zrozumieć, że dla naszych ojców jesteśmy „ojcami”... Czasami to właśnie naszym zadaniem jest pomóc ojcu dorosnąć. Często to my mamy więcej zasobów, żeby poskładać to, co jest między nami. Czekając, moglibyśmy nigdy się nie doczekać. Adam nie chciał czekać.  

Adam zaopiekował się relacją ze swoim tatą. Nie na równych prawach, ale tak jak zdrowy człowiek pomaga choremu, pomimo jego ułomności. Dlaczego? Bo jest synem swojego ojca, ale też dzieckiem swoich czasów. 

Trąbą powietrzną jest po tacie i trudno mu z tym. Człowiekiem, który ma większą samoświadomość niż jego rodzice, jest dzięki czasom, w jakich żyjemy. Książki, filmy, audycje, spotkania. Z roku na rok coraz prościej zdobyć wiedzę i pomoc psychologiczną.  

Dziś łatwiej zrozumieć, że ograniczenia dziedziczymy po naszych rodzicach, ale też – że oni odziedziczyli je po swoich. A przecież dziedziczymy też to, co dobre, choć może to trudniej odkryć. Trud widać wyraźniej niż dobro, które wydaje się być czymś oczywistym.  

Ten kontekst jest słodko-gorzki. Są w nim skrzywdzeni ojcowie i synowie. Są też tacy, którzy chcą wyjść ponad krzywdę. Świat się zmienia. Tych drugich, takich jak Adam, jest coraz więcej. Więcej jest takich, którzy decydują się na zmianę myślenia w jednej bardzo ważnej kwestii.  

Zmiana życia zaczyna się od zmiany myślenia. A w sprawach ojcowskich chodzi w pierwszej kolejności o wybaczenie. Nie da się wybaczyć, jeśli najpierw nie uzna się, że to coś się wydarzyło. Trudno zapomnieć rodzicielskie błędy, jeśli jest to zwykłe spychanie w niepamięć. One gdzieś się tam gromadzą... Zmiana zaczyna się od uznania i wybaczenia tego, co się uznało.

*Dziecko jest ojcem człowieka (The child is the father of the man) to zdanie z wiersza Moje serce podskakuje (lub Tęcza) autorstwa brytyjskiego poety z początku XIX w., Williama Wordswortha.