separateurCreated with Sketch.

Słyszysz: „Weź się w garść”? Nie słuchaj tego. Poproś o pomoc [wywiad]

SMUTNA KOBIETA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
– Po spotkaniu z toksyczną dla mnie osobą czułam się jak przebita dętka – zero dobrych emocji, same wątpliwości i czarne myśli, brak wiary w siebie – mówi Karolina Guzik. Co jeszcze niszczy nas, kobiety?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Marlena Bessman-Paliwoda: Największe nasze kobiece frustracje, błędy i błędne myślenie?

Karolina Guzik*: Jako pierwsze omówmy sobie porównywanie się: co do liczby dzieci, posiadania domu lub nie, figury, osiągnięć. A ostatnio nawet w liczbie obserwujących i ilości serduszek na Instagramie. Potrafimy się porównywać nawet w swoim zaawansowaniu w wierze!

Przy porównywaniu się wpadamy w pułapkę. Czasami chcemy po prostu wziąć z kogoś dobry przykład, prawda? Inna mama dla przykładu świetnie sobie radzi, a ja niekoniecznie… Porównując się do kogoś, kto w danej przestrzeni radzi sobie gorzej, możemy myśleć o sobie jako o kimś lepszym, więc wkrada się pycha. Porównując się z kolei do kogoś, kto radzi sobie lepiej, siebie ustawiamy niżej w rankingu. Efekt? Spadek samooceny.

Z tym braniem przykładu to jest trudna sprawa. Oczywiście, czasem nawet założenia są dobre: ktoś fajnie ogarnia dom – ja niekoniecznie; ktoś inny super planuje posiłki – ja nie. I nawet jak na początku chcemy dobrze, to potem może zacząć się porównywanie. Myślę, że tutaj najważniejsza jest intencja: dlaczego ja się chce uczyć od tej kobiety? Dlatego, że czuję się gorsza, a jak będę robić tak jak ona, to poczuję się fajnie? Czy dlatego, że czuję, że gdybym coś lepiej ogarniała, byłoby mi i moim bliskim lepiej? Trzymajmy się przykładu gotowania – z tym zawsze jest trochę pod górę. Chcę się uczyć od pani X superplanowania posiłków, bo czuję, że to będzie dla mnie dobre (zacznę jeść zdrowiej, regularnie, bez kupowania fast foodów) i to samo można przełożyć na rodzinę. Czy chcę super planować posiłki, bo czuję się kiepska, gorsza? Może to supergotowanie sprawi, że przybędzie mi +10 punktów do samooceny i  pochwalę się tym na Instagramie. Intencja jest najważniejsza – dlaczego chcemy brać z kogoś przykład, co nami ostatecznie kieruje.

Co dalej? Co zauważasz w rozmowach z kobietami?

Dalej warto porzucić czy ograniczać relacje które nas niszczą: brutalnie, ale nawet te najbliższe, jeśli nas ranią, hamują nasz rozwój, niszczą nasze piękno. Słowa bliskich potrafią zahamować nasz rozwój i wzrastanie na długie lata. To trudny proces, ale warty swojej ceny. Jeśli taką toksyczną jest dla kobiety relacja z mamą, to często słyszę: „Ale dzieci muszą mieć kontakt z babcią”. Pytanie brzmi, czy chcesz pokazywać dziecku zdrowe relacje czy te, w których jesteś poniżania i nieszanowana.

Tak samo rzecz ma się z relacjami z przyjaciółmi czy koleżankami. Czujesz że ta relacja to nieustanne dawanie z twojej strony? Ciągle „daj”, ale dla twoich spraw, problemów, brakuje czasu? Warto to zakończyć. Dla twojego zdrowia i dobrego samopoczucia.

Jak rozpoznać toksyczne relacje?

Długo było to dla mnie tajemnicą. Aż do momentu, kiedy spotkałam mojego męża, co może niektórym wydawać się dość dziwne. Jak on rozpoznawał moje toksyczne relacje i jak ja się tego nauczyłam? Po spotkaniu z toksyczną dla mnie osobą czułam się jak przebita dętka – zero dobrych emocji, same wątpliwości i czarne myśli, brak wiary w siebie. A czasem po prostu zwykły smutek – bo nie było czasu, żeby porozmawiać o moich problemach, bo znów usłyszałam tylko krytykę, bo zostałam okłamana. Toksyczne relacje dość łatwo rozpoznać. Problem polega na tym, że nie zawsze my, kobiety, chcemy to zauważyć. „A bo to mama”, „bo się zmieni”, „bo miała gorszy dzień”. Tylko, że nikt nie ma prawa traktować cię źle z wyżej wymienionych powodów. Warto zauważyć to, że kończąc złe relacje w swoim życiu, robisz miejsce na te wartościowe.

Tu pojawia się też problem stawiania granic.

Co jeszcze pojawi się w naszej trójce? Mamy porównywanie się, mamy porządki w relacjach. Co jeszcze?

Szukanie pomocy, proszenie o pomoc, zadbanie o zdrowie psychiczne. Warto zostawić wstyd za sobą i szukać pomocy, jeśli czujesz, że jej potrzebujesz. Zdrowie psychiczne jest tak samo ważne jak zdrowie fizyczne. Kiedy boli cię ząb, idziesz do dentysty. Kiedy znajdujesz guza w piersi, idziesz do ginekologa. Tak samo powinno być, kiedy czujesz, że depresja czy inna choroba psychiczna niszczy twoje zdrowie, a ty sama nie możesz sobie poradzić.

Jak wygląda dbanie o zdrowie psychiczne w Polsce?

To dbanie nie wygląda. Szpitale psychiatryczne dla dzieci są w opłakanym stanie. W ogóle zdrowie psychiczne dzieci to temat tabu w naszym społeczeństwie. Pieniędzy na leczenie Polaków, pod względem psychicznym, jest naprawdę bardzo mało. I niewielu jest specjalistów, ponieważ nie każdy po medycynie decyduje się na zostanie psychiatrą. Lekarz wypuszcza pacjenta ze schizofrenią, ponieważ nie ma go gdzie skierować...

Co hamuje kobiety przed korzystaniem z pomocy specjalisty?

Przede wszystkim wstyd. Bo ktoś powie, że jestem „wariatką”, bo „wymyślam”, a najlepsze, co kobieta boi się usłyszeć: „dawniej kobiety sobie radziły bez psychologów i jakoś sobie radziły” (skąd ta wiedza?!). Na pewno sobie radziły? Jakim kosztem?

Po drugie, co się na szczęście zmienia, opinie wśród osób wierzących, że tylko „Pan Bóg może uzdrowić”. Wierzę i jestem przekonana o potędze Stwórcy, ale jednocześnie jestem pewna, że kiedy potrzebujemy pomocy, On błogosławi nasze poszukiwania i, jeśli zajdzie potrzeba, naszą terapię. Wysyłanie osób w ciężkiej depresji przed Najświętszy Sakrament jest bezduszne. Chciałabym, żeby kapłani mieli w tym temacie coraz większą wiedzę. I reagowali, kiedy przychodzą do nich wierni z problemami psychicznymi.

Znam kapłanów, który po rozgrzeszeniu dają numer do specjalistów. Faktycznie konfesjonał to miejsce, gdzie można wiele zobaczyć.

I świetnie! Oby takich przypadków było coraz więcej. Oczywiście nie chodzi tu o żadną modę, a faktyczną potrzebę.

To nie wszystko. Co jeszcze hamuje kobiety przed szukaniem pomocy?

Bardzo prozaiczny powód – terapia kosztuje. Na NFZ trzeba poczekać, czasem bardzo długo. Koszt takiej jednej terapii to ok. 100 zł tygodniowo.

Nie słuchajcie jednak, aby „wziąć się w garść”. Proszę, naprawdę, nie słuchajcie tego. Jeśli czujesz, że potrzebny ci jest specjalista, po prostu idź do niego. Zrób do przede wszystkim dla siebie, potem dla swoich bliskich. Są takie rany w nas, takie wspomnienia, takie stany depresyjne, które wyleczyć możemy tylko z pomocą specjalisty.

 *Karolina Guzik – autorka książki „11 kobiet. O czym inni nie chcą rozmawiać” wydanej przez Edycję Świętego Pawła, dziennikarka, mama i żona. Prowadzi podcast „Kobieta w Kościele”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.