Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W związku z trwającym obecnie w Kościele Rokiem św. Józefa siostry klaryski z Kiryu (prefektura Gunma na północny wschód od Tokio) w wydawanym przez siebie biuletynie przypomniały niezwykle wydarzenie, do jakiego doszło w Nagasaki w 1878 r. Szeroko o nim informował artykuł zamieszczony w kwietniu 1960 r. w tygodniku japońskich katolików „Katorikku Shimbun”.
Około 80 lat wcześniej, gdy w Japonii zdarzały się jeszcze sporadyczne prześladowania chrześcijan, a zarazem rozpoczęła się tam ponownie misyjna działalność Kościoła, pewnemu pracownikowi budowlanemu ukazał się św. Józef.
W następstwie tego zadziwiającego zdarzenia człowiek ów, nazwiskiem Aoyama, wraz z rodziną przyjął chrzest z rąk francuskiego misjonarza. Dużą rolę w nawracaniu ówczesnych Japończyków odegrały, jak się okazuje, objawienia Matki Bożej w Lourdes w 1858 r.
Wydarzenie opowiedział pismu syn pana Aoyamy (w oryginale japońskim nie podano jego imienia, dodając jedynie cząstkę „san”, czyli „pan”), działający później jako świecki katecheta przy katedrze w Tokio.
„Było to w czasach, gdy nawet gorliwi misjonarze mieli trudności z głoszeniem wiary. Nawrócenie mojego ojca miało związek z objawieniami Matki Bożej w Lourdes [od 11 lutego do 16 lipca 1858 r.] i z innym cudownym wydarzeniem, którego doświadczył 20 lat później.
Ojciec pracował w Nagasaki na różnych budowach, m.in. kościoła katolickiego. Miał tam okazję do rozmowy z francuskim misjonarzem, ks. Tsurupenem [w takiej zniekształconej, japońskiej postaci podano jego oryginalne nazwisko], który próbował go nawracać. Ale do ojca to nie docierało, może z powodu cechującego go uporu.
Pewnego dnia o godz. 14 przyszedł on do kościoła, ale zamiast księdza powitał go tam mały chłopiec słowami: «Ksiądz wyszedł na przechadzkę, ale ktoś inny chce ciebie spotkać. Proszę wejdź» i wprowadził ojca do środka. Zobaczył tam człowieka, którego nigdy ani wcześniej, ani później nie miał już okazji spotkać: siwe włosy, wygląd pełen jakiegoś «dostojeństwa», które zarazem miało silę «przyciągania» innych do siebie."
"Ten starszy człowiek, najwyraźniej nie-Japończyk, grzecznie powitał ojca wyszukanymi japońskimi słowami, bez żadnego obcego akcentu. Dotychczas misjonarze, których ojciec spotykał, mimo wielkiego zapału do nauki języka, mówili dość kiepsko po japońsku i zawsze z obcym akcentem. Ów dostojny mąż opowiedział mojemu ojcu o objawieniach w Lourdes. Nie były one jeszcze wtedy szeroko znane, jak się później okazało, nawet francuskim misjonarzom.
Przed wyjściem powiedział on ojcu: «Chcę ci coś pokazać» i wprowadził go do innego pokoju. Był tam obraz z ukrzyżowanym Panem Jezusem, ale «nie był on wykonany z drewna czy metalu, lecz było to ciało, które właśnie zmarło, przybite do krzyża».
Ojciec oglądał je z wielkim bólem i myślał: to się nigdy nie powinno wydarzyć. Jednocześnie doświadczył w sobie jakiejś przemiany, słysząc słowa, że «cierpienie Jezusa otworzyło drogę zbawienia dla wszystkich ludzi»."
"Ojciec wrócił do domu i opowiedział całe zdarzenie swojej żonie. Sam dużo o tym myślał i nie mógł spać całą noc. Nazajutrz udał się do kościoła, aby dowiedzieć się, kim był ów człowiek, z którym rozmawiał poprzedniego dnia. Początkowo ksiądz Tsurupen, słysząc tę opowieść, roześmiał się i powiedział: «Musiałeś mieć jakiś dramatyczny sen».
W odpowiedzi ojciec zapytał, czy «nie było tu wczoraj przypadkiem jakiegoś innego misjonarza». Na co ksiądz: «U nas są sami młodzi, nie ma nikogo siwego. Poza tym nawet w sąsiedztwie nie ma żadnego małego chłopca» i nadal uważał, że ojciec fantazjuje.
Ale ciekawość kapłana wzrosła, gdy usłyszał opowieść o Lourdes – to już były fakty, których w ogóle nie znali wówczas przeciętni Japończycy. Wszystkie te szczegóły były prawdziwe i ksiądz w końcu musiał poważnie potraktować tę opowieść.
Po tym wydarzeniu mój ojciec całkowicie się zmienił: stal się pokorny i grzeczny. Wszyscy, którzy go znali wcześniej, nie mogli się nadziwić, skąd ta nagła zmiana.
Misjonarz francuski na swój sposób podsumował całe to widzenie: «Nie wiem, kim był ów chłopczyk, ale jeśli chodzi o tego starszego dostojnego męża, który z takim przejęciem opowiadał o Najświętszej Maryi Pannie, to muszę uznać, że objawił się tu święty Józef».
Moi rodzice niebawem przyjęli chrzest i przez całe życie żywili wielką cześć do św. Józefa” – zakończył swoją opowieść tokijski katecheta.
o. jj / KAI / ks