Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Henryk Chrzanowski lubi jeździć na rowerze właściwie od zawsze. W czasach młodości to właśnie kolarstwo było jego największą pasją. Mimo pracy i codziennych obowiązków zawsze znajdował czas na wycieczki na dwóch kółkach.
– Pracowałem na kolei, miałem nawet bezpłatne przejazdy, ale zawsze wybierałem rower. Raz nawet pokonałem sześciogodzinną trasę pociągiem zaledwie w trzy godziny. Nie musiałem się przynajmniej zatrzymywać na przystankach – opowiada.
Inspiracją do pokonywania tak długich dystansów była rozmowa ze znajomym, który pochwalił się, że przez rok przejechał 9 tys. km. Pan Henryk postanowił policzyć, ile sam będzie w stanie pokonać na swoim wysłużonym jednośladzie. W ubiegłym roku przejechał ponad 16 tys. km.
70-latek podróżował po ścieżkach rowerowych w województwie zachodniopomorskim. Za nim są 4 trasy długodystansowe Pojezierza Zachodniego: "Stary Kolejowy Szlak", "Trasa Pojezierzy Zachodnich", "Blue Velo" i "Velo Baltica". Ich pokonanie zajęło mu 28 dni i w ten sposób przejechał ok. 3305 km.
Mieszkający w Złocieńcu senior wybrał się także na Śnieżkę. Rajd rowerowy z Kołobrzegu do Karpacza zajął mu kilka dni i był podzielony na cztery etapy.
W pierwszym z nich mężczyzna przejechał z Kołobrzegu przez: Białogard, Połczyn Zdrój, Złocieniec, Kalisz Pomorski, Drawno i Ogardy. Drugi etap przebiegał przez: Ogardy, Strzelce Krajeńskie, Skwierzynę, Międzyrzecz, Świebodzin i Sulechów.
– Ze względu na roboty przy remoncie mostu musiałem dodatkowo przejechać 12 km do miejscowości Pomorsko. Wszystko po to, żeby promem rzecznym przepłynąć rzekę Odrę. Potem jechałem sobie dalej przez Zieloną Górę do Kożuchowa – relacjonuje w rozmowie z nami.
Trzeci etap trasy prowadził przez: Kożuchów, Szprotawę, Bolesławiec, Lwówek Śląski, Wleń, Jelenią Górę i Karpacz. Podczas czwartego etapu mężczyzna zwiedzał Karpacz i wszedł żółtym szlakiem na Śnieżkę.
– Na szczyt wdrapałem się z rowerem i całym tym swoim majdanem. Potem sprowadziłem rower i nocowałem pod chmurką, miałem bowiem problem ze znalezieniem noclegu. Następnie przez Jelenią Górę, Kołobrzeg wróciłem do Złocieńca – wyjaśnia senior.
Na pytanie, czy są dni, kiedy w ogóle nie jeździ, senior odpowiada: – Zdarza się, że jednego dnia przejadę mały dystans. Niekiedy 30 km, może 40, tak aby nie mieć zastoju mięśni. A tak w ogóle to bardzo lubię jeździć i robię to nie tylko dla siebie, ale i dla chorych dzieci. W ten sposób im pomagam. Każdy przejechany przeze mnie kilometr to większe fundusze dla maluchów, które czekają na operację – mówi pan Henryk.
Gdy z nim rozmawiam, senior już planuje kolejną wyprawę. Tym razem jedzie ze Złocieńca, przez Ustkę, Łebę, Władysławo na Hel. Liczy, że i tym razem pokona łącznie około tysiąca kilometrów.
Do każdej podróży skrupulatnie się przygotowuje. – Oczywiście wszystkie trasy dobrze planuję, załatwiam i uzgadniam noclegi, zazwyczaj u znajomych poznanych na pielgrzymkach. Jeśli nie uda się w ten sposób, jadę do schroniska. Z hotelami jest ten problem, że są dla mnie za drogie i nie przyjmują rowerów, a to strach zostawić rower, bo ktoś może dętkę przebić – tłumaczy.
Henryk Chrzanowski wozi ze sobą potrzebne narzędzia oraz dodatkowy łańcuch. – Mam stary rower, trochę poskręcany. Na ścieżkach to i jeden drugiemu pomoże, a na szosie, jak jadą samochody, to i nikt się nie zatrzyma. Na trasie więc naprawiam rower, podkręcę co trzeba drutem i jadę – opowiada.
70-letni rowerzysta już snuje plany na przyszły sezon. – Chciałbym przejechać przez wszystkie miasta wojewódzkie w Polsce, to i tak byłoby dużo kilometrów – mówi z uśmiechem.