Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
To najbardziej osobista przestrzeń w nas. Doświadczamy, że istnieje, gdy rozpoznajemy w sobie więcej niż jedno pragnienie i jeden głos. Jak wtedy, gdy mamy coś zrobić, ale nie możemy się za to zabrać. Albo wtedy, gdy złościmy się na siebie. Gdy na kanapie oglądamy seriale, karcąc siebie jednocześnie w myślach, że mieliśmy zajmować się czymś innym. To momenty, gdy okazuje się, że nie możemy siebie zobaczyć i opisać prosto, zerojedynkowo, bo okazuje się, że istnieją w nas różne części. Kierunek terapeutyczny, zwany Systemem Wewnętrznej Rodziny, pomaga je nazywać i rozumieć.
Im więcej części w nas jest w konflikcie, tym trudniejsze staje się nasze życie. Konflikt wewnętrzny zagospodarowuje mnóstwo energii.
Znacie takie sytuacje, gdy podjęliście jakąś decyzję, a potem walczyliście sami ze sobą, próbując określić, czy była dobra? A może bliższe jest wam odwlekanie decyzji i trwanie w zawieszeniu? Analizowanie bez końca? Podobnie wyczerpujące bywa „szlifowanie projektu” i niemożność zakończenia go. Powiedzenie czegoś publicznie, a potem wewnętrzne umieranie, że musiało to zabrzmieć głupio.
W Systemie Wewnętrznej Rodziny te części, które dają nam najbardziej do wiwatu, nazywane są „strażnikami”. Należy do tej grupy „wewnętrzny krytyk”, który ściga za każdy popełniony błąd, przeszły, teraźniejszy, ale także przyszły. „Krytyk”, podobnie jak inne części, powstaje w wyniku naszej historii – jako utrwalone wewnętrznie postawy innych ważnych osób wobec nas. Mówi więc głosem bliskich osób, które nas strofowały. Często z łatwością rozpoznamy słowa, a nawet całe frazy i powiedzenia, które padały z ust mamy, taty, nauczycieli. Mogą tam padać określenia bardzo raniące – jak „debil”, „nic z ciebie nie będzie”, „żenada” itd. Resztę dopowiadamy sami.
Richard Schwartz, twórca SWR, przyjął ważne założenie: wszystkie części mają szlachetną intencję. „Krytyk” opiernicza po to, by uchronić nas przed błędami, w wyniku których ludzie nas przestaną cenić, wyśmieją. Innym strażnikiem bywa złość, wylewana na innych w samoobronie, gdy tylko podejrzewamy złe intencje. Kolejny strażnik może powstrzymywać nas przed każdym działaniem, które niesie ryzyko. Możemy mieć strażnika-perfekcjonistę, który piętrzy wymagania w nieskończoność.
Siła działania „strażników” wynika z tego, że chronią te części nas, które zostały najbardziej zranione. Są to części dziecięce – te, które nie umiały obronić się same przed brakiem miłości, wygórowanymi oczekiwaniami, porzuceniem, przemocą. Strażnicy przysięgają tym częściom, że nigdy więcej nie pozwolą ich zranić. Nigdy więcej poczuć wstydu, bólu, odrzucenia. Mają jednak ten kłopot, że używają nieadekwatnych, prymitywnych lub ekstremalnych narzędzi. Jak ciężki młot, by poskładać połamane kości. Nie potrafią one karmić, wspierać, okazywać współczucia.
Część ze „strażników” Schwartz nazywa „strażakami”. Spieszą nam z pomocą, gdy strażnicy już tak nas wymęczyli, że nie jesteśmy w stanie dalej funkcjonować. Dlatego przybywają z propozycją zrobienia czegoś, co zredukuje powstałe napięcie. Jeśli jakaś część każe nam nieustannie pracować i – słuchając jej – zajeżdżamy siebie, inna część podpowie nam, by oglądać cały dzień lub całą noc telewizję. Jeśli jedna część pojeżdża nas nieustannie, że jesteśmy „grubi”, uaktywni się w końcu inna, która powie, by olać dietę i zjeść dwie tabliczki czekolady za jednym posiedzeniem.
Strażacy przychodzą także z nałogami, czyli pomysłami, które są dla nas ewidentnie destrukcyjne. Ich intencja, by ulżyć nam w cierpieniu, jest tym większa, im bardziej większego doświadczamy cierpienia. Im bardziej zranione są części dziecięce i im bardziej agresywne są te, które ich pilnują.
Żeby było w nas mniej wewnętrznej wojny, za to więcej wspólnoty, potrzebujemy nauczyć się swoje części rozróżniać. Każda z nich potrzebuje być wysłuchana i zrozumiana. Kiedy świadomie wchodzimy z nimi w dialog, łatwiej nam wybierać to, co naprawdę niesie wsparcie dla najbardziej kruchych części nas samych. Często potrzebny jest do tego ktoś drugi, czasami tym kimś powinien być terapeuta.