separateurCreated with Sketch.

Zmieniła tożsamość, by przeżyć Ravensbrück. Opowieść Selmy

SELMA VAN DE PERRE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Przefarbowała włosy na blond i zmieniła tożsamość, aby przeżyć. Selma van de Perre, żydowska bojowniczka ruchu oporu ocalała z Ravensbrück, opowiada swoją historię w pamiętniku "Mam na imię Selma".
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Selma van de Perre miała siedemnaście lat, gdy wybuchła II wojna światowa. W tym czasie była członkiem holenderskiego ruchu oporu. Ukrywała swoje żydowskie pochodzenie, ale w końcu została aresztowana przez nazistów. Jako więźniarka polityczna trafiła do obozu koncentracyjnego dla kobiet w Ravensbrück. W wieku 98 lat opublikowała pierwszą książkę, która jest poruszającym świadectwem jej dramatycznej walki o przeżycie.

Mam na imię Selma

Żydowskie pochodzenie Selmy wcześniej nie miało większego znaczenia. Po inwazji nazistów w 1940 r. rozpoczęły się antyżydowskie restrykcje. Częściej dochodziło do aktów przemocy i deportacji ludności. Dla rodziny Vellemanów rozpoczęła się wędrowna egzystencja, która dla ojca Selmy, jej mamy i siostry zakończyła się tragicznie.

W czasie wojny Selma wielokrotnie unikała aresztowania. Jeden z jej braci służył w jednostce medycznej holenderskiego wojska, drugi pracował jako inżynier okrętowy. Ojciec, Barend Levi Velleman, został wywieziony do obozu pracy i tam zmarł. Jej mama i siostra również nie przeżyły.

Nie dać się opanować strachowi

Dziewczyna wstąpiła do podziemia i podejmowała coraz bardziej niebezpieczne misje na rzecz ruchu oporu. Podróżowała po krajach Europy z nielegalnymi dokumentami ukrytymi w gazetach, rozwoziła biuletyny i fałszywe dowody tożsamości. Aby pozyskać ważne dokumenty, była zmuszona poddać się pieszczotom jednego z oficerów niemieckich.

Pokonywała swój lęk i strach. Wielokrotnie też udało jej się uniknąć aresztowania. "Nie dałam się opanować strachowi – chęć pokonania nazistów i pomocy ludziom w niebezpieczeństwie była silniejsza" – pisze. Działalność konspiracyjną przepłaciła zdrowiem: silne bóle brzucha i osłabienie towarzyszyły jej na co dzień.

Obóz w Ravensbrück i numer 66947

Złapana przez Niemców trafiła do więzienia. Udało jej się przeżyć. Wywieziono ją do Camp Vught, nazistowskiego obozu przejściowego w Holandii (tu pomagała sabotować maski przeciwgazowe). W jednym z wagonów bydlęcych dostała się do Ravensbrück. W czasie podróży napisała list do przyjaciółki Gretchen, który wyrzuciła przez szczelinę w podłodze wagonu.

Na rękawie Selma nosiła czerwony trójkąt, na lewym ramieniu numer 66947 (tu nie tatuowano numerów na skórze, jak w pozostałych obozach).

Kobieta opisała warunki w blokach mieszkalnych. Jako Marga milczała na temat swojej prawdziwej historii. Była bita, ciężko chorowała, ale za wszelką cenę starała się przeżyć. Za odłożone pieniądze ze sprzedaży chleba kupiła kalesony. Udało jej się także załatwić pracę w fabryce Siemensa. Zatrudnienie w tym miejscu oferowało względny spokój. Przynajmniej do czasu.

Nazywam się Selma, a nie Marga

Po wyzwoleniu wyjechała do Szwecji, tam ujawniła swoją tożsamość. Odważyła się powiedzieć, że nie nazywa się Marga van der Kuit, ale Selma Velleman. Dowiedziała się, że jej bracia żyją i mieszkają w Anglii. Po zakończeniu  wojny dostała pracę w holenderskiej sekcji BBC (tu poznała przyszłego męża Hugo). Młodzi pobrali się i doczekali narodzin syna. Po śmierci męża Selma dalej pracowała jako dziennikarka.

W 1983 roku van de Perre otrzymała Krzyż Pamiątkowy Holenderskiego Ruchu Oporu. Do czasu przejścia na emeryturę pracowała jako dziennikarka BBC oraz korespondentka Avro Televizier i De Standaard. Stała się obywatelką brytyjską.

"Nadzieja zwiększa szansę na przeżycie"

W książce-pamiętniku opowiada, że nigdy nie była w Auschwitz, w Westerborku oraz w Sobiborze. "Przebywanie w miejscu, gdzie tata, mams i Clara spędzili swoje ostatnie godziny i gdzie odebrano im życie, byłoby jak cios nożem w serce" – tłumaczy.

W wieku 98 lat Selma zdecydowała się spisać wojenne wspomnienia. To świadectwo walki z tym, co nieludzkie. Van de Perre tłumaczy, że okrucieństwem jest odbieranie komuś prawa do naturalnej śmierci, a odejście bliskich to najbardziej wstrząsające wydarzenie w jej życiu, którego nie da się z niczym porównać.

Książka jej autorstwa stała się bestsellerem na świecie. Kilka dni temu publikacja miała premierę w Polsce.

*Na podstawie książki: Selma van de Perre, "Mam na imię Selma. Wspomnienia ocalonej z  Ravensbrück", Warszawa 2021

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.