Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Zamęczone polskie dzieci pochowane zostały na terenie cmentarza św. Wojciecha w Łodzi. Do czasów współczesnych zachowały się miejsca pochówku dwóch chłopców: 9-letniego Jurka Rutkowskiego i 12-letniego Zygmusia Olejniczaka. W miejscu kolejnych 75 grobów więźniów dziecięcego obozu pochowane są dziś inne osoby.
Zamęczone ofiary dziecięcego obozu Niemcy często kazali chować bez wiedzy ich bliskich. Dlatego pamięć o tych grobach przepadła, a na ich miejscu po latach powstały nowe. Pochowane w nich dzieci skrzywdzono podwójnie – za życia i po śmierci – podkreśla dyrektor Muzeum Dzieci Polskich dr Ireneusz Maj.
Komunistyczne władze powinny były zabezpieczyć te miejsca pochówku i upamiętnić złożone w nich ofiary. Niestety, również po upadku komuny przez lata nikt się tym nie zajmował, nikt nie szukał tych grobów. Wreszcie pamięć o niewinnych ofiarach dziecięcego obozu zaczęła się zacierać – dodaje dr Maj.
Odnalezionymi grobami zajmą się teraz prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej. To do nich należeć będą dalsze decyzje w tej sprawie. Dyrektor Muzeum Dzieci Polskich wystąpił do Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi z wnioskiem o wpisanie odkrytego miejsca pochówku 12-letniego Zygmunta Olejniczaka do ewidencji grobów wojennych.
Naukowcy z Muzeum kontynuują też poszukiwania pozostałych miejsc pochówku więźniów dziecięcego obozu. Szacują, że możliwe będzie zlokalizowanie od 200 do 300 takich grobów. Nie ma jednak pewności, czy wszystkie one znajdują się na terenie obecnego cmentarza św. Wojciecha.
Historia dziecięciego obozu w Łodzi
Niemcy wkrótce po zajęciu Polski zauważyli problem osieroconych i bezdomnych dzieci. Problemem dla okupanta nie była ciężka dola tych młodych ludzi, tylko zły wpływ, jaki mogli oni wywierać na niemieckie dzieci.
Zdarzało się również, że nieletnich przyłapywano na nielegalnym handlu czy przemycie (kiedy na przykład pomagali rodzicom przewozić zakazane produkty). Do obozu można było trafić także za „wałęsanie się” albo za to, że rodzice nie chcieli podpisać volkslisty, czyli niemieckiej listy narodowościowej.
Pierwszych więźniów dziecięcego obozu w Łodzi Niemcy zarejestrowali 11 grudnia 1942 r., choć formalnie rozpoczął on działalność już dziesięć dni wcześniej. Jego oficjalna nazwa brzmiała Prewencyjny Obóz Policji Bezpieczeństwa dla Młodzieży Polskiej w Łodzi (niem. Polenjugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt).
W praktyce był to obóz koncentracyjny, w którym dzieci musiały pracować ponad siły i dostawały głodowe porcje żywności. Każde przewinienie karane było bestialskim biciem albo takimi metodami „wychowawczymi” jak polewanie wodą i zmuszanie do stania na mrozie czy mordercze ćwiczenia.
Obóz dla dzieci przy ul. Przemysłowej w Łodzi teoretycznie przeznaczony był dla dzieci w wieku od 6 do 16 lat, ale najmłodszy jego więzień miał 2 lata. Po ukończeniu 16. roku życia trafiało się do „regularnych” obozów koncentracyjnych.
Nie zachowała się pełna dokumentacja obozowa, nie wiadomo więc, ile dzieci przeszło przez obóz i ile z nich w nim zginęło. Gdy w styczniu 1945 roku do Łodzi zbliżali się Sowieci, załoga placówki uciekła, zostawiając otwarte bramy. Historycy szacują, że w obozie więziono od 3 do 5 tysięcy dzieci, a jednorazowo przebywało w nim ok. 2 tysięcy więźniów.