separateurCreated with Sketch.

“Mamusiu, proszę o trochę sacharyny…”. Wstrząsające listy z dziecięcego obozu odnalezione [GALERIA]

OBÓZ DZIECIĘCY W ŁODZI

Wizytacja obozu przez szefa niemieckiej policji kryminalnej w Łodzi Karla Ehrlicha.

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Karol Wojteczek - 24.09.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Na konferencji prasowej, która odbyła się 24 września w Muzeum Dzieci Polskich, historycy zaprezentowali odkryte niedawno listy małych więźniów dziecięcego obozu koncentracyjnego w Łodzi.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Jak poinformował dyrektor Muzeum dr Ireneusz Maj, osiem nieznanych wcześniej listów więźniów dziecięcego obozu pozostawało do tej pory częścią prywatnego archiwum.

"Gdy ogłoszone zostało powstanie Muzeum Dzieci Polskich (...) zaczęły zgłaszać się do nas osoby, które chcą podzielić się swoją wiedzą o tamtych czasach. Ujawniają nieznane fakty, wskazują miejsca, informują nas o zdjęciach i dokumentach. Nasi historycy przeszukują więc archiwa, także te prywatne. (...) tragiczna historia małych bezbronnych ofiar niemieckich zbrodni była przez lata zapomniana. Teraz odkrywamy prawdę o obozie przy ulicy Przemysłowej w Łodzi. Ujawnimy wszystkie fakty, pokażemy całą prawdę o tym miejscu" – podkreślił historyk.

Dr Maj zaznaczył, że treść odnalezionych listów więźniów dziecięcego obozu do ich bliskich nie pokazuje całej prawdy o warunkach tam panujących – głodzie, biciu, chorobach. Każdy list był bowiem cenzurowany i pisany pod dyktando strażników. Niemniej jednak rzeczywistość w nich opisana i tak jest wstrząsająca. Zobaczcie zresztą sami:

Niemcy wkrótce po zajęciu Polski zauważyli problem osieroconych i bezdomnych dzieci. Problemem dla okupanta nie była ciężka dola tych młodych ludzi, tylko zły wpływ, jaki mogli oni wywierać na niemieckie dzieci.

Zdarzało się również, że nieletnich przyłapywano na nielegalnym handlu czy przemycie (kiedy na przykład pomagali rodzicom przewozić zakazane produkty). Do obozu można było trafić także za „wałęsanie się” albo za to, że rodzice nie chcieli podpisać volkslisty, czyli niemieckiej listy narodowościowej.

Pierwszych więźniów dziecięcego obozu w Łodzi Niemcy zarejestrowali 11 grudnia 1942 r., choć formalnie rozpoczął on działalność już dziesięć dni wcześniej. Jego oficjalna nazwa brzmiała Prewencyjny Obóz Policji Bezpieczeństwa dla Młodzieży Polskiej w Łodzi (niem. Polenjugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt).

W praktyce był to obóz koncentracyjny, w którym dzieci musiały pracować ponad siły i dostawały głodowe porcje żywności. Każde przewinienie było karane bestialskim biciem albo takimi metodami „wychowawczymi”, jak polewanie wodą i zmuszanie do stania na mrozie czy mordercze ćwiczenia.

Obóz dla dzieci przy ul. Przemysłowej w Łodzi teoretycznie był przeznaczony dla dzieci w wieku od 6 do 16 lat, ale najmłodszy więzień miał 2 lata. Po ukończeniu 16. roku życia trafiało się do „regularnych” obozów koncentracyjnych.

Nie zachowała się pełna dokumentacja obozowa, nie wiadomo więc, ile dzieci przeszło przez obóz i ile z nich w nim zginęło. Gdy w styczniu 1945 roku do Łodzi zbliżali się Sowieci, załoga placówki uciekła, zostawiając otwarte bramy. Historycy szacują, że w obozie więziono od 3 do 5 tysięcy dzieci, a jednorazowo przebywało w nim ok. 2 tysięcy więźniów.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.