Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
To bardzo wzruszająca i piękna chwila. Pani Anna tydzień po porodzie po raz pierwszy trzyma w ramionach swojego synka. To wielki dzień dla całej rodziny. Ona bierze ślub, malutki synek przyjmuje chrzest. A wszystko dzieje się na szpitalnym łóżku...
Poród w najcięższym stanie
Pani Anna choruje na mukowiscydozę. Choroba odbiera jej oddech, coraz bardziej oddalając od życia. Także tego, które właśnie, w bardzo ciężkim stanie, wydała na świat.
Mateusz urodził się zdrowy, ona także podołała temu, w jej sytuacji, nadludzkiemu wysiłkowi. Ze względu na ciążę nie została zakwalifikowana do refundowanego programu leczenia, które zostało wstrzymane na 9 miesięcy. W tym czasie jej stan diametralnie się pogorszył...
"Pragnę żyć dla mojej rodziny, patrzeć, jak dorasta mój synek" – napisała pani Ania na stronie zbiórki na swoje leczenie.
Pacjenci oddali jej swój lek
Pani Anna została zakwalifikowana do przeszczepu płuc, jednak to – wg opinii specjalistów – byłaby dla niej pewna śmierć... Lekarze z łódzkiego szpitala im. Norberta Barlickiego nie mogli do tego dopuścić. Na szczyty dobra wspięli się także pacjenci, którzy – tak jak pani Anna – chorują na mukowiscydozę. Zdecydowali się oddać jej po jednej dawce swojego leku!
Teraz, dzięki zbiórce na portalu pomocowym, pani Ania będzie mogła rozpocząć leczenie. W krótkim czasie udało się zebrać ponad milion złotych. Tyle wystarczy na roczną terapię dwoma innowacyjnymi lekami, które nie są w Polsce refundowane. I na to, by w płucach pani Ani znów pojawił się regularny oddech, a w sercach jej najbliższych nadzieja na wspólną, zdrową przyszłość.
Ślub i chrzest na szpitalnym łóżku
A teraz ta nadzieja jest jeszcze silniejsza. "Nieustanne inhalacje, tony leków i ból to moja codzienność. Jednak mimo tak wielu ciężkich chwil, nigdy się nie poddałam. Zawsze miałam w sobie siłę i determinację, by walczyć o normalne, szczęśliwe życie. Od wielu lat w mojej walce wspiera mnie ukochany narzeczony, z którym zdecydowaliśmy się założyć rodzinę" – pisze pani Ania na stronie zbiórki. A rodzinę założyli... w szpitalu!
Piękną, koronkową suknię ślubną i długi welon pożyczyła pielęgniarka. I choć zamiast kościelnych dzwonów w sali słychać było dźwięki medycznej aparatury, w oczach pani Ani i jej męża widać było prawdziwą radość.
"By choroba nie rozdzieliła nas na zawsze"
Podczas tej samej uroczystości został ochrzczony ich synek. Pani Ania trzymała go tego dnia po raz pierwszy. "W obliczu naszego życiowego dramatu postanowiliśmy pobrać się i ochrzcić synka w szpitalu. Była suknia, biały welon, ubranka do chrztu, niesamowita miłość i łzy szczęścia. Podjęliśmy tę decyzję, ponieważ nie wiedzieliśmy i nadal nie wiemy, co przyniesie jutro... Nie tak wyobrażałam sobie wejście w macierzyństwo. Poświęciłam wszystkie swoje siły, by urodzić Mateuszka. Dziś muszę te siły poświęcić na to, by moja choroba nie rozdzieliła nas na zawsze…" – pisze. Zbiórka na leczenie pani Ani nadal jest otwarta, znajduje się na portalu siepomaga.pl.