separateurCreated with Sketch.

W dobrym małżeństwie nie ma nudy? Mity, które rujnują nasze związki

MAŁŻEŃSTWO
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Dopiero gdy przygasną hormonalne dopalacze i opadnie kurtyna fascynacji, może narodzić się prawdziwa, dojrzała miłość, w której kochamy nie tyle wyobrażenie o człowieku, co jego rzeczywisty obraz, ze wszystkim tym, co w nim słabe, ułomne i irytujące”.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Co trzecie małżeństwo kończy się rozwodem. Wśród najczęstszych przyczyn obok nałogów wymienia się m.in. zdradę i niezgodność charakterów. Zdaniem Arnolda Lazarusa, psychologa klinicznego i badacza z 40-letnim doświadczeniem w terapii par, u podstaw konfliktów i kryzysów leży rozczarowanie faktem, że związek nie spełnia wzajemnych oczekiwań. Oczekiwań – jak twierdzi – często stereotypowych i oderwanych od rzeczywistości.

Książki, bajki i komedie romantyczne przedstawiają wizję miłości, w której pasja, namiętność i porywy serca nigdy się nie kończą. Rzeczywistość weryfikuje marzenia, gdy zamiast wielkich słów i wiecznej namiętności przychodzi proza życia, ciężka praca i konieczność nieustannej walki z egoizmem.

– Na jednej z sesji mediowałam małżonkom, którzy rozwodzili się, bo po latach zabrakło fajerwerków w łóżku – mówi Katarzyna Nowosielska, mediatorka specjalizująca się w konfliktach małżeńskich. – Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że zakochanie objawiające się m.in. falą pożądania to tylko jeden z etapów miłości. Psychiatra Tadeusz Bilikiewicz nazwał go wręcz ostrą psychozą na tle seksualnym. To często czas zaślepienia i idealizowania partnera. Dynamika związku przewiduje, że po okresie „motyli w brzuchu” następuje kolejny, w którym prym wiodą już nie silne emocje, a proza życia. Dopiero gdy przygasną hormonalne dopalacze i opadnie kurtyna fascynacji, może narodzić się prawdziwa, dojrzała miłość, w której kochamy nie tyle wyobrażenie o człowieku, co jego rzeczywisty obraz, ze wszystkim tym, co w nim słabe, ułomne i irytujące.

Małżeńska intymność

Namiętność może pojawiać się i znikać, by po kilku latach przerodzić się w intymność. Ta z kolei składa się z bliskości, przyjaźni i zaangażowania, które to stanowią wystarczające paliwo dla związku na resztę wspólnego życia. Nie chodzi oczywiście o to, że jak już opadną emocje, to można odpuścić dbanie o wygląd, sferę seksualną i romantyczne gesty. Przeciwnie! Mając świadomość, że im dalej w las (czyt. małżeństwo), tym trudniej o namiętność, powinniśmy dołożyć jeszcze większych starań, by rozbudzić tę iskrę na nowo. – Niestety wiele par nawet nie dociera do tego punktu. W odniesieniu do forsowanej w popkulturze romantycznej wizji miłości, koniec pożądania i wzajemnej fascynacji oznacza koniec miłości. Ci, którzy w to uwierzyli, w takiej sytuacji decydują się zwinąć żagle i poszukać szczęścia u boku kogoś innego – tłumaczy Kasia Nowosielska.

– Miłość często mylona jest z zakochaniem i wówczas rozumiemy ją jako uczucie, czyli stan, który – jak wynika z biologicznej natury zakochania – musi przeminąć. Psychologowie są jednak zgodni co do tego, że miłość nie jest emocją, a decyzją i działaniem. Kryzys może być więc doskonałą lekcją miłości, a jej owocem decyzja, że skoro kogoś kocham – czyli zarówno potrzeby, rozwój i szczęście tej osoby są dla mnie ważne – to zamiast kończyć związek, podejmuję próbę odbudowy poczucia jedności, bliskości i więzi – tłumaczy love coach Joanna Lelejko.

3 składniki miłości

Decyzja: czy chcę dalej kochać?

– Pomocne w zrozumieniu istoty miłości mogą być też nasze relacje z rodzicami. Nieraz kłócimy się, spieramy, nie rozumiemy wzajemnych decyzji i zachowań, a jednak, nawet gdy jesteśmy na siebie zdenerwowani lub mamy siebie dość, to te negatywne odczucia nie są w stanie zakwestionować naszej miłości. Ona jest stała i niezmienna, dlatego prędzej czy później któraś ze stron wyciąga rękę na zgodę, starając się znaleźć nić porozumienia – dodaje Joanna Lelejko.

– Gdybyśmy z taką samą determinacją podchodzili do rozwiązywania konfliktów damsko-męskich, pochopnych rozstań byłoby znacznie mniej. Jeśli małżonkowie oddalają się od siebie pod wpływem kryzysu, to tylko od nich zależy, czy zechcą podjąć wysiłek, by tę relację naprawić. Fajerwerki i emocjonalne uniesienia nie będą trwały wiecznie. Chemia znika, a wtedy to my decydujemy, czy chcemy dalej kochać, czyli działać, dokładając wszelkich starań, by ożywić związek na nowo. I jeśli już tak uparcie doszukujemy się romantyzmu, to zastanówmy się, czy jest coś piękniejszego i bardziej bajkowego od niezłomnej wierności i wspólnego pokonania kryzysu?

Ożywcze kłótnie

Sielankowej wizji miłości towarzyszy przekonanie, że w dobrym małżeństwie nie ma miejsca na kłótnie. Powtarzająca się różnica zdań rodzi w nas obawę, że przestaliśmy do siebie pasować. Stąd krótka droga do stwierdzenia niezgodności charakterów, a w konsekwencji – rozstania.

– Naturalnym jest, że różnimy się na poziomie talentów i temperamentów. Odmienność generuje tarcia, ale też ubogaca, a w niektórych obszarach daje wręcz szansę na konstruktywne uzupełnianie się. Ktoś jest wizjonerem i ma sto pomysłów na minutę, a ktoś inny świetnym organizatorem, potrafiącym wdrożyć te pomysły w życie – tłumaczy Asia Lelejko. – Ale już podobieństwo w celach i fundamentalnych wartościach ma duże znaczenie. Jeśli np. jedno marzy o wielodzietnej rodzinie, a drugie nie planuje dzieci w ogóle, to takiej parze trudno będzie się dogadać

– Kłótnia może być dla związku bardzo ożywcza. Spór, ale taki z głową – bez obrażania drugiej strony i zamknięcia na odmienny punkt widzenia – wprowadza do związku energię, chroni przed stagnacją, pomaga pójść do przodu – mówi Kasia Nowosielska. – Brak kłótni nie jest wcale dowodem wielkiej miłości. Często oznacza po prostu, że ludzie zamiast rozmawiać i wyjaśniać, zamiatają problemy pod dywan. Niektórzy boją się konfrontacji, bo nikt nie pokazał im, jak wygląda budujący dialog. Być może w ich domu rodzinnym na porządku dziennym były kłótnie okraszone stekiem przekleństw i agresji słownej. Takie osoby mogą unikać rozmów i wchodzenia w konflikty, bo te kojarzą im się bardziej z nadchodzącym kryzysem niż z rozwojem.

Wolna wola – istota miłości

– Wśród katolików krąży szkodliwy mit, że Pan Bóg z góry przeznacza nam jedną, stworzoną specjalnie dla nas osobę, a naszym zadaniem jest ją znaleźć. Druga połówka jabłka podobnie patrzy na świat, ma zbliżone potrzeby i oczekiwania, a co za tym idzie – stanowi idealne dopełnienie naszego jestestwa – tłumaczy Joanna Lelejko.

Gdy już spotkam pisaną mi osobę, stworzymy zgodny związek, będziemy rozumieć się bez słów i odgadywać swoje wzajemne potrzeby? Niestety, tak to nie działa. Jedną z ważniejszych umiejętności, dzięki której możemy budować szczęśliwe związki, jest komunikowanie własnych potrzeb oraz wyzbycie się oczekiwania, że partner mnie dowartościuje, wyleczy z kompleksów czy wypełni deficyty z przeszłości.

– Teoria przeznaczenia tak naprawdę kwestionuje wolną wolę człowieka. A to w wolnej woli tkwi przecież istota miłości! Bóg też ofiarował nam wolność, a wraz z nią prawo odejścia albo trwania przy Nim, gdy buntujemy się albo spotykają nas trudności. To nie jest tak, że jesteśmy na kogoś skazani! Drugi człowiek to zawsze dar od Pana Boga i szansa na doskonalenie się w miłości. I tych szans w życiu mamy wiele – mówi Joanna Lelejko. – To nie przeznaczenie, a świadoma decyzja przesądza o tym, co się między dwójką ludzi wydarzy. Ogromną pomocą w trudach budowania związku jest zaproszenie do tej relacji Pana Boga. Łatwiej wtedy o spojrzenie na partnera Jego oczami, tj. z większą wyrozumiałością i ze zdolnością ukochania nie tylko tego, co dobre i piękne, ale też całego wachlarza jego słabości i zranień. Ale finalnie to my wpływamy na swoje życie i tak samo to my świadomie i samodzielnie stanowimy o tym, z kim, kiedy i na jakich zasadach budujemy związek. Bo miłość to – od początku do końca – decyzja, akt woli i działanie – dodaje.