Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W rozmowie z Aleteią Ewelina opowiada m.in. o tym, jak się czuje jako Córka Króla, jak Bóg wyciągnął ją z anoreksji i myśli samobójczych oraz jak budować swoją kobiecość i poczucie własnej wartości.
– Bóg potrzebował mojej decyzji i mojego zaangażowania, żeby dokonać zmiany w moim życiu – mówi Aletei.
Anna Gębalska-Berekets: Jak się pani czuje jako córka Króla?
Ewelina Salnik: Bezwarunkowo ukochana. Trzy lata temu po raz pierwszy doświadczyłam tej miłości aż tak głęboko. Podjęłam wtedy wiele radykalnych decyzji w swoim życiu, które miały być moją odpowiedzią na miłość Bożą i deklaracją, że chcę z Nim żyć. Wcześniej miłości szukałam w różnych miejscach, ale dziś widzę, że były to jedynie zamienniki, pozory, które mnie zawodziły. Doznawałam rozczarowań, cierpienia i poczucia winy. Zrozumiałam, że nie znajdę jej na takim poziomie u żadnego człowieka. Jesteśmy słabi jako ludzie i często zawodzimy.
Z wykształcenia jest pani tancerką-choreografką, ale również mediatorką rodzinną, organizatorką konferencji, autorką vloga „Zbudź się”, ewangelizatorką. Jak to wszystko połączyć?
Za każdym z tych projektów kryje się mnóstwo pracy i poświęcenia. Świadectwa ludzi, którym moje nagrania pomagają, historie ich nawróceń, drobne sukcesy dodają mi sił, podnoszą na duchu i przypominają, dlaczego zdecydowałam się na to wszystko.
Na swoim kanale publikuje pani filmiki, w których inspiruje pani do życia królewskiego z Bogiem. Cofnijmy się do początków.
Wszystko zaczęło się trzy lata temu. I chociaż znałam Boga czternaście, piętnaście lat, to wtedy właśnie nastąpił przełom w moim życiu i doświadczyłam Jego bezwarunkowej, wybaczającej miłości, która przemieniła moje serce. Do tego momentu czułam się, jakbym była już umarła za życia. Doskonale ten stan oddaje fragment Listu do Efezjan (5,14): „Zbudź się, o śpiący i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus!”. Jezus towarzyszy mi mimo codziennych wyzwań i trudności, a ja chciałam dzielić się z innymi Bożą miłością.
Stąd też pomysł na vloga?
Bardzo przeżywałam to doświadczenie Bożej miłości i poczułam, że jest ono tak głębokie, tak mnie nasyca, że pragnę o tym opowiedzieć. Muszę też przyznać, że jeszcze dwa tygodnie przed rozpoczęciem tego projektu nie byłam przekonana do tego pomysłu. W głębi serca odczuwałam jednak, że Bóg mnie do tego zaprasza. Powiedziałam: „Boże, sama bym tego chyba nie zrobiła, ale kocham Cię i wiem, że Ty tego pragniesz!”.
Nastąpił przełom.
Po około pół roku funkcjonowania strony na Facebooku nadszedł pierwszy boom, coraz więcej osób dawało mi znać, że moje świadectwo pomaga im w rozwijaniu relacji z Bogiem. Filmiki dotarły nawet do Australii. Jeden z niewierzących mężczyzn wysłał swojemu koledze, w formie żartu i wyśmiania mnie, link z nagraniem. Ono jednak poruszyło jego serce i postanowił napisać do mnie z taką informacją. Bóg ma swoje sposoby rozszerzania zasięgów (śmiech).
Ewelina Salnik. Od nienawiści do akceptacji
Pani poszukiwania Boga trwały kilka dobrych lat.
Moje poszukiwania Boga się nie zakończyły. Mam pragnienie, aby trwały przez całe moje życie!
Duchowość rozwijała się stopniowo. Pani tożsamość córki Króla została wykupiona i odnaleziona. Był jednak czas, że nie mogła pani na siebie patrzeć!
Pomogła mi szczerość i otwartość przed Bogiem.
Anoreksja w wieku 12 lat, do tego myśli samobójcze. Jak wyglądała pani droga od nienawiści siebie do akceptacji?
To był proces. Myślę, że on jest związany ściśle z poszukiwaniem, które nadal trwa. Od dziecka chodziłam do kościoła, ale bardziej to była tradycja. Nie miałam aż tak bliskiej relacji z Bogiem, abym mogła do Niego mówić tak od serca. W wieku dwunastu lat trudne okoliczności rodzinne spowodowały, że doszłam do wniosku, że nie chcę tak dalej żyć. I wtedy zaczęłam z Nim tak szczerze rozmawiać. Nie była to piękna rozmowa. Mówiłam wprost: „Boże, nie mogę tak żyć i jeśli czegoś nie zrobisz, to ja się zabiję!”. To była nasza tajemnica, nie szukałam żadnej pomocy z zewnątrz. „Ja jestem!” – to była Jego odpowiedź podczas modlitwy. W ciągu zaledwie miesiąca trudności zaczęły zanikać.
Wybaczenie sobie przeszłości było trudne?
Kiedy dochodzi się do takiego momentu w swoim życiu, kiedy myślało się, że pewnych rzeczy się nie zrobi, a jednak się je zrobiło, to człowiek odczuwa rozczarowanie i zagubienie. Tak było ze mną. Był taki moment, że nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze i nie rozumiałam samej siebie. Wracałam do Boga i odchodziłam. Często chodziłam do spowiedzi, był czas, że nawet co tydzień. Mimo że chodziłam do różnych księży, dopuściłam się obrzydliwych grzechów, to słyszałam te same słowa: „Bóg cię kocha”. Po jednej ze spowiedzi byłam totalnie załamana, że ponownie dopuściłam się podobnych grzechów.
I co pani zrobiła?
Spojrzałam na krzyż przed ołtarzem i czułam, jak Bóg mówi do mojego serca: „Co mogę jeszcze dla ciebie zrobić?”. Pomyślałam, że przecież Jezus umarł po to, abym mogła zostać zbawiona, Bóg oddał to, co najcenniejsze, i jeszcze pyta, co ja na to? Nie mieściło mi się to w głowie!
Życie Córki Króla
Nastąpił nagły przełom i świadomość, że dalej już tak nie można.
Zaczęłam porządkować swoje życie. Zdecydowałam się na modlitwę o uwolnienie według pięciu kluczy Neala Lozano. Ta modlitwa może się kojarzyć z obrazami egzorcyzmów, ale dla mnie to było spotkanie z Bożym miłosierdziem. Wypowiadałam na głos, jakie chcę podjąć decyzje, komu przebaczyć, z czego zrezygnować ze względu na Boga. Na końcu była modlitwa błogosławieństwa. Nastąpił przełom. Czułam się taka czysta i lekka! Wiedziałam, że doświadczyłam miłości Boga i nie chcę tak żyć jak wcześniej.
Jakie teraz jest to życie córki Króla?
Nie chciałabym wprowadzać nikogo w błąd, że teraz moje życie jest codziennie piękne, łatwe i przyjemne. Chciałabym odczarować ten kierunek myślenia. Doświadczam trudności, wyzwań jak każda kobieta, nawet ta, która nie jest wierząca i nie spotkała jeszcze Boga. Ale życie z Bogiem nadaje mu nową jakość. Po ludzku często brakowało mi argumentów, aby wytłumaczyć i pokonać trudności, ale z Bogiem udaje mi się zmienić perspektywę. Coś, co po ludzku wydaje mi się niewygodne, to z Bogiem obfituje to bogactwem i błogosławieństwem.
„Król pragnie twego piękna” – to jeden z projektów, w którym bierze pani udział. Dlaczego takie spotkania dla kobiet są ważne i w czym mogą nam pomóc?
Dają nam poczucie jedności i wspólnotowości. W głębi serca każda z kobiet potrzebuje usłyszeć, że nie jest sama, że jest Osoba, która idzie z nią ramię w ramię. Kobiety wierzące, mające świadomość, że są córkami Boga, nie muszą sobie podkładać kłód, obgadywać się za plecami, bo wiedzą, że to, co jest nam dane, mamy od Boga. Taka perspektywa daje możliwość, aby się nawzajem inspirować, kibicować innym i cieszyć się z tego, że osiągnęli sukces. W projekcie „Król pragnie twego piękna” chcemy budować kulturę kobiet, które nie są pozostawione same sobie i mogą czuć się bezpiecznie. Mogą sobie zaufać i nie bać się tego, że zostaną potępione. Uczymy się, aby poprawić innej kobiecie „koronę” po cichu, gdy świat nie patrzy. Chcemy zwrócić uwagę, że współpraca kobiet na poziomie zawodowym może mieć zupełnie inną jakość i mocne strony jednej z nas uzupełniają słabości drugiej. Nie każdy jest jednak na takie wyzwanie gotowy.
Ewelina Salnik: Prawda o mnie nadaje moją wartość
Jak rozwijać swoją kobiecość i budować poczucie własnej wartości?
Będąc małą dziewczynką wierzyłam, że jak będę miała w szkole same piątki, to będę spełniona i szczęśliwa. Szukałam swojej wartości w akceptacji rówieśników. Budowałam też swoją wartość w oparciu o relacje z mężczyznami. Wciąż pokutuje przeświadczenie, że kobieta ma jakąś wartość tylko wtedy, kiedy u jej boku stoi mężczyzna. Jednak to prawda o mnie, że jestem dzieckiem Boga, nadaje moją wartość i powinna być jedynym lustrem, w którym warto się przeglądać. Rozwijanie się oznacza zmianę, dlatego ważne jest, abyśmy stanęły w prawdzie przed sobą i Bogiem. Łatwo jest uciekać, tłumaczyć sobie wszystko, udawać. Prawda o sobie pozwala na zobaczenie przestrzeni, nad którymi muszę jeszcze popracować, relacji, które nie są dla mnie dobre. Poznanie siebie pozwala zrozumieć, że potrzebuję czasu dla siebie, aby odpocząć i nie decydować się na zamienniki.
Kanon piękna to przecież nie tylko uroda. Jak odkryć to wewnętrzne piękno?
Od dwóch lat odkrywam, że istnieje zupełnie inny wymiar piękna – piękno stworzenia. Wiem, że nie ma na świecie drugiej takiej kobiety jak ja. Bóg złożył we mnie talenty, upodobania, potencjał, który czyni mnie niepowtarzalną. Często widzimy kobietę, nawet bez makijażu, w dresie i trampkach, a ona przyciąga naszą uwagę, budzi zachwyt. Mówimy, że bije od niej blask. To właśnie to piękno podarowane nam od Stwórcy.
Salnik: Inspiruje mnie przebywanie w towarzystwie innych kobiet
Gdzie szukać inspiracji?
W przekraczaniu schematów. To wymaga odwagi. W kulturze masowej są nam narzucane trendy, które mają określać naszą wartość. Jest też lista prestiżowych zawodów, pewien model rodziny – niejedna z kobiet odnosząc się do tych wytycznych stwierdza, że do nich nie pasuje.
To chyba dobrze!
Całe szczęście, że nie pasujesz, bo to świadczy o twojej wyjątkowości, a to błogosławieństwo, a nie przekleństwo. Małe dziewczynki są gotowe nakładać sobie filtry, aby poprawić swój wygląd na zdjęciu. Widzę wiele kobiet niespełnionych zawodowo, które ulegając presji, wybierają inny zawód niż ten, którego pragną. Pójście za głosem serca wymaga trudu, ale nie potrzebujemy odtwórców, a twórców.
A co pani pomaga?
Inspiruje mnie przebywanie w towarzystwie innych kobiet. Takie spotkania utwierdzają mnie, że nie ma rzeczy niemożliwych.