separateurCreated with Sketch.

Poszedłem do seminarium i… zakochałem się. Odszedłem i… po roku wróciłem. Ks. Tomasz Gerek opowiada o swoim powołaniu

Ksiądz Tomasz Gerek raper w teledysku do piosenki "T. M. B. J. vol.1" duetu RapBrothers
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Maciej Piech - 21.05.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Zły duch wykorzystał moją największą słabość. Dostałem kopniaka w czułe miejsce. Zakochałem się w świetnej dziewczynie. Zacząłem się okłamywać” – ks. Tomasz Gerek opowiada o pogmatwanej drodze do kapłaństwa.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Ks. Tomasz Gerek, znany fanom hip-hopu jako xTomek. Z ks. Krzysztofem Węglickim stworzył RapBrothers, pierwszy taki rapowy skład w Polsce. Nam opowiada o rozeznawaniu powołania, nawróceniu, wstąpieniu, odejściu i ponownym dołączeniu do seminarium. „Budowałem na fundamencie, który okazał się piaskiem” – przyznaje.

Maciej Piech: Jakim był ksiądz nastolatkiem?

Ks. Tomasz Gerek: Byłem bardzo zamknięty w sobie. W liceum, przez to, że miałem dysleksję, dostałem od pedagoga zakaz publicznego czytania i jakichkolwiek występów. Bóg przeprowadził mnie przez długą, trudną, ale i piękną drogę. Dziś jestem księdzem, czytam publicznie Pismo Święte, głoszę kazania, rapuję i koncertuję. Jak patrzę na punkt, z którego wychodziłem, wydaje się to wręcz niemożliwe. Dla Boga nie ma jednak nic niemożliwego! Ponadto ceniłem wolność i niezależność. Unikałem tego, co popularne i komercyjne. Dołączyłem do Wojska Gedeona. To wspólnota o charakterze modlitewno-ewangelizacyjnym działająca w diecezji płockiej, która wyrosła m.in. z doświadczeń Odnowy w Duchu Świętym i harcerstwa. W Wojsku Gedeona księżą prezentują wiarę, która jest silna, żywa, ale i pierwotna. To mnie pociągnęło w młodości do Boga.

Początek nowego życia 

Od zawsze był ksiądz blisko Boga?

Pochodzę z małej miejscowości, gdzie wszyscy chodziliśmy do kościoła. Wielu znajomych w niedzielę chodziło postać pod chórem, bo tak trzeba. Mnie charakteryzowała dociekliwość i dążenie do prawdy. Też chodziłem z tradycji na mszę, ale szybko zaczęło mnie to irytować. Chciałem zweryfikować, o co w tym chodzi. Albo Bóg jest i wchodzę w Kościół na 100%, albo Go nie ma i nie będę praktykował pustych gestów religijności. W 2008 roku, kiedy miałem 17 lat, nastąpił moment przełomowy. Odbywał się Festiwal Młodych w Płońsku. Powiedziałem Bogu: „Sprawdzam, pokaż mi, że Jesteś!”. Pan bardzo mocno dotknął mojego serca. Wyspowiadałem się z całego życia. Wyznałem grzechy, które wcześniej zatajałem. Popłakałem się. Był to reset – początek nowego życia.

Wszedł ksiądz w Kościół na 100%?

Na początku byłem trochę szalony w wierze. Zabrałem niewierzącego brata na rekolekcje. Typowe zachłyśnięcie wiarą. Od spowiedzi generalnej zaczął się powolny proces nawracania i budowania relacji z Bogiem. Musiałem popełnić wiele błędów, by oczyścić serce. Wiem, że Bóg mi towarzyszył. Poszedłem na pielgrzymkę dla dziewczyny, a spotkałem ks. Leszka Piórkowskiego, który zaprosił mnie do Wojska Gedeona. Zacząłem angażować się we wspólnocie, było to dla mnie cenne. Słowo Boże, świadectwa, sakramenty – treści, którymi się karmiłem, kształtowały moje życie. Gdy rozpocząłem studia w Warszawie, przyszła próba wiary. W stolicy nie miałem wspólnoty, zawarłem nowe znajomości. To wpłynęło na moją wiarę. Im bardziej byłem częścią „świata”, tym dalej odchodziłem od Boga. Nie da się służyć Bogu i mamonie. Dziś wiem, że chcę należeć do Chrystusa, a w „świecie” funkcjonować jako świadek Jezusa, a nie uczestnik „tamtego życia”.

Ks. Tomasz Gerek: Kapłaństwo to moja misja

Kiedy pojawiła się myśl o kapłaństwie?

Mam dwóch braci księży. Gdy obserwowałem ich rozwój i drogę rozeznawania powołania, brałem pod uwagę, że moje życie też może się tak potoczyć. To była trudna droga. W liceum powtórzyłem badanie na dysleksję. Pedagog zapytał o wyniki w nauce. Były mierne. A z badań wynikało, że oceny powinny być celujące. Zrozumiałem, że dostałem od Boga wielki dar, który zaniedbałem. Odtąd jedyna pewną rzeczą w moim życiu było to, że pragnę być blisko Jezusa, chcę rozwijać talenty. Rozpocząłem studia prawa kanonicznego. Jednocześnie formacja w Wojsku Gedeona mocno stawiała na budowanie relacji z Chrystusem. To stało się moim celem. Myśli o przyszłym zawodzie były na dalszym planie. Pierwsze silne pragnienie kapłaństwa poczułem pod koniec studiów. Wcześniej myśli o seminarium zagłuszałem.

Co nie pozwalało księdzu usłyszeć tego głosu?

W klasie maturalnej miałem dziewczynę. Czułem się komfortowo, bezpiecznie. Myślałem raczej o założeniu rodziny i pracy zawodowej niż o formacji kapłańskiej. To był mój plan na życie. Zacząłem budować na fundamencie, który okazał się piaskiem. Bóg to w ciągu dwóch lat zburzył. Rozstałem się z dziewczyną. Na studiach nie szło mi dobrze. Duch Święty powoli odkrywał przede mną inne karty ze swoją wolą. Pozwalał mi na wszystko, a jednocześnie szeptał „zobacz, może tu zrobimy inaczej…”. Po dwóch latach podjąłem decyzję o wstąpieniu do seminarium. Mocno się w niej utwierdziłem – we wspólnocie miałem więcej odpowiedzialności. Stałem się bratem dla uczestników i animatorów, miałem silne pragnienie ojcostwa postrzeganego szerzej niż bycie głową rodziny. 

Zakochałem się…

Co ksiądz czuł składając dokumenty do seminarium?

Pokój i niepewność. Pokój, że jestem we właściwym miejscu, mam czas na rozeznanie powołania, ale i niepewność, czy kapłaństwo to misja dla mnie. Mój ojciec duchowny powiedział, że pierwsze dwa lata są kluczowe w formacji seminaryjnej. Codziennie pytałem Boga: „Czy na pewno to dla mnie zaplanowałeś?”. Pierwszy rok w seminarium wspominam wspaniale. Pan dawał mi wiele światła w swoim Słowie. Dobrze czułem się w zadaniach kleryckich. Odnajdywałem szczęście w relacjach z innymi chłopakami, wzajemnie się wspieraliśmy. Najgorsze co może być po tak genialnym roku formacji to urlop wakacyjny. Taki spokojny, szczęśliwy, rozmodlony wracasz do świata pełnego pokus.

Jakie to były pokusy?

Zły duch wykorzystał moją największą słabość. Dostałem kopniaka w czułe miejsce. Zakochałem się w świetnej dziewczynie. To było tak silne, że zacząłem się okłamywać. Wbrew wcześniejszym doświadczeniom wmówiłem sobie, że jestem powołany do małżeństwa. Zbuntowałem się i poszedłem za swoimi pragnieniami. Postanowiłem, że przemęczę się jeszcze rok w seminarium i później, jeśli zakochanie nie minie, odejdę. Podczas formacji kleryckiej cały czas pielęgnowałem relację z dziewczyną. To był bardzo trudny rok. Ciałem byłem w innym miejscu niż sercem. Czułem się rozdarty. Emocje we mnie buzowały. Podjąłem decyzję o odejściu z seminarium.

Poczuł się ksiądz lepiej?

Ta relacja była dla mnie czymś wyjątkowym. Dała mi wiele radości i szczęścia. Podświadomie wiedziałem, że myśli o małżeństwie to próba ucieczki przed prawdziwym powołaniem. Widziałem jak oddalam się od Boga. Miałem potworne wyrzuty sumienia. Nie mogłem wytrzymać sam ze sobą. Nie potrafiłem poskładać własnych uczuć w całość. Dziś wiem, że bardzo niedojrzale zakończyłem tamtą relację. Z dnia na dzień przestałem się odzywać do dziewczyny. Jestem świadomy, jak silnie ją zraniłem. Żałuję. Modlę się za nią i wierzę, że jest szczęśliwa. Wtedy nie potrafiłem sobie z tym inaczej poradzić. Wiedziałem, że muszę się nawrócić. Po roku wróciłem do seminarium. 

Ks. Tomasz Gerek: Pytaj Boga o Jego wolę

Co dało księdzu to doświadczenie?

Uważam, że bardzo mnie umocniło. Wierzę, że historia mojego życia jest święta. Nie zmieniłbym w niej nic. Dziś jako kapłan jestem pewny swojego powołania. Oczywiście są dni, kiedy coś popsuje mi humor, robię sobie wyrzuty „chłopie, coś ty wybrał…?”. Później zawsze przychodzi refleksja, że jest dobrze, to moje miejsce. Jest mi też łatwiej w relacjach z kobietami. Gdy emocje zaczynają wariować, bo dostanę miłego SMS-a, wymienię miłe spojrzenia, na modlitwie się reflektuję: „Tomek, już tego doświadczyłeś, nic dobrego z tego nie będzie!”.

Co poradziłby ksiądz osobie, która doświadcza podobnych rozterek w rozeznawaniu powołania?

Bóg wykorzystuje moje doświadczenie do prowadzenia innych. Gdy byłem już kapłanem, przyszedł do mnie kleryk z dziennikiem duchowym. Wiedział, przez jakie trudności przeszedłem, poprosił o radę. Był w identycznej sytuacji. Poradziłem mu, by nie odchodził z seminarium i ograniczył kontakt z dziewczyną, w której się zakochał. Według mnie zasada jest prosta. Jeśli myśli o tym, że kapłaństwo to nie jest jego droga pojawiają się przed zakochaniem, to sprawa jest do rozeznania. Może lepiej opuścić seminarium. Jeśli jednak czuje, że Bóg powołuje go do służby jako księdza i w czasie formacji kleryckiej doświadcza zakochania, radziłbym pozostać w seminarium, ograniczyć kontakt ukochaną i maksymalnie skupić się na modlitwie i pytaniu Boga o Jego wolę.

*Więcej kawałków znajdziesz na kanale ks. Tomka na YouTube