separateurCreated with Sketch.

Latami modliła się o dziecko i pojechała na kanonizację o. Pio. Cztery dni później Bóg dał znak

San Giovanni Rotondo przed kanonizacją o. Pio

San Giovanni Rotondo przed kanonizacją o. Pio w maju 2002 r.

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
"A już ciosem była wypowiedź lekarza specjalisty, do którego pojechaliśmy aż na północ Włoch. Dowiedziawszy się, że przyjechaliśmy do niego bezpośrednio z San Giovanni Rotondo, powiedział do nas sarkastycznie: w waszym przypadku nawet cud ojca Pio nie pomoże!"

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Nie nakładaj Bogu żadnych ograniczeń!

Jedna z opowieści z życia ojca Pio to historia niezwykłego cudu, jakiego doznał niewidomy mężczyzna. Mieszkaniec włoskiego miasteczka Lecco odwiedził ojca Pio i bardzo usilnie prosił o modlitwę w jego intencji. Uklęknął i błagalnym głosem prosił świętego kapucyna, mówiąc:

Gdybym odzyskał wzrok przynajmniej w jednym oku, byłbym niezmiernie wdzięczny i zadowolony”. Zrozpaczony mężczyzna wciąż powtarzał tę samą prośbę, aż w końcu ojciec Pio zapytał: Czy chcesz, aby jedno oko było uzdrowione? Dodając, że na pewno będzie się modlił.

Według wspomnień świadka tego spotkania oczy niewidomego były jak „dwa wyschnięte i pomarszczone ziarna grochu”. Po jakimś czasie okazało się, że mężczyzna otrzymał łaskę cudu, ponieważ pojawił się w klasztorze i spotkał się z ojcem Pio. Jego oczy wyglądały normalnie i mężczyzna bardzo dziękował zakonnikowi za jego modlitwy – chociaż odzyskał wzrok tylko w jednym oku.

„Pamiętaj, nie nakładaj Bogu żadnych ograniczeń. Proś Go o wszystko, czego potrzebujesz. Proś Go o wielką łaskę” - powiedział ojciec Pio*.

Wyprosiłam dzieci u ojca Pio

- Dla mnie i mojego męża wielkim cierpieniem było oczekiwanie na dar bycia mama i tatą – mówi Beata Grzyb, która przez 20 lat była przewodnikiem po San Giovanni Rotondo. - Dosłownie męczarnia w każdym wymiarze. Staraliśmy się przez półtora roku i lekarze powiedzieli nam ostatecznie, że mamy bardzo mało szans na pojawienie się dziecka.

A już ciosem była wypowiedź lekarza specjalisty, do którego pojechaliśmy aż na północ Włoch. Dowiedziawszy się, że przyjechaliśmy do niego aż z San Giovanni Rotondo, powiedział do nas sarkastycznie: w waszym przypadku nawet cud ojca Pio nie pomoże! Cios i szok wielki!

Ale ja nie ugięłam się pod wpływem tych wypowiedzi i modliłam się dalej do mojego padre Pio, a modliłam się o wysłuchanie mojej intencji przez 9 lat! Drogę, którą musiałam przejść razem z mężem w oczekiwaniu na dziecko na pewno zna wiele małżeństw, można to porównać do golgoty. Były nawet chwile, kiedy mieliśmy z mężem wrażenie (ale to było tylko wrażenie), że Bóg nas opuścił… Wołanie w modlitwie i poszukiwanie odpowiedzi, kiedy Pan Bóg milczy. To było naprawdę trudne do zniesienia.

Zadawaliśmy sobie pytanie z mężem: dlaczego my? Dlaczego inne małżeństwa są rodzicami, a my nie? Dlaczego? Byliśmy obydwoje bezradni, można powiedzieć bez nadziei. I w takim właśnie stanie uczestniczyliśmy w kanonizacji ojca Pio, czyli dokładnie 20 lat temu, 16 czerwca 2002 roku.

Pomimo tak niezwykłej uroczystości w Rzymie i w San Giovanni Rotondo my byliśmy smutni, z poczuciem nie wysłuchanej modlitwy. Ale już cztery dni później, po kanonizacji, dowiedziałam się, że będziemy rodzicami! Niezwykła radość i wielka wdzięczność Bożej opatrzności, która nas wysłuchała za wstawiennictwem świętego ojca Pio.

Urodził się syn - Franciszek, a później córka - Klara. Dla nas był to wielki cud! Mogę jeszcze dodać, że ilekroć przyjeżdżały do San Giovanni Rotondo małżeństwa, które starały się długo o dar potomstwa, dzieliłam się swoją osobistą historią. Mówiłam, by nigdy nie tracić nadziei, cytując słowa ojca Pio: "Módl się i ufaj, Bóg jest miłosierny i wysłucha twojej modlitwy".

To prawda – mówi Beata. – Bóg zawsze odpowiada na nasze modlitwy, tylko trzeba odkryć Jego odpowiedzi.

Uzdrowiona z choroby nowotworowej

Jedną z osób, która miała szczęście uczestniczyć w kanonizacji ojca Pio jest Maria Gromadzka. – Przed wyjazdem na uroczystość kanonizacyjną zmagałam się z chorobą nowotworową. To było ciężkie i uporczywe doświadczenie, dni pełne zwątpienia. Brakowało mi siły do życia i tak potrzebnej do walki nadziei. Wyzwaniem było dla mnie wstawanie rano i normalne funkcjonowanie.

Moja rodzina i przyjaciele widząc, co się ze mną dzieje, że jest coraz gorzej, zorganizowała „szturm modlitewny” do Nieba w mojej intencji o łaskę zdrowia lub pogodzenia się z ciężką chorobą i jej konsekwencjami. Na początku mieliśmy wrażenie, że „Niebo nie drgnęło”.

Któregoś dnia w czasie kolędy nasz proboszcz, ksiądz Stanisław powiedział do nas: czy wiecie, że za kilka miesięcy, 16 czerwca w Rzymie ogłoszą świętym ojca Pio? Czy znacie życie tego niezwykłego kapucyna, stygmatyka z San Giovanni Rotondo? Czy wiecie z iloma problemami musiał się uporać padre Pio? I jeszcze miał siły, aby zbudować znany w Europie szpital, który nazywa się Dom ulgi w cierpieniu?

A czy znacie tę historię? Ks. Stanisław opowiada szczegółowo spotkanie ks. Karola Wojtyły z ojcem Pio w San Giovanni Rotondo. A potem poruszającą historię Wandy Półtawskiej, lekarki uzdrowionej z choroby nowotworowej za wstawiennictwem błogosławionego kapucyna. Opowieść księdza Stanisława dodała mi skrzydeł. Powiedziałam rodzinie, że chcę pojechać do Rzymu na ogłoszenie ojca Pio świętym. Jeszcze było trochę czasu, więc udało mi się z mężem dołączyć do grupy pielgrzymów jadących na uroczystość do Rzymu, a na drugi dzień do San Givanni Rotondo.

Pamiętam do dzisiaj w szczegółach dzień 16 czerwca 2002 roku… Miałam cały czas pokój serca, że wszystko będzie dobrze, że mam zaufać. Po powrocie do domu w dalszym ciągu leczyłam się, ale stopniowo wyniki były coraz lepsze. Dokładnie rok później dowiedziałam się od lekarzy, że jestem zdrowa. To była najbardziej radosna wiadomość jaką otrzymałam w życiu. Wiedziałam, że tą radość zawdzięczam drogiemu ojcu Pio.

Parafia ojca Pio w szczerym polu

- Postać niezwykłego kapucyna z San Giovanni Rotondo była inspiracją do powstania kościoła i parafii pod wezwaniem słynnego i kochanego na całym świecie zakonnika – mówi Elżbieta Górska z parafii ojca Pio na gdańskim Ujeścisku. Początki parafii były bardzo trudne, miały miejsce tuż po ogłoszeniu kapucyna błogosławionym (1999).

Najpierw spotkania liturgiczne i sprawowanie mszy świętej było w tzw. baraku. Wspólnymi siłami wszystkich parafian, na naszych oczach, dzień po dniu  - dosłownie – pojawiła się piękna świątynia. Można powiedzieć „w szczerym polu”. I dla nas, parafian, to naprawdę cud!

Kiedy rozmawiałam z ks. Krzysztofem Hamoncikiem, proboszczem parafii pw. ojca Pio o tym jak to się wszystko stało, w tak krótkim czasie słyszę: „Trzeba się modlić gorąco, wytrwale i z wiarą, a także „zakasać” rękawy do ciężkiej , codziennej pracy” – mówi ks. Krzysztof.  

Każda z osób, która uważa się za duchowe dziecko ojca Pio, powtarza ważną sentencję świętego kapucyna: Módl się i ufaj, Bóg jest miłosierny i wysłucha twojej modlitwy.                                                                 

* Diane Allen, „Módl się, ufaj i nie martw się, Nowe historie o Ojcu Pio”, Wydawnictwo Espirit, 2016.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!