separateurCreated with Sketch.

Św. Maksymilian Maria Kolbe: Maryjny szaleniec [anegdoty]

SAINT MAXIMILLIAN KOLBE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Elżbieta Wiater - publikacja 31.12.22, aktualizacja 04.01.2024
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Założyciel Niepokalanowa był prawdziwym Maryjnym szaleńcem, do tego świetnie wykształconym. Powodowało to, oprócz niesłychanej skuteczności, także sytuacje świetnie nadające się na anegdoty.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Dobroczynny wpływ kozieradki

Kolbe, jeszcze jako bardzo młodociany Rajmund, z całego serca chciał zostać księdzem. Do święceń potrzebował jednak odpowiedniego wykształcenia, a na posłanie go do szkoły średniej nie było ani pieniędzy, ani woli. Jego matka uważała, że księdzem ma zostać najstarszy z braci, a średni niech jej pomaga w domu, przy najmłodszym Józku. Powołanie jednak zawsze znajdzie drogę.

Otóż pewnego dnia pani Kolbowa potrzebowała dla jednego z biednych, którymi się zajmowała, ziół. Posłała więc Mundka do aptekarza, mówiąc, co ma kupić, i rzucając od niechcenia łacińską nazwę – foenum graecum. Chłopiec całą drogę powtarzał sobie tę nazwę i po osiągnięciu celu wyprawy ze śmiałością zażądał ziela, podając łacińskie określenie.

Aptekarz zadziwił się, że od biednie wyglądającego dziecka słyszy poprawną łacińską nazwę, więc zaczął drążyć, skąd ono ją zna. Ta krótka rozmowa wystarczyła mu do ocenienia, że chłopiec jest tak zdolny, że szkoda go nie kształcić, więc zaproponował: „Przychodź do mnie, a ja będę cię uczył”. I tak dzięki kozieradce (bo o to ziele właśnie chodziło) Rajmund mógł wejść na drogę, która doprowadziła go do kapłaństwa.

Postawienie przed faktem zburzonym

Mimo tego, że „Rycerz Niepokalanej” bardzo szybko zaczął osiągać nakład sięgający kilkudziesięciu tysięcy, przygotowująca go franciszkańska drukarnia nie powiększała się tak szybko. W poszukiwaniu dodatkowych pomieszczeń redakcja wraz z jej naczelnym, czyli o. Kolbe, łakomie spojrzała na dawny refektarz. Co prawda trzeba było wyburzyć zbędne ścianki działowe i odpowiednio wzmocnić podłogę, jednak przestrzeni byłoby zdecydowanie więcej.

Gwardian (przełożony) się zgodził. Niestety, na wieść o tym dwaj inni współbracia uznali, że można w byłym refektarzu urządzić miejsca spotkań dla grup młodzieży. Istniała obawa, że przełożony zmieni decyzję. I wtedy ekipa „Rycerza” uknuła podstępny plan.

Współbracia byli przyzwyczajeni do nocnych hałasów, bo żeby zdążyć z drukiem, wydawnictwo czasem pracowało całą dobę. Nie zdziwiły ich więc łomoty dobiegające z dolnego piętra budynku.

Rano jednak przeżyli szok innego rodzaju – ścianek działowych nie było, za to przestrzeń wypełniały sprzęty drukarni, był nawet fragment z betonowym postumentem oraz kurz, całe kłęby kurzu. Po prostu o. Kolbe i współpracownicy postanowili wykorzystać posiadaną zgodę gwardiana i postawić braci przed faktem dokonanym.

A że przy okazji zapomnieli, by wynieść przygotowane w kuchni na śniadanie kawę i mleko, przez co do nich nakurzyli? Cóż, cały konwent miał okazję popościć w intencji powodzenia „Rycerza Niepokalanej”…

Ostrożnie z żartami

Niepokalanów rozwijał się w szalonym tempie, także dlatego, że było do niego mnóstwo powołań. Docenił to podczas wizytacji w maju 1929 r. prowincjał, wtedy jednak o. Maksymilian się pożalił, że wprawdzie przychodzą bracia, ale brak kapłanów. Przełożony zażartował: „To załóżcie seminarium niższe z internatem, a będzie mieli księży”.

Jakież było jego zdziwienie, kiedy w czerwcu na jego biurku wylądowały plany seminarium misyjnego autorstwa braci Kolbów (do franciszkanów wstąpił też najmłodszy, Józef). Co więcej, miało ono ruszyć… od września tego samego roku.

Bracia uznali żart za świetny pomysł i złapali prowincjała za słowo. A ten, po wstępnym chwyceniu się za tonsurę, przystał na ich projekty. Cóż, trzeba uważać, kiedy się dowcipkuje w towarzystwie zapaleńców.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!