Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Maria Magdalena przy grobie Jezusa
To chyba jedno z najbardziej wzruszających spotkań, jakie możemy znaleźć na kartach Ewangelii.
Maria Magdalena, która przychodzi w poranek zmartwychwstania do grobu, aby obmyć i namaścić ciało Jezusa, zastaje odsunięty kamień zamykający dostęp do wnętrza, a sam grobowiec – pusty. Biegnie poinformować o tym apostołów, a później wraca ponownie do grobu i staje przed nim płacząc.
Co musiała wtedy przeżywać w swoim sercu ta wierna Jezusowi niewiasta, która tyle Mu zawdzięczała? Przecież to Jezus uwolnił ją od panowania złych duchów, a ona z kolei towarzyszyła Mu podczas męki, trwając jako jedna z nielicznych pod Jego krzyżem. Gdy wydawało się, że ta pełna bólu historia już się kończy, oto nagle znika ciało jej Mistrza.
Co się stało? Ktoś je wykradł? Kto mógł porwać się na to, aby naruszyć spoczynek zmarłego? To zbyt wiele jak na zbolałe serce Marii. Nic więc dziwnego, że wraca do grobu i w swej bezradności po prostu płacze. I właśnie w ten moment jej życia wkracza ze swą miłością zmartwychwstały Pan.
„Nie zatrzymuj mnie”
Św. Jan, opisując spotkanie Marii Magdaleny z Jezusem, zwraca uwagę na fakt, że w pewnym momencie płacząca kobieta nachyliła się i spojrzała do wnętrza grobu. Możliwe, że wcześniej czyniła to już dziesiątki razy. Tym razem jednak w głębi ukazują się jej dwaj aniołowie i pytają, dlaczego płacze.
Zaraz potem sam Jezus staje obok niej i zadaje jej to samo pytanie (por. J 20, 15). Jednak Maria nie poznaje swego Mistrza. Może nie widzi dobrze przez łzy, może spuszcza wzrok lub odwraca głowę, aby je ukryć. Myśli, że to ogrodnik. Dopiero gdy Jezus wypowiada jej imię, wszystko się zmienia.
Jak reaguje kobieta? Wyrywa się z jej ust uroczysta aramejska formuła: Rabbuni – „Nauczycielu” (J 20, 16). Może chce Go dotknąć, upaść mu do nóg i objąć je? Może w jakiś inny sposób pragnie okazać swoje przywiązanie i miłość? Nie wiemy tego. Znamy tylko reakcję Jezusa, która może budzić pewne zdumienie. Jezus bowiem mówi do niej: „Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego” (J 20, 17).
Skąd takie zaskakujące zachowanie Jezusa? Wszak św. Mateusz w swojej Ewangelii pisze, że gdy Zmartwychwstały ukazał się niewiastom, pozwolił im podejść do siebie, a one objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon” (por. Mt 28, 9). Dlaczego więc tym razem – według relacji św. Jana – postąpił tak zachowawczo? A może odpowiedź nie tkwi w tym, na co nie pozwolił Marii, ale raczej – co nam przez swoje słowa uświadomił?
Dotykanie Boga
W greckim tekście Janowej Ewangelii pojawia się czasownik ἅπτομαι (haptomai), co znaczy dosłownie: dotykać. Co więcej, Jezus swoje słowa umieszcza w kontekście informacji o tym, co za chwilę ma się stać – Jego wstąpienia do Ojca.
Może więc to nie zakaz ale zapowiedź – obietnica tego, co będzie przywilejem Jego braci po wniebowstąpieniu; przywilejem także każdego z nas? Wówczas uwielbione człowieczeństwo Chrystusa i ukryte pod jego szatą bóstwo nie będą dostępne tylko „lokalnie”, dla wybranej grupy uczniów, którym Jezus akurat się ukaże.
Każdy z nas, w każdym miejscu i w każdym czasie będzie mógł przez moc i miłość Ducha Świętego dotykać Jezusa w wierze. Nic dziwnego. Jak zapowiedział nasz Mistrz, jesteśmy Jego braćmi, dziećmi Niebieskiego Ojca, a kto ma relację z Ojcem, Synem i Duchem Świętym, zawsze z Nimi przebywa. Wtedy cały świat staje się jego domem, a on wszędzie jest u siebie.