separateurCreated with Sketch.

Posłali do Pierwszej Komunii siedmioro dzieci i sami je przygotowali [świadectwo]

Pierwsza Komunia święta
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jarosław Kumor - 01.06.23
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Poszliśmy po Pierwszej Komunii na „zwykłą” niedzielną mszę i rozpłakałam się, widząc klęczącą obok mnie córkę, która jest już na tym samym poziomie „zaawansowania”, jeśli chodzi o uczestnictwo w Eucharystii. Uczę się od moich dzieci tej prostoty wiary, dziecięcej miłości – mówi Wanda Mokrzycka, żona i mama 11 dzieci.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Sami przygotowujemy dzieci do Pierwszej Komunii

Jarosław Kumor: Posłaliście już do Pierwszej Komunii Świętej siódemkę dzieci. Z tego, co wiem, przygotowania wyglądały różnie – nie zawsze w zwykłym szkolnym trybie.

Wanda Mokrzycka: Owszem. Najstarsza córka poszła do Pierwszej Komunii ze swoją klasą, a razem z nią przystępował też jej młodszy o dwa lata brat. Po kilku latach Pierwszą Komunię miały wspólnie dwie kolejne córki i można powiedzieć, że była to powtórka – jedna z klasą, druga w ramach wczesnej Komunii.

Kolejna córka poszła do Komunii z parafialną grupą dzieci, choć była dużo młodsza, a ostatnia dwójka, która jest już po Pierwszej Komunii – syn i córka – mieli swoje indywidualne uroczystości.

Rozumiem, że zwłaszcza do tej wczesnej komunii przygotowywaliście dzieci samodzielnie. Jaki był wasz pierwszy krok? Po prostu poszliście z tą sprawą do proboszcza?

Dokładnie tak. Proboszcz nas zna, więc nie było kłopotu.

Wystarczyło, że was zna? Nie trzeba było jakichś specjalnych kompetencji?

Nie. Wiesz, jeżeli jesteś wierzącym rodzicem, to już masz kompetencje. Od początku towarzyszyło nam przeświadczenie, że do Pierwszej Komunii i do pierwszej spowiedzi przygotowują głównie rodzice i w przypadku każdego naszego dziecka tak było. Katecheza w szkole była elementem pomocniczym.

Przygotowania polegają u nas po prostu na rozmowach. To jest główna metoda. Widzimy, że dziecko jest gotowe, by wejść na ścieżkę przygotowania do Pierwszej Komunii, gdy mówi świadomie o tym, że chciałoby już przyjąć Pana Jezusa i widać, że potrafi rozeznać, co jest dobre, a co złe, więc można je też przygotować do pierwszej spowiedzi. Jako rodzice, łatwo możemy to dostrzec.

Zresztą ja uważam, że całe wychowanie naszych dzieci spoczywa tylko w naszych rękach. Mamy współgrać ze szkołą, ale nie powinniśmy przerzucać tego ciężaru na instytucję, placówkę. To nasza odpowiedzialność, a dobra współpraca ze szkołą, w tym przypadku katechetą, może pomóc. Dlatego zagadujemy, rozmawiamy, wspieramy się wzajemnie. Wiemy, że nauczyciele też nie mają łatwo, ale da się znaleźć wspólną linię.

Wzruszenie nowym etapem wiary

O czym rozmawialiście w ramach przygotowań – tak od strony merytorycznej?

Były to oczywiście tematy wokół Eucharystii i ogólnie wiary. Co ważne, wszyscy uczestniczyli w rozmowach. Starsze dzieci mówiły o swoich doświadczeniach. Opowiadaliśmy o tym, co nam daje komunia święta i spowiedź, do czego powinniśmy dążyć w życiu z Panem Bogiem.

Omawialiśmy też np. modlitwę „Ojcze nasz”. Linijka po linijce rozważaliśmy wieczorem, co to znaczy np. „bądź wola Twoja”. Dzieci znajdowały świetne przykłady. Usłyszałam: „jak ty mi każesz sprzątać stół po posiłku, to wtedy jest twoja wola, a nie moja”. I wtedy mamy przestrzeń do wytłumaczenia, że na pierwszy rzut oka to jest bez sensu, ale potem mamy schludne miejsce, możemy ugościć kogoś, kto wpadnie znienacka. Nie musimy się wstydzić.

Pokazywaliśmy dzieciom, że wchodzą w przeżywanie zjednoczenia z Panem Jezusem – na takim samym poziomie, jak ja, mój mąż, moja mama, dzieci, które już przystąpiły do Pierwszej Komunii. Przyjmujemy ten sam chleb eucharystyczny.

To zresztą dla mnie osobiście było bardzo wzruszające, gdy po takiej parafialnej Pierwszej Komunii, gdy dzieci w równych rządkach przyjęły ten sakrament, poszliśmy na „zwykłą” niedzielną mszę i tuż obok mnie klęczało nasze dziecko. Rozpłakałam się, uświadamiając sobie, że jesteśmy na tym samym poziomie „zaawansowania”, jeśli chodzi o uczestnictwo w Eucharystii.

Możemy się uczyć od siebie wzajemnie. Jezus mówi o tym, byśmy byli jak dzieci. One uczą się czegoś ode mnie, ale ja uczę się też od nich tej prostoty wiary, dziecięcej miłości.

Pierwsza Komunia święta

Jaka jest różnica w przeżywaniu przez dzieci przygotowań w zwykłym trybie szkolnym i tych wczesnych?

Z dziećmi przygotowywanymi wcześniej jest łatwiej. Nie są skażone taką komunijną famą, która niesie się po szkole – że Komunia to prezenty, że to jest czas, kiedy rodzice robią wielkie ucztowanie. Te dzieci są bardziej chłonne, nie są pazerne na to, co doczesne, są żądne zarówno wiedzy, jak i bliskości z Panem Jezusem.

Często czas przygotowań do wczesnej Komunii to też okres, kiedy dzieci miewają np. wymyślonego przyjaciela i rozmawiają z nim przed snem. Myślę, że to jest dobry moment, żeby ukazać dzieciom relację z Panem Jezusem. Łapią wtedy zupełnie naturalnie, że jest taki Ktoś, kogo można nie widzieć, ale można Go kochać, rozmawiać z Nim. To nie jest dla nich dziwne, bo same z siebie często tego doświadczają na bieżąco.

Zależało nam też na tym, by goście, którzy przychodzili na przyjęcie komunijne, przede wszystkim zwracali uwagę na modlitwę. Chrzestnych prosiliśmy, by napisali listy do swoich komunijnych chrześniaków o swojej relacji z Panem Bogiem i dzieci świetnie to przyjęły. Oczywiście nie wszystkim pasowało zminimalizowanie materialnego wymiaru przyjęcia komunijnego. My natomiast cieszymy się tym, co po tych uroczystościach nam zostało – listami i związanymi z nimi wspomnieniami.

Biały tydzień – pomysły

Dwójka waszych dzieci miała indywidualną Pierwszą Komunię. Dlaczego?

Wyjaśnienie jest proste – pandemia. W przypadku syna, który przyjmował w tych warunkach Pierwszą Komunię, mieliśmy zaskakującą historię. Ustaliliśmy z proboszczem mszę na końcówkę czerwca – odprawianą dla nas, z bliskimi, z zachowaniem ograniczeń pandemicznych. I wyobraź sobie, że dzień wcześniej dopadła nas jelitówka. W ostatniej chwili musieliśmy wszystko odwoływać. Uroczystość odbyła się dwa tygodnie później, już w takim typowym sezonie wakacyjnym.

Co ważne, nasz syn ani myślał odpuszczać biały tydzień. Sprawiał innym uczestnikom liturgii wielką radość. Przychodził w albie, w której przyjął po raz pierwszy Pana Jezusa. Ludzie byli mocno poruszeni tym, że dziecko się nie wstydzi, że mu zależy. Jakaś pani miała przy sobie jagody i chciała się z nim podzielić, więc dostaliśmy słoiczek (śmiech). Po prostu tak bardzo ją poruszyła ta radość i wytrwałość naszego syna. Przyjął po raz pierwszy Pana Jezusa i pilnował tego, żeby być z nim teraz codziennie.

Biały tydzień to też szczególny czas. Mieliście jakieś konkretne sposoby, by dobrze go przeżyć?

Dla nas było ważne, żeby cała rodzina uczestniczyła w mszach “białotygodniowych”. To jest wyzwanie, ale też przedłużenie świętowania, trochę taka oktawa. Wiadomo – jest wiosna, dzieci bawią się świetnie na podwórkach, a ty rodzicu masz teraz zabierać je codziennie do kościoła…

Staraliśmy ściągać je z tego podwórka dużo wcześniej, mieć już przygotowane ubrania, nie robić nic nagle i w pośpiechu. Dziecko nie ma wtedy przeświadczenia w stylu: „znowu ten głupi kościół, przez to muszę zrezygnować z genialnej zabawy z rówieśnikami”.

Ważne jest też to, że dzieci uczestniczą w białym tygodniu w grupie. Można to porównać z wyjazdem w góry. Kiedy dziecko idzie tylko z rodzicami, to najczęściej strasznie marudzi, a jeżeli ma obok rówieśników, to dociera na szczyt o wiele szybciej, niż rodzice, bo dzieci wzajemnie pozytywnie się nakręcają.

Dobrze jest też mieć wytyczne na każdy dzień białego tygodnia. U nas jest tak, że np. pierwszego dnia jest modlitwa za rodziców, drugiego za rodzeństwo, trzeciego za kapłanów, za rówieśników itd. Jest to element jakiegoś celu do spełnienia. Współgramy w tym z proboszczem, bo to jego propozycja. Można też zaakcentować koniec białego tygodnia, np. urządzić piknik.

To nie jest trudne, a można po prostu się ucieszyć, że to początek nowej drogi naszego dziecka, a z drugiej strony też koniec tej swoistej oktawy. Myślę, że takie pomysły mogą zmotywować dzieci, żeby korzystały z tej wielkiej łaski bycia codziennie z Panem Jezusem w białym tygodniu.

Pierwsza Komunia święta

Co po Komunii i białym tygodniu?

Uroczystości się zakończą, biały tydzień minie. Zwracacie uwagę, by wraz z nim nie przeminął duchowy kapitał tego czasu?

Oj tak. Przede wszystkim pilnujemy spowiedzi, bo wakacje często jej nie sprzyjają. A chcemy, by dziecko nabierało dobrych nawyków. Ważne jest dla nas, żeby nie tylko przed Komunią rozmawiać z dziećmi o tym, co się w nich dzieje, ale też po Komunii. Można np. podpowiedzieć dzieciom, jak się modlić w czasie dziękczynienia po komunii na mszy. Można podzielić się tym, co wtedy wypowiadamy, jakimi słowami się modlimy. Rozmawiamy o tym, w jaki sposób na bieżąco w codzienności przeżywamy Eucharystię.

Na koniec pomówmy o pielgrzymkach. Częsty jest zwyczaj wyjazdów grupowych, ale wy macie taką tradycję rodzinną…

I nawet nie wiem, skąd ona się wzięła. W każdym razie tak – odwiedzamy sanktuaria patronów naszych dzieci. Byliśmy w Kaliszu u św. Józefa, u św. Jadwigi w Trzebnicy. Przed nami św. Kinga w Starym Sączu. Byliśmy też na Jasnej Górze. Traktujemy je jako okazję do spędzenia czasu rodzinnie, w zawierzeniu i modlitwie.

Jest to też czas zwiedzania. Dzieci przygotowują nam historyczne zagadnienia z danego miejsca, a dziecko które przyjęło Pierwszą Komunię przygotowuje informacje o swoim patronie. W końcu warto wiedzieć, do kogo jedziemy. Są też bardziej przyziemne zalety takich wyjazdów. Jako rodzina, rzadko jemy poza domem, więc restauracja i wspólny obiad to zawsze dla nas duże wydarzenie.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.