separateurCreated with Sketch.

Chciała zdobyć miłość dzięki magii, ale pewnego dnia usłyszała głos [świadectwo czytelniczki]

Młoda dziewczyna spogląda w dal w niespokojnym krajobrazie

Zdjęcie ilustracyjne

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 05.06.23
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Ada szukała miłości życia parając się magią. Zamiast związku znalazła rozpad. Bóg nie zostawił jej samej!
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Pan Bóg wyciągnął mnie z bagna New Age. Minęło już sporo czasu – w tym roku 14 lat – ale ja nadal wszystko pamiętam i jestem wdzięczna Bogu, bo dostałam tak jakby nowe życie, a moja zmiana przyniosła pozytywne skutki także w moim otoczeniu. 

Od jednej magicznej rewelacji do drugiej

W New Age „wdepnęłam” – tak to określam  – na studiach. Szukałam sposobu na… stworzenie związku! Uznałam, że modlitwa o właściwego mężczyznę nie przynosi efektów, więc postanowiłam poszukać pomocy gdzieś indziej. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, do kogo prowadzi ta inna droga i kto za tym stoi. 

Dużo czytałam o energiach, mocach, czarach, rytuałach magicznych, programowaniu podświadomości; zrobiłam sobie miłosny amulet, kupiłam bransoletkę i pierścionek, które rzekomo miały przyciągnąć miłość. Do tego doszedł też tarot, zainteresowanie synkretycznymi kultami praktykowanymi na Karaibach i w Brazylii i jeszcze inne niebezpieczne fascynacje. Potem, już po nawróceniu zauważyłam, że jedna praktyka, jakaś „magiczna rewelacja”, prowadziła mnie do kolejnej. Miałam w domu ezoteryczne książki i czasopisma.

„Nie uważałam tego za coś złego”

Wchodziłam w to coraz bardziej, jednocześnie oddalając się od Boga. Owszem, chodziłam do kościoła i to regularnie, ale do komunii coraz rzadziej. Oczywiście wtedy nie spowiadałam się z parania się New Age, bo nie uważałam tego za coś złego. Ta magiczna sfera wydawała mi się czymś fascynującym i wierzyłam, że dzięki określonym praktykom zdobędę miłość i zapewnię pomyślność finansową w domu rodzinnym. Ale działo się coraz gorzej. 

W miłości szczęście nie przychodziło – tylko na krótko, pojawiały się jej atrapy, a ja mimo wszystko szłam głębiej w New Age. Popsuła się atmosfera w domu. Głęboko do szafy schowałam różaniec. Szczególną niechęć czułam do Pana Jezusa, uważałam go za szarlatana – to słowo słyszałam w głowie w odniesieniu do Niego. Gdy byłam na mszy, w myślach słyszałam negatywne komentarze do słów prowadzącego nabożeństwo księdza. Czasem, gdy czytałam zbyt dużo ezoterycznych tekstów, miałam męczące sny o tej tematyce. 

„Do dziś pamiętam ten głos”

Boję się myśleć, co by się ze mną stało, gdybym pewnego dnia skontaktowała się w sprawie rytuału miłosnego z osobą zawodowo parającą się magią! Już miałam kupić rytuał. Ale nie zrobiłam tego, bo wewnętrzny głos przestrzegł mnie z taką siłą, że do dziś to pamiętam. Czy to był mój Anioł Stróż? Miałam wrażenie, że ktoś takim spokojnym, ale zdecydowanym głosem mówi do mnie po imieniu, żebym tego nie zrobiła, bo będę żałować. Do dziś pamiętam i słyszę tamten głos. 

W pełni nawróciłam się jakieś pół roku później. Przypadkiem – czyli nieprzypadkowo, znając pomysły Pana Boga – trafiłam na artykuł w jednej z gazet katolickich o niebezpieczeństwie, jakie niesie ze sobą New Age i magia. I wtedy otworzyły mi się oczy, bo przeczytałam o sobie, o tym, jak sama sobie szkodzę, a przy okazji innym, bo mój grzech rzutował na moich bliskich i na moją pracę zawodową. 

Wzloty i upadki

Zaczęłam wielkie porządki życiowe: te duchowe i te w domu, bo trzeba było powyrzucać wszystkie rzeczy związane z New Age. Modliłam się, spałam z różańcem w ręce, czytałam dużo chrześcijańskich artykułów. Mówiłam sobie wtedy, że jestem na detoksie. Oczywiście byłam też u spowiedzi, a ksiądz powiedział, że byłam nad przepaścią, ale to Matka Boża mnie uratowała. Czułam, jak z dnia na dzień moje życie zmienia się na lepsze: sytuacja w domu, w pracy. Czułam te zmiany wręcz fizycznie, a one motywowały mnie do dalszej pracy

Raz tylko, na krótki czas, miałam nawrót, po kilku miesiącach, gdy znów zaczęłam wchodzić na strony internetowe z podejrzaną pseudoduchowością. Na szczęście szybko się ocknęłam i przestałam to robić. 

Nadeszła odpowiednia chwila

Bóg odmienił moje życie. Pomogła mi też Matka Boża, św. Rita, którą odkryłam, gdy byłam jeszcze pogrążona w New Age i znajdowałam się w depresyjnym nastroju. Św. Michał Archanioł, mój Anioł Stróż. Wszystko zaczęło się tak dobrze układać, stałam się nowym człowiekiem. Trafiłam na mszę o uzdrowienie, dbałam o modlitwę osobistą. 

Kryzysy się zdarzały, bo długo jeszcze musiałam czekać na miłość. Myślę, że Bóg najpierw dał mi czas na wyleczenie zranień, a kiedy nadeszła, parafrazując Koheleta, najwłaściwsza chwila, spotkałam wspaniałego mężczyznę, który od kilku lat jest moim mężem. Bez magicznych rytuałów – dzięki Bogu i dzięki modlitwie (w pewnym momencie przystąpiłam do projektu „Róża” – to różańcowa modlitwa za przyszłego małżonka). 

Chwała Panu, dziękuję, bo mnie wybawił, wyciągnął z bagna i uporządkował moje życie. I prowadzi cały czas.

Ada

Tytuł, lead, śródtytuły i podkreślenia pochodzą od redakcji Aleteia Polska

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.