separateurCreated with Sketch.

„Zwariuję, ty się nią zajmij”. Co czują dzieci, gdy mówimy ponad ich głowami

Dziewczynka zakrywa sobie uszy, za jej plecami kłócą się jej rodzice wskazując na nią.
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Dziecko to człowiek, który ma uszy i oczy, widzi i słyszy, i dotykają go zarówno treść rodzicielskich komentarzy, jak i ich forma.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

„No i znowu nie pójdzie do szkoły! Zwariuję przez te jej choroby!”. „Teraz ty się nim zajmujesz, ja mam wolne” (żona do męża, podając mu do rąk dwulatka). „Nie mam pomysłu, co z nią robić, jestem wykończony” (mąż do żony). „Dzieci są tylko na mojej głowie!”. „Weź ją, znowu się posikała”. To kilka tekstów, które mogą być wypowiadane w ponad głową dziecka. Gdy rodzice używają podobnych stwierdzeń, pomijają to, że słuchaczami są również osoby, których te słowa dotyczą.

Dziecko widzi i słyszy

Takie okrzyki, które zazwyczaj stają się wyrazem rodzicielskiej bezsilności czy przytłoczenia, byłyby nie do pomyślenia, gdyby dotyczyły obecnych w pobliżu dorosłych przyjaciół, znajomych czy współpracowników. Gdybyśmy przy kimś znajomym, kto właśnie wpadł, westchnęli: „Znowu przyszła nie w porę, miałam właśnie wyciągać pranie!” albo „Weź z nim pogadaj, bo ja już dziś mam wszystkiego dosyć” – byłaby to pewnie ostatnia wizyta i ostatni akcent naszej przyjaźni czy nawet relacji koleżeńskiej. Nasi goście uznaliby takie teksty za wysoko obraźliwe, gdyż mówienie o kimś obecnym tak, jakby go nie było w pobliżu, jest wyrazem kompletnego lekceważenia.

Podobnie jeśli nasze uwagi dotyczyłyby osobistych spraw człowieka, z którym dzielimy przestrzeń. „Znowu najadł się czosnku i śmierdzi mu z ust”. „Tyle ugotowałam, a ona nic nie chce jeść”. „Weź mu powiedz, żeby się przebrał, bo wygląda w tych ciuchach jak pajac”.

W świecie osób dorosłych uznajemy, że to, co dotyczy wyglądu, ciała, zapachu, nawyków żywieniowych – należy do intymnego świata tej osoby i nie powinno być komentowane, a już na pewno nie w sposób grubiański. W przypadku dzieci jednak nie zawsze bywa to dla rodziców jasne. Jakby nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, że dziecko to człowiek, który ma uszy i oczy, widzi i słyszy, i dotykają go zarówno treść rodzicielskich komentarzy, jak i ich forma.

Dorosła osoba poczułaby się słusznie urażona, gdyby rozmowa między innymi ludźmi toczyła się ponad jej głową i naruszała jej osobiste granice. Umiałaby jednak raczej pomyśleć: „Cóż to za brak wychowania!” i „Nie chcę tu spędzić ani chwili dłużej!”. Dzieci jednak nie posiadają narzędzi do tego, by zostawiać lekceważące uwagi przy jej autorach i nie potrafią pomyśleć: „Jakie to chamskie”. To, co rodzice o nich mówią, przykleja się bardzo łatwo do ich psychiki jako informacja o nich samych.

Wybrakowane i niegodne miłości

Co powstaje więc w głowach dzieci, gdy słyszą zdania tego typu? Zaczynają myśleć o sobie, że są dla swoich rodziców ciężarem nie do udźwignięcia. Że swoimi chorobami i faktem posiadania ciała wraz z jego potrzebami jakoś swoich opiekunów „uszkadzają” i nadwyrężają, czyniąc ich nieszczęśliwymi. Nie wiadomo naprawdę, ile na przykład kobiet, które nawykowo odkładają na później wizytę w toalecie (a potem zgłaszają się do lekarza z problemem nietrzymania moczu), słyszało „O, znowu się posikała”.

Dzieci, które dużo słyszą brutalnych słów o tym, że w szczególności ich ciało jest źródłem cierpienia dla ich rodziców, nie przestają kochać swoich opiekunów, ale przestają kochać swoje ciało. Stają się w swoich myślach „brudasami”, „intruzami”, „kulą u nogi”, w związku z tym przestają zauważać swoje potrzeby. Uważają się za wybrakowanych i niegodnych miłości. Zapamiętują także, że muszą bardzo się starać, by zadowolić swoich rodziców, a ich ciepłe uczucia w stosunku do nich są czymś niestałym i kruchym.

Bezpieczeństwo i pewność, że kochasz

Lekceważenie ze strony rodziców upośledza poczucie własnej wartości u dzieci i zostawia w nich zarówno ból psychiczny, związany z niezaspokojoną potrzebą szacunku i miłości, jak i wzorzec, w jaki sposób mogą być traktowane przez innych ludzi. Kiedyś więc mogą nie zauważyć, że ktoś ich nadużywa albo odnosi się do nich bez szacunku. I ogromnie się starać, by nie wypaść z łask ludzi, którzy pojawili się w ich życiu.

Dlatego – jeśli mamy ochotę westchnąć i zakląć z powodu niełatwych niespodzianek, jakie sprawiają nam nasze pociechy (jak angina, obsikane spodnie czy wylany na stół sok), lepiej to zrobić w innym pokoju, w łazience czy w garażu. Poszukać innego dorosłego, któremu będziemy mogli opowiedzieć, jak mamy dość. Dla dobra swojego i innych dobrze także, jeśli organizujemy sobie wsparcie, by nie doprowadzać siebie do stanu przeciążenia i wypalenia. Jeśli dbamy o siebie, nasze napełnione kubeczki potrzeb pozwalają nam myśleć o tym, co czują i czego potrzebują dzieci. A potrzebują przede wszystkim bezpieczeństwa i wiedzy, że je szanujemy i kochamy, choćby nie wiem, co.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!