Aleteia logoAleteia logoAleteia
sobota 27/04/2024 |
Św. Zyty
Aleteia logo
Duchowość
separateurCreated with Sketch.

Matka Boża Częstochowska zrobiła diametralnie porządek w moim życiu [świadectwo]

Jasna-Gora-Czestochowa-shutterstock_1030946521.jpg

Shutterstock

Iwona Flisikowska - 26.08.23

„Jestem bardzo wdzięczny Bożej Opatrzności i LUDZIOM ULICY. Bez nich nie byłbym w stanie zmienić swojego życia. Maryja dała mi szansę i ja jej nie stracę” – opowiada Tadeusz.

O tym, jak można przeżyć Pieszą Gdańską Pielgrzymkę na Jasną Górę, dołączając do pielgrzymów nawet na ostatnim etapie ponad 500-kilometrowej trasy, mogłam się przekonać wybierając się w drogę ze Wspólnotą LUDZIE ULICY.

Życie na ulicy

– Przez 10 lat żyłem i mieszkałem jako młody człowiek – dosłownie – na ulicy. Dlaczego tak się stało? Dużo by opowiadać i to całymi godzinami. Doświadczyłem tego, że można wszystko stracić z dnia na dzień. Dach nad głową, pracę i siły do życia: mieć kolegów czy „przyjaciół” , którzy zamiast Cię prowadzić do lepszego życia, ciągną w dół i dzielą potem z Tobą życie na ulicy – opowiada mi Tadeusz.

Z niedowierzaniem dopytuje o „mieszkanie” na ulicy w samym sercu gdańskiej starówki. Wydaje mi się to prawie niemożliwe w tak eksponowanych miejscach, o których wspomina i wymienia Tadeusz.

– Ale jak radziłeś sobie w mroźne zimy? Skoro nie nocowałeś w noclegowniach? Jak byłeś w stanie spać przez całą noc na mrozie?

– Zwyczajnie – odpowiada Tadek. – Po prostu miałem dwie stare kołdry, jedną bezpośrednio na ziemi, a drugą się okrywałem.

– A co z codziennym funkcjonowaniem, kiedy braknie dostępu do ciepłej wody, gdzie można się umyć, wykapać? – ciągnę temat „normalnego życia”.

– Zawsze znalazł się ktoś, kto w tym temacie mi pomógł – opowiada młody mężczyzna. – W pobliżu były różne miejsca, instytucje, gdzie można było wejść i umyć się w łazience, najlepiej jakimś „roboczym” wejściem. Dla mnie najważniejsze w ciągu dnia było zdobycie ciepłego posiłku, szczególnie jesienną i zimową porą. Od mieszkańców, czy osób, które pracowały w pobliżu „mojej ulicy” otrzymywałem od czasu do czasu jedzenie. Całymi latami nic się nie zmieniało, dopóki nie spotkałem po raz pierwszy Wspólnoty LUDZIE ULICY.

Pielgrzymka i omdlenie

W ubiegłym roku, dokładnie w sierpniu, zostałem zaproszony przez lidera tej niezwykłej – i jak się okazuje, opatrznościowej wspólnoty – Macieja Filińskiego na wspólny wyjazd. Chodziło o to, aby dołączyć do ostatniego etapu Gdańskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę. Wyjechaliśmy nocą z Gdańska autokarem, do którego były zaproszone m.in. takie osoby jak ja. Dosłownie zabrane z ulicy, ale ze stuprocentowym zaufaniem od osób ze wspólnoty. Był przy mnie Maciej, ale też Ania Sikorska. Oni czuwali przy mnie na krótkim odcinku (ok.16 km pieszo) z Kamyka na Jasną Górę.

Pamiętam, że dotarłem na trzeźwo, była uroczysta msza święta w Cudownej Kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej. Wiadomo, że odwiedzanej nie tylko przez nas, Polaków, ale ludzi z różnych zakątków świata. Nie wiem kiedy i nie wiem jak ale, kiedy wyszedłem na dziedziniec, dostałem ataku padaczki. A może to było „tylko” omdlenie?

Źle było ze mną. Ania bardzo się przestraszyła, ale razem z ks. Adrianem Jóźwiakiem, naszym duszpasterzem oraz Maciejem pospieszyli mi z pomocą. Kiedy powróciłem do sił, stopniowo dzień po dniu, zaczęło zmieniać się moje życie. Nagle przyszła propozycja, że mogę zostać zatrudniony jako piekarz w Domu Miłosierdzia w Koszalinie. To było coś niesamowitego! Otrzymałem mieszkanie i pracę etatową.

Od roku nie piję, pracuję, bo jak się okazało wypiekam coraz bardziej doceniane różnego rodzaju pieczywo, zwłaszcza „swojskie” chleby, do których mam swoje sprawdzone receptury, bo przecież z zawodu jestem piekarzem.

„Od dziś przestaję pić”

– Ale jak to się stało, że przestałeś pić? – Dopytuję. – Czy może po tych wielu latach uzależnienia potrzebowałeś jakiejkolwiek formy detoksu?

– Zwyczajnie – odpowiada mi Tadeusz. – Powiedziałem sobie rok temu, po przyjeździe z Jasnej Góry i po tych wszystkich perypetiach po wyjściu z kaplicy, że „od dziś przestaję pić”. Matka Boża Częstochowska zrobiła diametralnie porządek w moim życiu. Poszedłem też do spowiedzi po wielu latach, to mi naprawdę dało szansę, aby realnie zacząć wszystko od początku (znajomy poszedł po 40 latach do spowiedzi…).

Jestem bardzo wdzięczny Bożej Opatrzności i LUDZIOM ULICY. Bez nich nie byłbym w stanie zmienić swojego życia. Maryja dała mi szansę i ja jej nie stracę – puentuje Tadek.

Dramaty ludzi ulicy

W samochodzie, którym wyruszyliśmy o czwartej rano, aby w tym roku dołączyć na ostatni odcinek Gdańskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę, zaległa „wielka cisza”. Po chwili pytam Macieja, który zaprosił mnie na pielgrzymkową trasę ze swoimi podopiecznymi, pytam jak to się stało, że powstała akurat taka wspólnota z myślą o ludziach, którzy całymi latami nie są w stanie wyjść z „ulicy”: żyją i mieszkają na niej. Lecz, co to za życie? Dla osób niemających żadnej nadziei, aby cokolwiek się zmieniło, przyzwyczajeni do tego, że takie chore warunki stają się z biegiem czasu „stylem i sposobem” (?) na życie.

– Nasze korzenie to Wspólnota Uwielbienie Bożego Miłosierdzia, gdzie chcieliśmy razem z modlitwą połączyć służbę dla najbardziej – naszym zdaniem – ubogich, jakimi są osoby żyjące w bezdomności i osamotnieniu. Bezradne i zagubione. Często odrzucone przez najbliższych, a także przez społeczeństwo na margines życia. Często osądzanych z gotowymi opiniami: To ich sprawa, ich decyzja, nie chce im się pracować, „naciągają” na pieniądze, itd.

Ja mówię tylko jedno: Nie osadzajmy, ponieważ nie wiemy, jakie dramaty rozgrywają się w życiu tych ludźmi, którym przyszło zmierzyć się z odrzuceniem, brakiem zrozumienia i właśnie z życiem na ulicy opowiada Maciej.

Braterskie więzi

– Pierwszą osobą, która zainicjowała konkretną pomoc ubogim była Basia Matuszczyk-Jarczyńska. Momentem przełomowym rozwoju naszej wspólnoty były rekolekcje dla osób żyjących w bezdomności i uzależnionych, a prowadzonych w Ostrołęce kilka lat temu przez ojca Johna Bashoborę. To był przełom i decyzja, że chcemy w dalszym ciągu wspólnie wieczorami wychodzić na ulice – dosłownie – i szukać ludzi, aby im pomóc, aby wejść z nimi w relacje.

Stopniowo, dzień po dniu, zaczęliśmy budować z nimi więzi, można powiedzieć, że braterskie. Towarzyszymy osobom osamotnionym i uzależnionym. W każdy piątek wieczorem rozpoczynamy nasze spotkanie uczestniczeniem w mszy i adoracji, np. u gdańskich kapucynów lub karmelitów. I wtedy uzbrojeni w miłość Bożą idziemy na „ulicę”, czasami mówiąc, że wchodzimy na teren działania „ciemnych mocy”, gdzie panuje zagubienie, uzależnienie i sporo zła.

Rozmawiajmy z ludźmi, nawiązujemy relacje (przecież Jezus też zaczynał od nawiązywania relacji) podpowiadamy i pomagamy wielokrotnie w różnych sprawach, modlimy się wspólnie. To wszystko sprawia, że ludzie mieszkający na ulicy są w stanie powrócić do normalnego funkcjonowania, żyć w całej pełni. Przez te ostatnie 5 lat naszym duszpasterzem był ojciec pallotyn Adrian Jóźwiak, niesamowita empatyczna i pełna dobra i wyrozumienia dla ludzkich słabości osoba – opowiada Maciej.

Nie odpuszczajmy nawet najmniejszego dobra

Kiedy wyruszyliśmy już na pielgrzymi szlak, „ludziom ulicy” pomagali wszyscy pielgrzymi, również ksiądz biskup Piotr Przyborek, który pomimo ponad 30-stopniowego upału pchał wózek z panem Andrzejem i cierpliwie odpowiadał na każde jego pytanie.

Ks.Bp-Piotr-Przypoborek-z-podopiecznym-Wspolnoty-LUDZIE-ULICY-1.jpg
Bp Piotr Przyborek na pielgrzymce

– Nigdy nie wiemy, w którym momencie Bóg wyciągnie do nas pomocną rękę – tak jak chwycił dłoń tonącego Piotra. Dlatego każda pomoc jest ważna i nie odpuszczajmy nawet najmniejszego dobra – puentuje Maciej Filiński ze Wspólnoty LUDZIE ULICY.

Tags:
bezdomniczęstochowaJasna GóraMaryjapielgrzymkaświadectwo
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail