separateurCreated with Sketch.

Ulmowie. „Skoro oni mieli siłę, aby godnie żyć, to i ja mogę”: świadectwa z uroczystości beatyfikacyjnej

Beatyfikacja rodziny Ulmów w Markowej 10 września 2023 roku
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Moja refleksja jest taka, że zachowali się jak należy. Skromni, a równocześnie giganci ducha o wielkiej miłości do swojego bliźniego. Od nich naprawdę można się uczyć na co dzień. Mamy w domu ich zdjęcie i czasami wystarczy mi samo spojrzenie na Wiktorię spodziewającą się dziecka, jej męża i sześcioro małych dzieci, aby pomyśleć sobie: skoro oni mieli siłę, aby godnie żyć, to i ja mogę” – opowiada pan Florian, strażak.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Markowa, Ulmowie i ratowanie Żydów

„Nasi dziadkowie opowiadali, że ratowanie Żydów w czasie wojny to była codzienność nie tylko w Markowej, ale w wielu innych wioskach i miastach, takich jak  na przykład Łańcut” – opowiadają mi Renata i Łukasz Kojder, którzy goszczą mnie staropolskim obyczajem w swoim domu, wybudowanym, jak dodają, własnymi rękami.

Dziadkowie i społeczność podkarpacka miała świadomość, że jakakolwiek pomoc, wsparcie dla rodzin żydowskich mogła zakończyć się brutalnie – śmiercią, aby w ten sposób odstraszyć sąsiadów, którzy zwyczajnie chcieli się zachować po chrześcijańsku: ratować zagrożone życie. „To był naturalny odruch serca i przesłanie, że nie można zachować się inaczej. Jedyna droga, aby przeciwstawić się hitlerowskiej opresji” – opowiadają mi wzruszeni Renata i Łukasz.

„A ja już od wielu miesięcy odkrywam, jakimi niesamowitymi ludźmi byli Wiktoria i Józef Ulmowie” – dodaje 15 letnia Kinga, córka moich gospodarzy. Kinga  jest uczennicą drugiej klasy w II Liceum w Łańcucie.

„Już od stycznia w szkole mieliśmy bardzo dużo projektów i działań związanych z bohaterskim małżeństwem. Przygotowaliśmy m.in. wystawy opowiadające o ich zwyczajnym, a równocześnie nadzwyczajnym życiu. Dla mnie niesamowite było to, że pan Józef miał tyle pasji! Tyle miłości do świata (tego najbliższego, ojcowizny) i do ludzi. Zajmował się wieloma tematami. Jak na te przedwojenne czasy, Markowa funkcjonowała bardzo ekologicznie i nowocześnie. Dla mnie to było naprawdę poruszające odkrycie, bo nie wiedziałam o tym”.

W drodze na uroczystość beatyfikacji Ulmów

Kinga dla gościa, czyli mnie, upiekła ciasto bananowe i wczesnym rankiem w dniu beatyfikacji wstała z mamą, aby przygotować mi śniadanie i włożyć kawałek ciasta „na drogę” do śniadaniówki, abym mogła coś zjeść będąc pół dnia na niezwykłej uroczystości, a potem jeszcze przejechać prawie 800 kilometrów, by dotrzeć do mojego domu.

Po rodzinnym śniadaniu jedziemy w trójkę samochodem w stronę Markowej. Jest godzina „parę minut po siódmej”, ale już dowiadujemy się, że dalej nie możemy jechać. Czeka mnie 8 kilometrów pieszej drogi. Jest wielki upał. Zastanawiam się, co robić: „wzdycham” do rodziny Ulmów z nieśmiałym pytaniem, co robić i z prośbą o szybką i skuteczną pomoc w dotarciu do Markowej i Centrum Prasowego.

Beatyfikacja rodziny Ulmów w Markowej 10 września 2023 roku
Wierni w drodze na beatyfikację rodziny Ulmów

Zobaczyłam w tym momencie, że przyjechał samochód policyjny. Pan oficer zapytał, w czym można mi pomóc. Powiedziałam, że potrzebuję jak najszybciej dostać się na uroczystość beatyfikacyjną. Otrzymuję wskazówkę, że mam podejść do wozu straży pożarnej i na pewno mi pomogą. W tym samym momencie widzę z daleka uśmiechniętą twarz redaktora Rafała Porzezińskiego – prowadzącego poruszający program OCALENI – który podchodząc do mnie mówi, że właśnie przyjechał z Warszawy i też jako pielgrzym razem z towarzyszącymi mu trzema córkami: Helenką, Marysią i Tosią, przybył na uroczystość jedyną w swoim rodzaju.

„Byłem już w Markowej wcześniej z całą rodziną. Wydaje mi się, że w tym miejscu, gdzie żyli nasi bohaterowie, jest coś tak niezwykłego – ta cała historia – tak, że chętnie tu powracam” – opowiada pan Rafał.

Zachowali się jak należy

W piątkę siadamy do wozu strażackiego. Okazało się, że w samochodzie siedzi szef jednego z oddziałów straży pożarnej i ma na imię… Florian. Dopytuję się, o to imię i otrzymuję wyjaśnienie:

„Mój pradziadek założył straż pożarną 130 lat temu w jednej z miejscowości przy Sanoku. A ja właśnie jestem z tego malowniczego, bieszczadzkiego miasta. Jestem naprawdę dumny, że mogę mieć służbę właśnie w dniu beatyfikacji bohaterskiej rodziny Ulmów. W moim domu: żona i ja oraz nasze dzieci od dobrych kilku lat już wiemy, kim byli małżonkowie Wiktoria i Józef. Można by wiele o nich opowiadać. Moja refleksja na ich temat jest taka, że zachowali się jak należy. Skromni, a równocześnie giganci ducha o wielkiej miłości do swojego bliźniego. Od nich naprawdę można się uczyć na co dzień. Mamy w domu ich zdjęcie i czasami wystarczy mi samo spojrzenie na Wiktorię spodziewającą się dziecka, jej męża i sześcioro małych dzieci, aby pomyśleć sobie: skoro oni mieli siłę, aby godnie żyć, to i ja mogę, szczególnie na mojej często niebezpiecznej służbie” – opowiada pan Florian.

Beatyfikacja rodziny Ulmów w Markowej 10 września 2023 roku
Wierni podczas Mszy beatyfikacyjnej rodziny Ulmów

Jadąc wielkim wozem strażackim poruszamy się ostrożnie i w pewnym momencie słyszę, że z naprzeciwka samochodem jedzie „pani z Watykanu”, czyli Magdalena Wolińska Redi. „Pewnie pani Magdalena też będzie składała swoje świadectwo na wizji telewizyjnej, bo słyszałem, że papież Franciszek pobłogosławił ziemię, którą dziennikarka przywiozła z Markowej” – komentuje pan Florian.

„Dzisiaj wszystkie drogi prowadzą do Markowej” – dodaję.

Beatyfikacja rodziny Ulmów w Markowej 10 września 2023 roku
Wierni podczas Mszy beatyfikacyjnej rodziny Ulmów

Heroiczny krok

Okrężną drogą dotarliśmy na miejsce. Widzimy tłumy pielgrzymów z różnych stron Polski i jak się okazuje Europy, szczególnie z Włoch. Dopiero wieczorem dowiaduję się, że było nas 37 tysięcy, w tym 800 kapłanów, również z Włoch oraz Ukrainy.

W dotarciu na miejsce i w sprawach organizacyjnych pomagają mi Zofia Rossowska i Amelia Bracio, harcerki z 5 Przemyskiej Drużyny Starszoharcerskiej im. Zbigniewa Grochowskiego.

Nie każdy byłby w stanie przyjąć tak naprawdę nieznanych bliżej ludzi, którzy różnili się od nich zwyczajami, kulturą i tradycją. Wielu ludzi – również żyjących nam współcześnie – nie zdobyłoby się na taki heroiczny krok, a oni nie patrząc na konsekwencję, jaką mogła być śmierć, chcieli ich uratować” – dzieli się Amelka.

„Rodzina Ulmów była liczną i kochającą się rodziną. Podczas wojny każdy walczył o przetrwanie i nie wszyscy poświęciliby swoje życie, by uratować czyjeś. A mimo to, małżonkowie pomogli Żydom i udzielili na półtora roku schronienia przed hitlerowskimi okupantami, narażając się na ogromną tragedię – utratę nie tylko swojego życia, ale też swoich najbliższych: bezbronnych dzieci” – dodaje Zosia.

Zosia Rossowska i Amelka Bracio z 5. Przemyskiej Drużyny Starszoharcerskiej im. Zbigniewa Grochowskiego
Zosia Rossowska i Amelka Bracio z 5 Przemyskiej Drużyny Starszoharcerskiej im. Zbigniewa Grochowskiego

Ulmowie: oni naprawdę kochali życie!

Pomimo upalnego słońca wszystkim udzieliła się radość i dziękczynienie Bożej Opatrzności za Samarytan z Markowej. Po uroczystości spotkałam Agnieszkę Bugałę, autorkę książki „Bohaterowie z Markowej”. Zapytałam o jej świadectwo związane z historią błogosławionych męczenników:

„Józef i Wiktoria zachwycili mnie sposobem, w jakim żyli na co dzień – opowiada Agnieszka Bugała. – Odkryciem w czasie pracy nad książką był dla mnie fakt, że oni naprawdę kochali życie! Dlatego byli otwarci na to życie i mogę powiedzieć metaforycznie, że zapraszali na świat kolejne dzieci. Dlatego byli tak życzliwi dla sąsiadów i swojej dalszej rodziny. Dlatego przyjęli pod swój dach Żydów. Uznawali fakt, że dawcą życia jest Bóg, a zadaniem człowieka jest je przekazywać i ochraniać – nigdy zabierać. Choć rodzinie Ulmów nie udało się uratować ich żydowskich sąsiadów, przed zagładą z rąk hitlerowskich Niemców, to na pewno udało im się ocalić godność przez wspólne życie w ich skromnym domu w Markowej” – puentuje autorka.

A ja wspominam niezapomniane słowa profesora Szewacha Weissa, że najwięcej posadzonych drzewek w ogrodzie Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata w Yad Vashem, w Jerozolimie, to właśnie Polacy, a wśród nich miłosierni Samarytanie – rodzina Ulmów z Markowej.

Beatyfikacja rodziny Ulmów. Zobacz zdjęcia z uroczystości!