Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Przedstawiciel działającej w Ziemi Świętej katolickiej agencji pomocowej skierował w tym tygodniu do partnerów i sympatyków poruszający apel, ostrzegając, że „cały region gotuje się i grozi eksplozją”.
„Jeśli wojna w Gazie będzie kontynuowana, trudno będzie kontrolować jej skutki” – napisał 8 listopada Joseph A. Hazboun, dyrektor regionalny Katolickiego Stowarzyszenia Opieki Społecznej na Bliskim Wschodzie (CNEWA) / Papieskiej Misji dla Palestyny.
Następnego dnia w wywiadzie dla Aletei Hazboun szczegółowo zrelacjonował sytuację wspólnot chrześcijańskich w Strefie Gazy i w całej Ziemi Świętej. Nie może on udać się do Strefy Gazy, gdzie siły izraelskie próbują rozprawić się z Hamasem, a jego kontakt z tamtejszą ludnością jest ograniczony.
Jak postrzegasz rozwój sytuacji, szczególnie w Strefie Gazy?
Joseph A. Hazboun: Niezbyt zachęcająco, szczerze mówiąc. Sytuacja staje się coraz gorsza. Ludzie nadal tracą życie. I nie wydaje się póki co, żeby pojawiło się światełko w tunelu. Choć obie strony poniosły znaczne straty, wydaje się, że nikt nie przejmuje się losem niewinnych ludzi, którzy płacą za to życiem, zwłaszcza dzieci i kobiet.
Czy jesteś w stanie skontaktować się z kimkolwiek w Strefie Gazy?
Joseph A. Hazboun: Tak, mamy nasze osoby kontaktowe w kościele prawosławnym św. Porfiriusza oraz w katolickim kościele Świętej Rodziny, gdzie wspólnota chrześcijańska szuka schronienia. Część rodzin udała się do kościołów zaraz po rozpoczęciu działań wojennych. Inni przenieśli się tam po tym, jak Izraelczycy postawili 24-godzinne ultimatum nakazujące mieszkańcom Gazy udanie się na południe. Niektóre rodziny pozostały w swoich domach do momentu, gdy bombardowanie nie miało miejsca naprawdę blisko i nie przestały czuć się bezpiecznie.
Obecnie ok. 370 osób ukrywa się w cerkwi, która została zbombardowana, a jeden z budynków jej kompleksu się zawalił. Siedemnastu chrześcijan wówczas zginęło. Pięć osób nadal przebywa w szpitalu. W Kościele katolickim przebywa ok. 460 chrześcijan, a kolejnych 50 u Sióstr Miłosierdzia, które opiekują się osobami ze znacznym stopniem niepełnosprawności; osobami z porażeniem mózgowym, które nie mogą się poruszać. Siostry potrzebują osób, które będą się tymi ludźmi stale opiekować – to ok. 20 pracowników.
Z kim konkretnie rozmawiasz – z duszpasterzami? Jak ostatnio się z nimi kontaktowałeś?
Joseph A. Hazboun: Dwa dni temu rozmawiałam z s. Nabilą, która przebywa w katolickim klasztorze – jest dyrektorką szkoły Sióstr Różańcowych – aby sprawdzić, czy wie coś o losach tej szkoły. Podzieliła się ze mną niepokojącymi zdjęciami zniszczeń w szkole, gdzie zawalił się jeden z budynków, zniszczono główny plac zabaw, zniknęły bramy, doszło też do innych uszkodzeń infrastruktury. Rozmawiałem też z Georgem Antonem, dyrektorem Centrum Medycznego Caritas, który przebywa w katolickim klasztorze i odpowiada za organizację żywności, lekarstw i wody w Kościele katolickim w Gazie.
Rozmawiałem także z dyrektorem Centrum Kultury Arabsko-Prawosławnej, które ok. dwa tygodnie temu zostało zniszczone przez Izraelczyków. Odpowiada on za koordynację pomocy, żywności i zaopatrzenia dla społeczności prawosławnej. Jesteśmy także w kontakcie z przewodniczącym Komitetu Kościoła Prawosławnego i dyrektorem medycznym Arabskiego Szpitala Al-Ahli oraz Sekretarzem Generalnym YMCA.
Kontakty te nie są łatwe. Po zniszczeniu wielu wież komunikacyjnych, przez ostatnie dwa dni nie mogliśmy się z nikim skontaktować. Po zakończeniu rozmowy telefonicznej z s. Nabilą nie udało nam się z nikim skontaktować. Wysłałem wiadomość do s. Nabili, ale ona jej nie otrzymała. Dopiero dziś po południu nasza koordynatorka projektu w Gazie, która przebywa w katolickim klasztorze, mogła nawiązać z nami kontakt. Przebywała w cerkwi do czasu zbombardowania budynku przez Izrael. Potem musiał przenieść się do kościoła katolickiego, aby zaopiekować się swoimi siostrami: jedna straciła sześciomiesięczne dziecko, druga odniosła lekkie obrażenia.
Był taki moment, kiedy Izrael odciął wszystkie środki komunikacji i rozpoczął inwazję lądową. Czy coś z tego zostało przywrócone?
Joseph A. Hazboun: W internecie miała miejsce kampania, w której proszono Elona Muska o zapewnienie dostępu do sieci dla Gazy. Widziałem jego tweeta, w którym mówił, że jest skłonny zapewnić internet organizacjom humanitarnym pracującym w Gazie, po czym Izrael częściowo przywrócił komunikację. Ale półtora dnia temu zniszczono kolejną wieżę komunikacyjną, więc łączność ponownie została przerwana. Teraz mieszkańcy Gazy nie mają internetu, ale komunikują się za pomocą telefonów.
Piją każdą wodę, jaką da się znaleźć
Czy przebywający w chrześcijańskich świątyniach parafianie próbują przedostać się na południe Strefy Gazy?
Joseph A. Hazboun: Nie, podjęli decyzję, że pozostaną w swoich kościołach. Nie mają dokąd pójść i nie chcą opuszczać Gazy. Pozostają więc niezachwiani, chociaż niektórzy członkowie ich społeczności udali się na południe. A niektórzy z nich, którzy posiadają podwójne obywatelstwo, już wyjechali.
Cóż, tamtejsi mieszkańcy muszą przeżywać bardzo trudne chwile z powodu braku wody, żywności i paliwa. Co od nich słyszysz na ten temat?
Joseph A. Hazboun: To, co słyszę, jest naprawdę niepokojące. W niedzielę, 8 października (dzień po ataku Hamasu na Izrael – przyp. red.), ludzie z obu kościołów zadzwonili do mnie i zapytali, czy Misja Papieska byłaby skłonna ich wesprzeć, aby zakupić zaopatrzenie dla osób szukających schronienia w kościele. Od razu się zgodziłam, chociaż nie mieliśmy nawet dolara na pomoc w nagłych wypadkach. Wiedziałem jednak, że to właściwa decyzja, aby zdobyć jak najwięcej zapasów żywności i wody, ponieważ, podobnie jak oni, byłem pewien, że wkrótce wszystkie magazyny i supermarkety zostaną opróżnione.
Póki co dają sobie radę, nadal mają żywność i wodę. Przez pierwsze dwa do trzech tygodni na rynku było jeszcze trochę warzyw. Zaopatrywali się więc w warzywa i gotowali posiłki dla społeczności, aby zmniejszyć zależność od konserw, które miały służyć na później. Dwa dni temu dowiedziałam się, że zaczęli używać konserw. Codziennie jedzą jeden główny posiłek. Przedwczoraj ich lunch składał się z kawałka chleba i puszki tuńczyka.
Podczas rozmowy telefonicznej z dyrektorem Caritas Jerozolima, z którym koordynowaliśmy działania, a także dyrektorem Międzynarodowego Prawosławnego Komitetu Dobroczynności w Jerozolimie, powiedziano mi, że na południu Strefy Gazy ludzie powinni być bezpieczni i będzie tam żywność i woda. Po czym ludzie przeszukiwali wszystkie supermarkety przez ponad pięć godzin i wracali z pięcioma puszkami fasoli fava (bobu).
Pokazuje to, jak poważna jest sytuacja nie tylko w samym mieście Gaza, gdzie Izraelczycy nie pozwalają wwieźć żadnych towarów, ale nawet na południu, gdzie ludzie powinni być bezpieczni oraz mieć żywność i wodę.
Brak wody brzmi bardzo niepokojąco...
Joseph A. Hazboun: Jeszcze przed wojną było strasznie, a teraz bez paliwa i prądu stacje odsalania przestały działać. Ludzie piją ze studni i cystern używanych do nawadniania pól, do celów rolniczych lub z dowolnego źródła wody, jakie tylko mogą znaleźć.
Przywódcy świata muszą obudzić sumienia
Jaka jest Twoja rola w CNEWA w "normalnych" czasach? Z czym wiążą się Twoje zadania i jaki wpływ na nie miała wojna?
Joseph A. Hazboun: Ogólnie rzecz biorąc, wspieramy sieć instytucji cywilnych i kościelnych, które działają na płaszczyznach zdrowia, edukacji i pomocy społecznej. Zasadniczo więc pomagamy instytucjom, wykonując projekty renowacji i modernizując ich sprzęt, tak aby mogły w dalszym ciągu świadczyć usługi wysokiej jakości, jakie świadczą na rzecz ogółu społeczności. Prawie wszystkie te instytucje nigdy nie inkasują rzeczywistego kosztu świadczonych usług. Są więc w stanie opłacić pensje i pokryć koszta bieżące, ale nie są w stanie odłożyć żadnych pieniędzy na modernizację sprzętu czy pomieszczeń.
Mamy kilka programów, które służą młodzieży: szkolenia z przywództwa poprzez harcerzy i inne ośrodki młodzieżowe. Mamy program zajęć pozalekcyjnych, który zapewnia wsparcie psychospołeczne; stanowi on szansę dla dzieci na wyrażanie siebie i przekazywanie swojego głosu szkołom za pośrednictwem lokalnych instytucji, oprócz kilku innych programów.
Częścią naszej pracy jest również program duszpasterski, w ramach którego wspieramy Kościół w dalszym zapewnianiu katechizacji i duszpasterstwa młodzieży; wspieramy także Kościoły w zakresie resocjalizacji i tym podobnych.
W Gazie wspieramy arabski szpital al-Ahli od 2009 roku, prowadząc prace rehabilitacyjne. Pomogliśmy w ramach kolejnych trzyletnich programów zapewniających przygotowanie zawodowe i zatrudnienie bezrobotnej młodzieży: 100 młodych ludzi rocznie. Wielokrotnie wspieraliśmy także programy medyczne dla dzieci chorych na anemię. Zapewnialiśmy suplementy żelaza i poradniki dla matek, jak karmić dzieci itp. W ciągu pięciu lat zainstalowaliśmy także dla szpitala trzy systemy paneli słonecznych, wytwarzających ekologiczną energię, oraz baterie, ponieważ dostawy elektryczności w Gazie nie są stabilne. W związku z tym szpital uzależnił się od paneli słonecznych w zakresie ponad 90% swoich potrzeb. I dlatego mógł nadal świadczyć usługi, mimo że nie było prądu i paliwa.
Innym naszym długoletnim partnerem jest Rada Kościołów Bliskiego Wschodu. Prowadzi ona trzy kliniki dla matek i dzieci w trzech regionach Gazy oraz trzy ośrodki szkolenia zawodowego. Zapewniamy im coroczną dotację, wspieramy programy przeciwdziałania niedożywieniu dzieci, zapewniamy wsparcie psychospołeczne dla dzieci i ich matek itp.
Kolejny nasz partner to YMCA. Zapewniamy im 100% zapotrzebowania na energię elektryczną dzięki panelom słonecznym wykorzystującym zieloną energię. Zrewitalizowaliśmy dla nich boisko do piłki nożnej. Realizowaliśmy też kilka projektów związanych z zatrudnieniem i inne różnorodne programy dla młodzieży.
Wspieramy też Centrum Kultury Arabsko-Prawosławnej, które zostało otwarte w 2019 roku. Wsparliśmy jego budowę drobnymi dotacjami, ale naszym głównym wkładem było stworzenie miejsc pracy dla pracowników ośrodka, aby mógł stanąć na nogi, zacząć świadczyć usługi i generować dochód. W krótkim czasie naprawdę zaczął radzić sobie świetnie, a teraz został zniszczony przez Izraelczyków.
Nasi partnerzy w Gazie to parafie i drużyny harcerskie, a także kobiece stowarzyszenie pozarządowe Aisha, które jest obecnie jedynym naszym niechrześcijańskim partnerem. Wdrożyło ono program psychospołeczny, w ramach którego miało pomóc trzem instytucjom społeczeństwa obywatelskiego, przeszkolić je i zapewnić im sprzęt niezbędny do prowadzenia programów psychospołecznych dla dzieci w trzech regionach Gazy. Ten program jest obecnie zawieszony. Siedziby Aishy – stara, która została wynajęta, i nowa, którą prawie ukończono – zostały dotknięte bombardowaniami.
Jakie są Twoje najbliższe plany dotyczące Gazy i działań w regionie?
Joseph A. Hazboun: W przypadku Gazy naszą główną interwencją było zapewnienie prawie pół miliona szekli – ok. 125 tys. dolarów – na żywność, wodę, lekarstwa i łóżka medyczne dla osób, które nadal otrzymują pomoc medyczną. Teraz nie możemy zrobić nic, bo nie mamy zapasów. Czekamy, aż to szaleństwo wojny się skończy, abyśmy mogli rozpocząć ocenę sytuacji domów wspólnoty chrześcijańskiej, budynków i zobaczyć, co pozostało, a co można odbudować lub poddać renowacji. Na razie jednak mamy związane ręce.
Na Zachodnim Brzegu również jesteśmy świadkami narastającego kryzysu, zwłaszcza w obliczu setek tysięcy ludzi, którzy stracili pracę w Izraelu, ponieważ dzień po wydarzeniach z 7 października Izrael wdrożył ścisłe zamknięcie Zachodniego Brzegu. Oprócz tego zamknął także wszystkie drogi prowadzące do głównych punktów kontrolnych na Zachodnim Brzegu. Oznacza to, że ludzie nie mogą nawet podróżować po różnych miastach Zachodniego Brzegu, ale też nagle stają się bezrobotni. Zatem oprócz ludzi, którzy pracują w Izraelu i stracili możliwość pracy, nagle zatrzymał się także sektor turystyczny.
Wiadomo, że branża turystyczna otrzymała w czasie Covidu duży cios i dopiero w zeszłym roku zaczęła się odradzać. Istniała nadzieja, że nowy sezon turystyczny, który rozpoczyna się w październiku, naprawdę pozwoli na odzyskanie sił po skutkach Covid-19. A nagle wybuchła wojna i sektor turystyczny się zatrzymał. Oznacza to, że ponad 4800 pracowników straciło dochody. Są to pracownicy hoteli, agencji turystycznych, restauracji, warsztatów, fabryk masy perłowej i drewna oliwnego: nie ma dla nich pracy. Nawet prasy drukarskie stanęły. Mój bratanek ma prasę drukarską. Odwiedziłem go w zeszłym tygodniu i zapytałem, jak się sprawy mają. Powiedział, że gdy tylko zaczęła się wojna, wszystkie zlecenia zostały anulowane. Wiadomo, ludzie się boją. Jeśli więc mają trochę pieniędzy, zatrzymują je na "czarną godzinę" i nie będą wydawać ich na rozwój swojej firmy.
Teraz zatem rozważamy możliwość realizacji projektów w zakresie tworzenia miejsc pracy, zatrudniania młodych i bezrobotnych, aby mogli żyć godnie, zamiast otrzymywać pomoc charytatywną. Wciąż jesteśmy w fazie planowania. Ale przekazaliśmy niewielką dotację Izbie Handlowej w Betlejem, aby zatrudnić część bezrobotnych przy zbiorach oliwek, ponieważ jest sezon. Przy zbiorze oliwek zatrudnią więc od 50 do 100 młodych ludzi.
Jakie jest Twoje pochodzenie? Czy pochodzisz z regionu? Jesteś Palestyńczykiem?
Joseph A. Hazboun: Jestem Palestyńczykiem. Urodziłem się w Betlejem. Kiedy w 1994 r. wziąłem ślub, przeprowadziliśmy się do Jerozolimy. Obecnie jestem dyrektorem regionalnym biura Papieskiej Misji CNEWA w Jerozolimie. Zacząłem współpracować z misją w 1993 r., ale dyrektorem zostałem w 2017 r. Moja rodzina pochodzi z Jerozolimy. Urodziłem się w Betlejem i na początku miałem palestyński dowód tożsamości. Zajęło mi tylko 22 lata, aby otrzymać dowód tożsamości w Jerozolimie, który jest jak zezwolenie na pobyt stały, ale Izraelczycy mogą go w każdej chwili cofnąć z dowolnego powodu. Nie jestem zatem bezpieczny, ale jestem w o wiele lepszej sytuacji niż tysiące rodzin, które wciąż czekają na otrzymanie dokumentu tożsamości z Jerozolimy.
Czy chciałbyś podzielić się innymi przemyśleniami na temat obecnego kryzysu?
Joseph A. Hazboun: Tylko tym, że pragniemy natychmiastowego zawieszenia broni i położenia kresu ofiarom śmiertelnym, ponieważ każde życie się liczy. Jest to poważny problem, biorąc pod uwagę, że społeczność międzynarodowa – nie ludzie, bo ludzie są tego świadomi – ale rządy, przywódcy świata, muszą naprawdę obudzić swoje sumienia i zdać sobie sprawę, że każde życie ma znaczenie.