Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Lęk i strach
Katarzyna Szkarpetowska: Dlaczego miłość i lęk nie mogą ze sobą współistnieć, ale wzajemnie się wykluczają?
Jacek Piotrowicz: Jeżeli pozwalamy, żeby naszym życiem kierował lęk, to znaczy, że jeszcze nie wydoskonaliliśmy się w miłości. Słowo Boże mówi: „Tam, gdzie jest miłość, nie ma lęku, lecz doskonała miłość odrzuca lęk, ponieważ lęk wiąże się z karą. Kto natomiast się lęka, nie osiągnie doskonałej miłości” (1 J 4,18).
Nie da się połączyć ze sobą tego, co piękne, czyli miłości, z tym, co szpetne, ohydne, czyli z lękiem. Albo lęk, albo miłość. W Księdze Powtórzonego Prawa jest mowa o dwóch drogach: „Spójrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście” (Pwt 30,15). Miłość sprowadza na nas życie i szczęście, lęk – przeciwnie: śmierć i nieszczęście. Od nas zależy, którą drogą pójdziemy.
Czym lęk różni się od strachu?
Strach jest stanem emocjonalnym, reakcją naszego organizmu na jakieś niebezpieczeństwo. Jeśli zagrożenie nie jest wyimaginowane, ale realne, wówczas strach nas ochrania. Kiedy byłem w Irlandii i zwiedzałem Klify Moheru, to wiedziałem, że – pomimo ogromnej ciekawości – nie należy zbliżać się do krawędzi klifu, ponieważ grozi to niebezpieczeństwem i po prostu mogę skończyć w otchłani oceanu.
Lęk może mieć podłoże psychiczne i/lub duchowe. Gdy ma podłoże duchowe, oddziałuje również na naszą sferę psychiczną i fizyczną. Oznaką tego, że opanował nas lęk, mogą być np. problemy z oddychaniem, z ciśnieniem krwi, drętwienie ciała itp. Dzieje się tak, ponieważ każdy z nas jest kompozycją ducha (serca), duszy oraz ciała i te trzy sfery, na
wzór Trójcy Świętej, przenikają się nawzajem.
Najbardziej strategicznym miejscem w naszym życiu jest serce. Ono jest bazą, centrum dowodzenia. Jezus mówi, że to właśnie w sercu rodzi się grzech. Dusza składa się ze sfery emocjonalnej, wolitywnej i rozumowej. A ciało – wiadomo – to nasza cielesność, wszystko to, co w nas materialne. O tej przepięknej, doskonałej kompozycji, jaką jesteśmy, czytamy w Piśmie Świętym: „Sam Bóg pokoju niech was w pełni uświęci. Niech was całych – to jest ducha, duszę i ciało – zachowa bez skazy na przyjście naszego Pana Jezusa Chrystusa” (1 Tes 5,23). Bóg jest zainteresowany całym człowiekiem i pragnie, żeby w każdej z wymienionych sfer – w duszy, w duchu i w ciele – panował Jego porządek.
Od kogo pochodzi lęk?
Czy lęk może pochodzić od Boga?
Nigdy! Wyraźnie mówi o tym Drugi List do Tymoteusza: „Bóg bowiem nie dał nam ducha bojaźni, ale mocy, miłości i opanowania” (2 Tm 1,7). Z tego jednego, krótkiego zdania dowiadujemy się, że – po pierwsze: lęk nie pochodzi od Boga, po drugie: lęk jest czymś
duchowym, po trzecie: lęk zabiera nam moc, miłość i opanowanie. Zabiera moc, czyli np. leżymy w łóżku i nie mamy ochoty, siły i motywacji, żeby z niego wstać. Odbiera nam miłość, czyli mamy problem z tym, żeby kochać Pana Boga. Uważamy, że to On jest sprawcą nieszczęść, jakie nas spotykają. Wydaje nam się, że Stwórca jest jakimś potworem, okrutnym sędzią, który dopuszcza lawinę zła w naszym życiu.
Oczywiście mamy też problem z miłością siebie i bliźniego. Nie umiemy kochać siebie w sposób biblijny, chociaż jesteśmy na sobie cały czas skoncentrowani. Obsesyjnie myślimy o lęku, który nas paraliżuje. Biblia nie ma dla nas większego znaczenia, w związku z czym nie karmimy się Słowem, które jest życiodajne. Nie potrafimy też kochać bliźniego. Uważamy, że jest on dla nas przeszkodą, problemem, kimś, kto odbiera nam wolność, czas, przestrzeń, pieniądze. I wreszcie brakuje nam opanowania, mamy kłopot z rozsądnym myśleniem.
Co robić, gdy dopada nas lęk?
Jak działać w lęku? Czym się kierować?
W stanie lęku nigdy nie należy podejmować decyzji, ponieważ będą one chybione. Lęk jest podstawowym narzędziem diabła. Szatan posługuje się nim, żeby oplątać nas pajęczyną niemocy. Duchem lęku potrafią być owładnięte nie tylko państwa, miasta, ale też na przykład wspólnoty kościelne. Lęk, jak wspomniałem wcześniej, nigdy nie pochodzi od Boga. Słowa „Nie bój się”, „Nie lękaj się” pojawiają się w Biblii bardzo często. To tak, jakby każdego dnia Pan Bóg mówił: „Nie bój się, nie lękaj, zaufaj Mi, jestem przy Tobie”.
Pierwsze słowa, jakie Jezus skierował do swoich uczniów, kiedy ukazał się im po Zmartwychwstaniu, to „Pokój wam!” (J 20,21). Biblia jest księgą przeciwko naszym lękom. Wiara nigdy nie łączy się z lękiem, tak jak nigdy nie łączy się z nim miłość. Lęk jest intruzem w Bożym królestwie. Pod jedną z moich konferencji ktoś napisał: „Ja z lękiem idę do Niego”. Otóż to jest za mało. My powinniśmy pójść z lękiem do Boga i tam go zostawić. I to nie zostawić w królestwie Bożym, bo w niebie, w chwale Bożej, nie ma miejsca na lęk. My mamy go zostawić pod krzyżem Chrystusa. Z wiarą w to, że On wziął na siebie wszystkie nasze niemoce. Niektórzy mówią, że oddają Bogu lęk, ale tak naprawdę codziennie nim żyją. Przychodzą z nim pod krzyż Chrystusa, ale wcale go tam nie zostawiają. Gdy oddajemy Jezusowi lęk, godzimy się przyjąć Jego rozwiązanie, Jego Słowo, Jego spojrzenie na daną sprawę w naszym życiu. A to spojrzenie zawsze jest dobre, łagodne, pełne miłości, usprawiedliwienia.
Czy lęk ma coś wspólnego z bojaźnią Bożą?
Niejednokrotnie zestawiamy ze sobą te pojęcia. Prawdziwa bojaźń Boża nie ma nic wspólnego z lękiem! Bojaźń Boża jest w swoich konsekwencjach chwalebna, dobra. Słowo Boże mówi, że bojaźń Boża jest początkiem mądrości. Sprawia, że nie chcemy grzeszyć, gdyż poznajemy sercem majestat Boga, a ten nie może być skażony przez grzech. Gdy doświadczamy Bożej miłości, w naszym sercu rodzi się ogromna wdzięczność i ona również sprawia, że nie wchodzimy w dialog ze złem.
Można powiedzieć, że ogarnia nas święta bojaźń. W Biblii słowo „bojaźń” zastępowane jest słowem „obecność”. Bojaźń Boża, czyli obecność Boga – potężnego, pełnego mocy. To dlatego św. Paweł mówił, żeby w czasie spotkań modlitewnych szczegółowo prorokować. Bo jeżeli ktoś usłyszy dane proroctwo i potwierdzi, że ono jest skierowane do niego, to bojaźń Boża ogarnia wówczas całą wspólnotę. Wszyscy wtedy odczuwają, że Pan Bóg jest prawdziwie obecny pośród nich.
Fragment książki „Płomień mocy Jezusa. Świadectwo Jacka Piotrowicza”, wydawnictwo Dobro i Piękno”.
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji Aletei.