separateurCreated with Sketch.

Skok do wody, paraliż i niepełnosprawność. „Mój wózek to nie więzienie”

źródło: joniandfriends.org

źródło: joniandfriends.org

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Naprawdę wolałabym być na tym wózku inwalidzkim, poznając Jezusa tak, jak to robię, niż stać na nogach bez Niego” - mówi Joni Eareckson-Tada.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Gorące lipcowe popołudnie i niefortunny skok do wody, który zmienił życie 17-letniej wówczas Joni. Paraliż czterokończynowy, liczne operacje, terapie zajęciowe, depresja i myśli samobójcze. Kobieta po dwóch latach od wypadku z determinacją i wiarą zdecydowała się rozpocząć nowe życie – skupiona na Jezusie i służbie osobom z niepełnosprawnościami. Jest założycielką organizacji „Joni and Friends” i szczęśliwą żoną Kena.

Niefortunny skok do wody

30 lipca 1967 roku. Joni Eareckson ma 17 lat, jest aktywną młodą kobietą, która lubi jeździć konno, podróżować, grać w tennica i pływać. Wtedy nie wyobrażała sobie przyszłości bez sprawnego ciała. Jej życie całkowicie się zmieniło podczas jednego upalnego popołudnia. Dziewczyna wraz z siostrą Kathy pojechała na plażę nad Zatokę Chesapeake, aby popływać.

Tafla wody była ciemna i mało przejrzysta więc trudno można było dostrzeć właściwą głębokość. Eareckson udała się na pomost zacumowany z dala od brzegu. Wzięła głęboki wdech i rzuciła się do wody. Uderzyła o coś twardego. Jej ciało przeszył prąd. Doznała złamania kręgosłupa i nie mogła wypłynąć na powierzchnię. Została sparaliżowana od ramion w dół.

„Moje płuca krzyczały o tlen, ale gdy tylko otworzyłam usta, co oznaczało przecież nabranie wody, poczułam wokół siebie ramiona mojej siostry, które unosiły mnie nad wodę” - wspominała na łamach magazynu „Integracja”. Zapamiętała jedynie, że ktoś z obecnych na plaży osób wskoczył do wody, ktoś inny zaś krzyczał i wezwał karetkę pogotowia.

Depresja, myśli samobójcze i kryzys wiary

W szpitalu Joni straciła przytomność. Potem w jej głowie zagościła pustka. Eareckson przeszła kilka operacji. Całe dnie spędzała w ramionach Strykera – leżenie twarzą do góry i w dół miało zapobiec odleżynom na ciele. Bezsenne nocy stawały się dla Joni nie do zniesienia.  Skomplikowany sprzęt medyczny napawał ją strachem i bezsilnością. Niemoc przerodziła się w depresję,  potem w intensywne myśli samobójcze oraz ogromny kryzys wiary.

„To było lato, kiedy wybierałam się na studia. Wstyd się przyznać, ale sypiałam z moim chłopakiem już w liceum. Prowadziłam życie pełne nieczystości seksualnej i niemoralności i wiedziałam, że na studiach nie będzie lepiej. To był kwiecień lub maj 1967 r. i pamiętam, jak modliłam się do Boga. Wróciłam wtedy do domu z randki. Czułam się winna. Rzuciłam się na łóżko i płakałam w poduszkę, mówiąc:  „O Boże, nie mogę się od tego uwolnić. Stałam się niewolnikiem grzechu. I nie wiem jak się z tego wyzwolić. Proszę zrób coś w moim życiu, żeby wrócić na właściwą stronę, bo naprawdę je schrzanię. Na studiach może nawet wyrzeknę się wiary, bo nie chcę wyjść na hipokrytkę i nie chcę cię jeszcze bardziej zawstydzać. Po prostu nie chcę tak żyć. Zrób więc coś, Jezu” - tłumaczyła w rozmowie dla portalu liberty.edu Eeareckson.

Ambasadorka Chrystusa

W trakcie długotrwałej szpitalnej rehabilitacji Joni nauczyła się malować pędzlem umieszczonym w ustach i rozwinęła swój talent malarski. Zajęła się także pisaniem. Założyła organizację „Joni and Friends”, która pomaga osobom z niepełnosprawnościami.W 2007 r. utworzyła także Międzynarodowe Centrum ds. Niepełnosprawności w Agoura Hills w Kalifornii, gdzie służy rodzinom osób z niepełnosprawnościami. Amerykanka jest autorką ponad czterdziestu książek, w tym także dla dzieci, nagrała również kilka albumów muzycznych i wystąpiła w autobiograficznym filmie poświęconym jej życiu i aktywności.

Joni jest  również cenioną mówczynią, doradczynią rządu USA ds. osób z niepełnosprawnościami i szczęśliwą żoną Kena Tady. Prowadzi liczne konferencje na podstawie Słowa Bożego na całym świecie. Jest żywym przykładem tego, że Chrystus nawet z tego, co trudne i po ludzku niemożliwe do zaakceptowania jest w stanie wyprowadzić dobro.

Wierna Bogu

W jednym z wywiadów Joni powiedziała: "Wszystko, co czynimy tu na ziemi, ma bezpośredni związek z tym, co czeka nas w wieczności. Dlatego nie chcę zmarnować swojego cierpienia. Chcę pracować na rzecz tego niebiańskiego celu, tej niebiańskiej nagrody. Chwalę więc Boga nawet za swój wózek inwalidzki, który wciąż popycha mnie w tym niebiańskim kierunku”. Kiedy kilka lat temu lekarze wykryli u kobiety raka piersi, w najbardziej zaawansowanym stadium, ona obiecała sobie, że nie podda się chorobie.

„To nie jest tak, że jestem sławna, z łatwością przemawiam do innych, albo jestem dobrą pisarką. Bóg używa słabych narzędzi na tym świecie, aby pokazać swoją moc, chwałę i łaskę. To jest dla mnie wielkim zaszczyten” - opowiada 75-letnia Eareckson-Tada.

Tłumaczy, że kiedy myśli o całym tym bólu, który wydarzył się prawie 60 lat temu, to wciąż przyświeca jej przekonanie, że Bóg jest dobry i nie zamieniłaby tego, czego nauczyła się przez ten czas. „Gdybym miał wskazać główny cel cierpienia, powiedziałbym, że jest to taki drogowskaz, który uczy mnie, kim naprawdę jestem” - podkreśla Joni.

Źródła: liberty.edu; „Integracja”; niepełnosprawni.pl; kchweradzyn.pl; haventoday.org; Joni and Friends/Facebook; Joni Eareckson-Tada/Facebook; lifeisstory.com.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.