Niezależnie od tego, czy w grę wchodzą względy zawodowe czy osobiste, pewnego dnia możemy stanąć wobec konieczności rozstania z przyjaciółmi. Jak odnaleźć się w tej sytuacji i co ona tak naprawdę za sobą pociąga?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Cierpimy, kiedy przychodzi nam opuścić tych, których kochamy. Nawet jeżeli to rozstanie nie jest definitywne, nawet jeżeli stoi za nim jakaś dobra nowina, na przykład praca zdobyta po kilku miesiącach bezrobocia związana z przeprowadzką do innego miasta lub nawet kraju, czy też narodziny dziecka, które zmuszają nas do poszukania większego lokum położonego w spokojniejszym miejscu – wyjazdy zawsze mają smak żałoby.
Nie bez powodu mówimy przecież, że „wyjechać to jakby trochę umrzeć”. Wyjechać, ale i zostawać, ponieważ ta rozłąka jest tak samo trudna dla tych, którzy na peronie machają chusteczką, jak i dla tych, którzy wyruszają w nieznane. Oczywiście, będziemy starali się ponownie zobaczyć; oczywiście są SMS-y, telefony, portale społecznościowe, dzięki którym będziemy w kontakcie. Ale nic już nie będzie tak, jak kiedyś, to pewne. Jak najlepiej przeżyć takie rozstania?
Rozłąka ma również dobre strony
Opuszczenie przyjaciół zakłada swoiste ogołocenie się. I to poważne, ponieważ przyjaciele obok naszej rodziny, są najdroższymi dla nas osobami. „Po śmierci męża – wyjaśnia Marie, pewna młoda babcia – znalazłam wielkie wsparcie w parze przyjaciół. Nagle okazało się, że wyjeżdżają na drugi koniec kraju! Co ja bez nich pocznę? Koniec z naszymi spontanicznymi spotkaniami wieczorową porą, rozmowami w trakcie spacerów po rynku czy po wyjściu z kościoła…
Koniec ze wspólną pracą przy oprawie liturgii i w klubie sportowym, która na co dzień dawała nam tyle radości!”. Bertrand, ze swej strony, szykuje się do wyjazdu z małego miasteczka, dokąd przed ponad dziesięcioma laty przeprowadził się z rodziną. „Jakiś czas temu – przyznaje – zrobiło mi się niesamowicie przykro na myśl o tych, których przyjdzie nam zostawić, którzy byli przy nas w tylu ważnych chwilach i z których większości prawdopodobnie już więcej nie zobaczymy”.
Rozłąka jednak ma nie tylko złe strony. Wcale nie musi oznaczać kresu przyjaźni. Wręcz przeciwnie! Stanowi często okazję do tego, aby odkryć przyjaciół na nowo, w jeszcze piękniejszy i głębszy sposób: odległość wymaga, by oczyścić relację ze wszystkiego, co w niej powierzchowne i zaborcze, aby dotrzeć do tego, co najistotniejsze.
Rzecz jasna podtrzymywanie więzi z tymi, których zostawiliśmy nie obywa się bez wysiłku (warto w tym pomóc również dzieciom). Listy, maile i SMS-y pozwalają wyrazić to, co nie zawsze potrafimy powiedzieć wprost. A dzięki ponownym spotkaniom podczas kilku dni wakacji zaznamy radości z powodu tego, że mogliśmy poznać się z innej strony i obdarować siebie nawzajem przeżytymi doświadczeniami. Kiedy znowu się widzimy, mamy wrażenie, że rozstaliśmy się poprzedniego dnia, nawet po wielu miesiącach czy latach rozłąki, szczęśliwi, że wciąż nadajemy na tych samych falach, że w istocie nic się między nami nie zmieniło.
Więzi nawiązane z przyjaciółmi są wyryte w sercu Boga
Na tej ziemi najwspanialsze rzeczy mają swój koniec. Czy się nam to podoba czy nie też nie, czas nigdy nie zatrzymuje swego biegu, a szczęśliwe dni oddalają się od nas tak samo szybko jak te przykre. Każde rozstanie przypomina nam, że jesteśmy śmiertelni. Prochem jesteśmy i w proch się obrócimy, jak głoszą słowa z liturgii Środy Popielcowej, a wszelkie nasze ludzkie działanie prędzej czy później dobiegnie końca. Na tym padole mamy pewność, że nadejdzie taki dzień, kiedy opuścimy naszych najbliższych, najpóźniej w godzinie naszej śmierci.
Ta perspektywa byłaby doprawdy przerażająca, gdyby jednocześnie nie przebijało z niej wezwanie do nadziei. Doświadczając tego, co przemijające mamy szansę skierować wzrok ku temu, co wieczne; polskie „do widzenia” w różnych językach, na przykład francuskim czy hiszpańskim, znajduje odpowiednik w słowach adieu / adiós – w dosłownym tłumaczeniu „do Boga” – które przypominają nam, że jesteśmy wezwani do tego, by ponownie zobaczyć się w Bogu. Cierpimy z powodu tego, co się kończy, ponieważ jesteśmy stworzeni do tego, co nie przemija.
Wszystko, co dobre, ma swój kres, ale Ten, który jest pełnią dobra, trwa wiecznie. Okoliczności miejsca i czasu, w jakich rozwija się czyjaś przyjaźń są przemijające, ale przyjaźń sama w sobie nie wygasa wraz z nimi. „Miłość nigdy nie ustaje” (1 Kor 13, 8): najwspanialszy komponent naszych ludzkich relacji znajduje swoją kontynuację w życiu wiecznym.
Ta szczególna więź, którą nawiązaliśmy z taką czy inną osobą pozostaje na zawsze wpisana w serce Boga: w Nim, jeżeli tego pragniemy, możemy trwać bardzo blisko naszych przyjaciół, pomimo fizycznego oddalenia. W komunii świętych możemy nadal nosić się wzajemnie w sercu. Nadal dzielić się, w sposób rzeczywisty, choć niewidzialny, tym, co najlepsze w życiu każdego z nas: miłością Boga.
Christine Ponsard
Czytaj także:
Co robić, gdy przyjaźń się zmienia lub kończy
Czytaj także:
4 sposoby, dzięki którym zadbasz o twoje przyjaźnie na odległość