Polska zakonnica przypomina, że przebaczenie Chrystusa może dotyczyć nawet kogoś takiego jak Rudolf Höss.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ci, którzy przeżyli Auschwitz, często nazywają komendanta obozu „zwierzęciem”. W ciągu trzech lat pełnienia tej funkcji Rudolf Höss przyczynił się do eksterminacji ok. 2,5 miliona więźniów. Kolejne pół miliona zmarło w wyniku chorób i głodu. Rok po przejściu na inne stanowisko Höss powrócił do Auschwitz i osobiście nadzorował kaźń 400 tys. węgierskich Żydów. Jednak nawet „zwierzę” takie jak on może doświadczyć Miłosierdzia Bożego.
O Hössie dowiedziałem się z prelekcji polskiej zakonnicy, która przyjechała do naszej parafii. Myślałem, że s. Gaudia będzie mówić o Rudolfie Hessie, zastępcy Adolfa Hiltera. Nazwiska te łączy tylko podobieństwo fonetyczne. Jednak to, co wydarzyło się w życiu Hössa, który w Trzeciej Rzeszy piastował nieco mniej znaczące stanowisko, było najprawdopodobniej jeszcze bardziej zdumiewające.
Czytaj także:
Jak polscy lekarze przechytrzyli nazistów i wywołali epidemię na niby
O. Lohn – jezuita puszczony wolno
Siostry Gaudia i Emmanuela ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, którego członkinią była św. Faustyna Kowalska, przemierzają Stany Zjednoczone. Mówią o objawieniach Pana Jezusa św. Faustynie oraz o kulcie Bożego Miłosierdzia.
Polska zakonnica opowiadała o jednym z najstraszniejszych hitlerowskich obozów śmierci – Auschwitz. Znalazł tu śmierć co szósty Żyd zabity podczas Holokaustu. Obóz nie był jednak przeznaczony wyłącznie dla Żydów. Zginęli tu też np. katolicy, jak św. Maksymilian Kolbe.
Czytaj także:
Maksymilian Kolbe i Rudolf Höss. Jak zostać świętym, a jak zbrodniarzem?
Pewnego dnia hitlerowcy aresztowali i umieścili w obozie całą wspólnotę zakonną klasztoru jezuitów. Jedynie superior uniknął aresztowania, bo akurat nie przebywał w domu zakonnym. Kiedy jednak usłyszał, co się stało, przejęty bólem uznał, że musi dołączyć do swoich braci. W jakiś sposób dostał się do obozu, gdzie poszukiwał współbraci. Złapany przez strażników obozowych, został postawiony przed obliczem samego komendanta Hössa. Jak zaznaczyła s. Gaudia, strażnicy byli przekonani, że komendant zabije jezuitę bez żadnych pytań, jednak – ku ich zaskoczeniu – puścił go wolno.
Kara śmierci, strach, przebaczenie
Po zakończeniu wojny Höss został pojmany i postawiony przed sądem za zbrodnie przeciwko ludzkości. Otrzymał wyrok – kara śmierci miała być wykonana w Auschwitz. W miejscu, w którym Höss wypełniał rozkazy Hitlera dotyczące „ostatecznego rozwiązania”.
Ostatnie dni życia zbrodniarz spędził w areszcie śledczym w Wadowicach. Według relacji s. Gaudii Höss bał się nie tyle samej śmierci, co pobytu w celi więziennej. Był święcie przekonany, że polscy strażnicy będą się na nim mścić i go torturować. Bał się bólu nie do wytrzymania. Tym bardziej zdziwiło go zachowanie strażników, których żony, córki i synowie umierali w Auschwitz. Nie mógł tego pojąć.
Takie traktowanie przyczyniło się do jego nawrócenia. „Doświadczył ludzkiego miłosierdzia. Miłosierdzie to miłość, o której wiemy, że na nią nie zasłużyliśmy. On też miał świadomość niezasłużonego wybaczenia i dobrego traktowania ze strony więziennego personelu” – podkreśliła zakonnica.
Czytaj także:
Premiera filmu o położnej z Auschwitz. Mengele kazał jej zabijać dzieci, ona nie posłuchała… Rozmowa z reżyserką
Höss był ochrzczony w wierze katolickiej, lecz jako młody człowiek odrzucił ją. W celi więziennej, stając w obliczu śmierci w wieku 47 lat, być może pod wpływem zachowania strażników, poprosił o księdza. Chciał się przed śmiercią wyspowiadać.
Miłosierdzie Boże bez granic
Strażnicy szukali księdza, ale znalezienie duchownego, który zgodziłby się wysłuchać spowiedzi Rudolfa Hössa graniczyło z cudem. Wówczas Höss przypomniał sobie nazwisko jezuity, którego uwolnił kilka lat wcześniej. O. Władysław Lohn. Hitlerowiec przekazał nazwisko strażnikom błagając, by znaleźli kapłana.
Tak się też stało – o. Władysław przebywał w krakowskim sanktuarium Miłosierdzia Bożego, gdzie pełnił posługę kapelana sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Zakonnik zgodził się wyspowiadać byłego komendanta obozu. Spowiedź trwała bardzo długo. Zakończyło ją kapłańskie rozgrzeszenie. „Rudolfie Hössie, zwierzę, twoje grzechy są ci odpuszczone. Idź w pokoju”.
Czytaj także:
„Małe Auschwitz”. Potworne miejsce dla dzieci w okupowanej Łodzi, o którym mało kto wie
Niewątpliwie wtrącenie przez o. Lohna do formuły absolucji słowa „zwierzę” to już dodatek s. Gaudii. Niemniej jedno pozostaje oczywiste – nikt nie jest wyłączony z Bożego Miłosierdzia.
Następnego dnia o. Lohn znów odwiedził więzienie, tym razem z Komunią św. „Strażnik więzienny, który był tego świadkiem, powiedział później, że był to jeden z najpiękniejszych widoków w jego życiu. Komendant, zwierzę, klęczał ze łzami w oczach, jak mały chłopiec. Otrzymał Komunię świętą, przyjął do serca Jezusa. To niewyobrażalne miłosierdzie” – zakończyła s. Gaudia.