Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Ten święty urzeka mnie tym, że żył w ukryciu i miał wielką pokorę. I w tej pokorze była jego moc. Tej pokory chcę się od niego uczyć” – tak o św. Szarbelu mówi Wojciech Modest Amaro. „Doświadczyliśmy niesamowitej łaski – cała nasza rodzina jest nawrócona” – dodaje jego żona, Agnieszka.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Z Agnieszką i Wojciechem Modestem Amaro w ich warszawskim domu spotkała się Małgorzata Bilska. W rozmowie przeprowadzonej specjalnie dla Aletei małżeństwo opowiada o swojej wierze, sile wspólnej modlitwy oraz o niezwykłej przyjaźni ze św. Szarbelem.
Małgorzata Bilska: W jaki sposób dowiedzieli się państwo o istnieniu św. Szarbela?
Agnieszka Amaro: Pierwszy raz – w Ziemi Świętej, gdzie spędzaliśmy akurat sylwestra. Moja mama wyjęła w pewnym momencie książkę z wizerunkiem św. Szarbela na okładce i trudno powiedzieć dlaczego, ale zrobił na mnie wielkie wrażenie. Po powrocie do kraju zaczęliśmy modlić się z mężem nowenną za jego wstawiennictwem.
Czytaj także:
Cudowne uzdrowienia za przyczyną św. Szarbela? Polski ksiądz opisuje konkretne sytuacje
Po ośmiu miesiącach zadzwonił zaprzyjaźniony salezjanin i zapytał, czy chcemy w domu założyć „dom modlitwy” św. Szarbela. Od razu powiedziałam „tak”, choć nie wiedziałam, z czym to się wiąże. Wkrótce okazało się, że na inauguracyjnym spotkaniu pojawiło się około trzydziestu osób, które przyjechały z całej Polski, aby się z nami pomodlić. Mszę inauguracyjną odprawiło trzech księży…
Wojciech Modest Amaro: Szarbel dotknął naszego serca i tak zaczęła się modlitwa do niego. Nie wszystko da się wytłumaczyć, a w tym przypadku najlepiej mówić o jakimś zaufaniu do jego osoby. Jestem introwertykiem. Ten święty urzeka mnie tym, że żył w ukryciu i miał wielką pokorę. I w tej pokorze była jego moc. Tej pokory chcę się od niego uczyć. Wymodlił i wyprosił dla nas sporo łask, więc po ludzku mamy słabość do niego. On bezsprzecznie ma swój czas na działanie.
Jak wyglądają takie spotkania modlitewne?
AA: Spotykamy się regularnie i przedstawiamy nasze intencje, upraszamy każdemu potrzebne łaski. Boże działanie widać na każdym kroku, na każdej modlitwie. Każdy z nas ma swoje problemy, a zatem wśród próśb są takie o dar potomstwa, o uzdrowienia z konkretnych chorób, o pojednanie w rodzinach, o nawrócenie, o wypełnianie woli Bożej w życiu danej osoby, nawet o spokojną śmierć po latach cierpienia w hospicjum.
Dostajemy mnóstwo potwierdzeń tego, że prośby te są realizowane, że się spełniają – wszystko na chwałę Bożą. Od czasu przewartościowania naszego życia jesteśmy nieustająco świadkami wielu cudów.
WMA: Taka wspólna modlitwa jest wyjątkowa i gwarantuje przede wszystkim pokój serca: coś, co jest wszystkim na pewno potrzebne. To gigantyczny dar zaufania, o który Jezus prosi w Ewangelii. Św. Szarbel specyficznie działa na ludzi, często posługuje się przypadkowymi wydarzeniami, by kogoś zainspirować do zmiany życia i modlitwy. Potem jego obecność rozkwita, a ci, którzy mu zawierzają swoje prośby, czynią to chociażby poprzez nowennę, litanię lub krótką codzienną modlitwę.
Czy w spotkaniach uczestniczą młodzi ludzie? Święty Szarbel potrafi przyciągnąć do Boga nastolatków?
AA: Doświadczyliśmy niesamowitej łaski – cała nasza rodzina jest nawrócona. Dzieci zawsze uczestniczą w modlitwach. I nie jest to przez nas nakazane.
A inni młodzi ludzie?
AA: Tak, wiele młodych osób. To kwestia dania przykładu, później inni przestają się krępować, wstydzić. W obliczu wielu chorób, przykrych doświadczeń, problemów, dostrzegają konkretne działanie, które taka modlitwa przynosi i sami stają się odważniejsi. W czasach, kiedy wiara jest wyśmiewana i wyszydzana, bój toczy się właśnie o młodych ludzi, o ich wiarę i tożsamość.
Czytaj także:
Co Wojciech Amaro robi w kuchni kapucynów?
Św. Szarbel przyciąga na pewno poprzez swoją skuteczność. Kilkadziesiąt tysięcy udokumentowanych uzdrowień robi wrażenie. Jezus chodząc i nauczając, również uzdrawiał – czyli okazywał miłosierdzie. Proście, a otrzymacie – jest tu, za wstawiennictwem tego świętego, po prostu wypełnianiem się żywej Ewangelii w naszym życiu. To też droga, by uwierzyć i przyjąć naukę Jezusa.
WMA: Modlą się też czasem z nami nasi kucharze…
Zastanawiam się, czy taki mnich jak Szarbel, chrześcijanin z jednego z Kościołów Wschodnich, z Libanu, maronita, ma coś do przekazania współczesnemu, sceptycznemu człowiekowi z kultury Zachodu? W tym nam, Polakom?
AA: Jego życie może być świadectwem dla każdego, niezależnie od epoki. Co dziś zdumiewa? I co może wyrwać młodego człowieka z pędu za tanimi błyskotkami? Tylko postawa całkowitego zawierzenia Bogu. Kompletne ogołocenie się z egoizmu, egocentryzmu, zapatrzenia w siebie, przekonania o własnych możliwościach. A co gorsza, nagminne znużenie, zmęczenie życiem, w którym nie obowiązują żadne wartości i wszystko podporządkowane jest wygodnictwu. Wydumany kult wolnej jednostki, liberalnie ukształtowanej, przesiąkniętej relatywizmem, forsującej zamianę: ja chcę – w obowiązujące prawo.
Św. Szarbel daje swoim życiem przykład poświęcenia siebie samego drugiemu człowiekowi. I swojego życia wyższym celom i wartościom.
WMA: Dla mnie to przede wszystkim człowiek żywej wiary. Mamy w religii dwie składowe: wiarę i wiedzę. One się uzupełniają, a nie wykluczają. Niektóre zakony, w tym dominikanie i salezjanie, mają powołanie do przekładania wiedzy na życie codzienne. Mają wypracowane metody ewangelizacji, przekazywania nauki pod wpływem Ducha Świętego.
Natomiast u św. Szarbela widać czystą wiarę. Dominuje nurt czystej, głębokiej wiary polegającej na tym, że modląc się o coś, zakładam od razu, że zostałem wysłuchany. Bo na górze siedzi Ktoś, kto w chwili modlitwy nie był czym innym… zajęty. I rozumiem/wierzę, że moja prośba została wysłuchana. A jaki będzie tego efekt i kiedy wypłynie, to już nie nasza rzecz. Może wypłynie po mojej śmierci, tak jak cuda rozlały się po śmierci Szarbela?
Podstawą wiedzy jest Pismo Święte. Wiary – zaufanie. Musi przyjść moment zawierzenia Bogu „w ciemno”. Czyli trzymania za rękę i podążenia za Jezusem. Nawet jeśli są to rzeczy, które nie bardzo nam się spodobają. Albo kiedy cudów już nie ma…
AA: …wtedy człowiek uświęca się w codzienności.
Czytaj także:
Grzegorz Łapanowski: Tylko Bóg zapewnia szczęście [wywiad]