Polski papież odczarował ludzkie ciało i seksualność. Z Magdaleną Siemion, autorką książki o teologii ciała Jana Pawła II, rozmawia Katarzyna Kozak.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Katarzyna Kozak: Od paru lat prowadzisz warsztaty dla młodzieży z teologii ciała. Wydałaś też książkę – tytuł „Seks według Jana Pawła II” na pierwszy rzut oka brzmi bluźnierczo.
Magdalena Siemion*: Takie słowa gorszą głównie starsze osoby.
Czego się obawiają?
Boją się samego słowa „seks”. Mówię wtedy, że przecież my, jako katolicy nie zostaliśmy znalezieni w kapuście ani nie przyniósł nas bocian. Często wtedy słyszę – „narodziliśmy się z miłości”. Tak, to wspaniale, ale ta miłość wyraża się właśnie poprzez zjednoczenie seksualne.
Nie pomaga autorytet Jana Pawła II?
Nie zawsze. Podczas ostatniego spotkania autorskiego starsza pani wstała i powiedziała, że tytuł książki jest haniebny. Po spotkaniu przyszła, przeprosiła i powiedziała, że docenia to, co robię dla sprawy. Ale tytuł i tak jej się nie podoba.
Jest przecież parafrazą słów Jezusa.
Kiedy francuski filozof Andre Frossard zapytał Karola Wojtyłę o to, jaki cytat z całej Biblii by wybrał, gdyby musiał wybrać tylko jeden, papież wskazał na „Prawda was wyzwoli”. W tym kontekście prawda o seksualności człowieka i jego cielesności również ma moc wyzwalającą.
Niewiele się jednak mówi o teologii ciała Jana Pawła II.
Karol Wojtyła zasłużył się na wielu innych polach – był papieżem Solidarności, wolności itp. Przyćmiło to teologię ciała. Na świecie tylko 1 proc. katolików wie, co to jest. Jan Paweł II w latach 1979-84 wygłosił katechezy o małżeństwie i to właśnie one zyskały miano teologii ciała. Inspiracją była Księga Rodzaju, Listy św. Pawła i Pieśń nad Pieśniami. Na postawie tych rozdziałów Pisma Świętego stworzył cztery tomy rozważań. Niewiele się mówi o teologii ciała również dlatego, że przekaz Wojtyły jest trudny. Katechezy spisane w książce „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich” to wymagająca pozycja, pisana językiem filozoficznym i teologicznym.
Czytaj także:
„Sztuka kochania” według papieża Franciszka
Zajrzałam do niej. No cóż. Przeczytałam akapit i zrezygnowałam….
Haha, na początek polecam moją wersję. Właśnie dlatego powstała ta książka. Na rynku jest wiele publikacji na temat teologii ciała, ale gdybym była nastolatką, żadna by mnie nie zainteresowała.
Za to Twoja książka jest napisana prostym językiem, dużymi literami i kolorowa.
Tak, ona ma być swego rodzaju „wabikiem”. Chciałabym, żeby młodzi ludzie, którzy ją przeczytają, zachwycili się tym tematem i sięgnęli po poważniejsze publikacje. Wtedy forma już nie będzie tak ważna, wtedy będą czytać książki pisane drobnym maczkiem i na szarym papierze, ale najpierw muszą się dowiedzieć, że coś takiego w ogóle istnieje.
Karol Wojtyła był zafascynowany ludzką miłością. Uczył, że ciało jest czymś wspaniałym, pięknym i dobrym. Pokonał dualizm kartezjański, według którego dusza jest wzniosła, wspaniała i święta, a ciało grzeszne i złe. To bzdura. Nasza natura, która składa się z duszy i ciała jest jednością. Człowiek jest zintegrowany. Nie ma duszy bez ciała i odwrotnie. Św. Augustyn w IV wieku mówił, że każde współżycie seksualne, nawet w małżeństwie, jest przynajmniej grzechem lekkim (wyobrażasz to sobie?), a seks się Panu Bogu nie udał. Tymczasem współżycie seksualne kobiety i mężczyzny w małżeństwie ma odzwierciedlać miłość Boga do Kościoła, do każdego człowieka. Mało tego – wewnętrzną miłość Trójcy Świętej! Czy to nie jest genialne? Słyszałaś kiedyś o tym?
Brzmi przewrotowo.
Bo to jest rewolucja. Wojtyła odczarował sferę seksualności, która w chrześcijaństwie ma negatywne konotacje. Świetnie to określił dominikanin ojciec Adam Szustak – piekło, siarka, dym. Do czasów Karola Wojtyły i teologii ciała, współżycie małżeńskie było usprawiedliwiane tzw. dobrami małżeńskimi, tj. posiadaniem potomstwa, wzajemną pomocą i jako remedium na pożądliwość. Sfera seksualności była pełna nakazów i zakazów. Była traktowana jako „coś”, co się Panu Bogu nie do końca udało. Nikt nie mówił o miłości, ani o powołaniu do małżeństwa. Dopiero w drugiej połowie XX Karol Wojtyła pokazał inny punkt widzenia. Uczył, że współżycie małżeńskie nie musi mieć na celu tylko prokreację, ono także służy budowaniu więzi małżonków. Podkreślał komunię osób (communio personarum) oraz to, że człowiek jako jedyna istota stworzona przez Boga dla siebie samego, nie odnajdzie swojego szczęścia inaczej, jak poprzez bezinteresowny dar z siebie. Jeśli nie uczyni swojego życia darem dla drugiego. Jedną z dróg jest małżeństwo.
Prowadzisz warsztaty z teologii ciała. Jak w dzisiejszych czasach, kiedy jesteśmy epatowani cielesnością i seksem odartym z emocji, młodzież reaguje na to, o czym mówisz?
Różnie. To zależy od wielu czynników, np. wieku. Gimnazjaliści z reguły są bardziej otwarci, licealiści mniej. Młodzież z mniejszych miejscowości na początku wydaje się onieśmielona, ale zazwyczaj podejmuje dyskusję. Z kolei w krakowskich szkołach zdarzyło mi się, że uczniowie nie chcieli rozmawiać. Zawsze po zajęciach proszę uczestników o to, aby napisali plusy i minusy warsztatów. Potem czytam: „Wstydzimy się o tym między sobą rozmawiać”, „Nie chcę się wypowiadać przed kolegami”, „Boję się, co sobie o mnie pomyślą osoby w klasie”. Zdziwiło mnie, że młodzi się wstydzą mówić na ten temat w swoim towarzystwie. Nie ufają sobie. To duży problem, szczególnie w większych miastach.
Czytaj także:
9 powodów, dlaczego z seksem warto czekać do ślubu
Może rodzice rzadko rozmawiają z nimi o cielesności i seksie? Kiedy jest dobry czas, żeby z dzieckiem rozmawiać o „tych” sprawach?
Od maleńkości. Moja kuzynka ma 5-letnia córkę, która mówi do mnie – ciociu opowiedz mi o tym ciele. Wyjaśniam jej wtedy: „Kalinko, zobacz, Pan Bóg nas stworzył, nie jesteśmy duchami, możemy się widzieć wzajemnie, mamy ciało, możesz mnie ukochać. Mogliśmy być jak duszki, a nie jesteśmy”. Ważne, żeby się nie spieszyć i żeby treści były dostosowane do wieku. Uczę, że nie jesteśmy przypadkiem, tworem kosmosu, wybuchu. Gdyby tak było, moglibyśmy robić ze swoim ciałem i innymi ludźmi co chcemy. Jeśli jednak wiem, że jestem stworzona przez Kogoś, stworzona z miłości, zapragniona, to już nie mogę się odnosić do siebie całkowicie swobodnie. Nie mogę się np. pociąć. Moje ciało nie do końca należy do mnie, ktoś mnie stworzył.
Twoja książka rozpoczyna się od krótkiego quizu z zaznaczoną poprawną odpowiedzią.
„Jestem własnością:
a) Mamy
b) Taty
c) Pana Boga
d) niczyją.
Bo dyskusja o tożsamości człowieka rozpoczyna się od pytania: kim jesteśmy. Staram się, aby przekaz dla młodzieży był atrakcyjny. Wciągam ich w rozmowę, szukam różnych analogii. Przykład? Daję jednemu uczniowi mojego iPhone’a i mówię, że jest jego (oczywiście do przerwy), ale za chwilę chciałabym dać ten sam telefon komuś innemu. Mogę to zrobić? Młodzież się oburza, że nie, bo przecież już go nie mam. Tak samo jest na poziomie ciała – jeśli oddajemy się komuś, to przecież nie możemy oddać się tak samo drugiej czy piątej osobie. Dar ma zasadę wyłączności. Nie ma, że mi się znudziło, czy jest źle – daje się do końca. Chciałabym wśród tych ludzi zasiać ziarno, a reszta to rola Ducha Świętego. Nie jestem naiwna i nie mam poczucia, że zbawiam świat. Sukcesem będzie, jak jedna czy dwie osoby za kilka lat przypomną sobie o tym, co mówiłam i postąpią tak a nie inaczej lub nawet nieświadomie pokierują swoim życiem w dobrym kierunku.
Czytaj także:
Miłość wzięta na warsztat. Wywiad z prof. Bogdanem Wojciszke
*Magdalena Siemion – autorka książki „Seks według Jana Pawła II cię wyzwoli”, dziennikarka, doktorantka filozofii na Uniwersytecie Papieskim. Związana z Instytutem Dialogu Międzykulturowego im. Jana Pawła II. Książkę i warsztaty z teologii ciała można zamówić pod adresem: www.idmjp2.pl