Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Święci współcześni mają tę przewagę nad świętymi z dalekiej przeszłości, że możemy popatrzeć na ich fotografie. Kiedy spoglądam w rozświetlone oczy Chiary Luce (po włosku „Jasne światło”), próbuję zbliżyć się do tajemnicy dziewczyny, która umierając w wieku 19 lat, mówiła z uśmiechem: „Mam wszystko”.
Chiara Badano: święta w normalności
Była tak bardzo „normalna” w swojej świętości i tak bardzo święta w swojej „normalności”. Kochała życie, sport, podróże, marzyła o licznej rodzinie, miała wielu przyjaciół. Płakała, kiedy okazało się, że musi powtarzać klasę, bo nie zdała z geografii. Była cierpliwa i łagodna, ale kiedy chłopak w autobusie wsunął jej rękę pod spódnicę, nie wahała się wymierzyć mu policzka.
Dzieciństwo Chiary Badano – wyczekanej, jedynej córki starszych już rodziców – jest pełne miłości, którą dziewczynka od początku nasiąka i przekazuje ją dalej. Pewnego dnia mama poprosiła ją o wybranie zabawek, które mogłaby podarować biednym dzieciom. Chiara odłożyła na bok najładniejsze i ulubione – to były te do oddania, nie do zostawienia. „Nie mogę dać biednym dzieciom brzydkich zabawek” – tłumaczy rodzicom.
Innym razem na ochotnika idzie stać w kącie, żeby jej ukarana koleżanka nie czuła się tam samotnie. Jest bardzo lubiana w szkole, ale nie chce należeć do klasowej „elity”. Zawsze siada w ławce z nieśmiałymi i niepopularnymi koleżankami.
Przełomowym momentem w życiu małej Chiary okazuje się wstąpienie do Ruchu Focolari. Członkom ruchu przyświecają dwa wielkie cele – dążenie do jedności i służenie Jezusowi opuszczonemu, którego rozpoznają w każdym człowieku.
Szukać Boga w ateistach
„Chcę kochać tych, których nie lubię” – notuje dwunastolatka po jednym ze spotkań Focolari. Nie pozwala nikogo osądzać, a świadectwo wiary przekazuje raczej czynami niż słowami. Mówi, że szuka Boga w ateistach i tłumaczy, że wierzący powinni kochać ich jeszcze bardziej niż swoich współbraci, bo oni „nie znają radości i nie wiedzą, że Bóg ich kocha”.
Jest spontaniczna, współczująca, nie wstydzi się okazywania wsparcia. Jej nauczyciel włoskiego, profesor Amoretti, niepraktykujący laik, wspomina swoją rozmowę z Chiarą, kiedy – w całkowicie dla siebie naturalny sposób – trzymała go za rękę. Po śmierci dziewczyny napisał w albumie klasowym: „Podałem ci rękę, aby prowadzić cię drogami wiedzy, do źródeł życia. Ty podałaś mi rękę, aby prowadzić mnie drogą cierpienia do źródeł wieczności”.
Co zostanie z uśmiechu Chiary?
Latem 1988 r. podczas gry w tenisa Chiara odczuwa tak silny ból ramienia, że musi upuścić rakietę. To moment, w którym nie da się już dłużej ignorować osłabienia i dokuczającego jej od dłuższego czasu bólu. Trafia do szpitala i słyszy diagnozę: agresywna forma nowotworu.
Odwiedzający ją przyjaciele nie wiedzą, jak mają się zachować, gdy zobaczą cierpiącą nastolatkę; myślą o tym, jak ją pocieszyć; zastanawiają się, co zostanie z uśmiechu Chiary? Zaskoczeni widzą, że uśmiech jest jeszcze wyraźniejszy, a w kwestii pocieszania dziewczyna zamienia się z nimi rolami i podnosi ich na duchu, widząc ich zaniepokojenie.
Przedstawia przyjaciołom swoją nową koleżankę z sąsiedniej sali. Nowa koleżanka trafiła do szpitala z powodu uzależnienia od narkotyków, dlatego Chiara chce się nią szczególnie zaopiekować. Dopóki może, pomaga jej w myciu, czesze ją, okazuje jej czułość.
Mam drewno. Mam wszystko
Coraz wyraźniej odczuwa skutki leczenia i chemioterapii. Kiedy obcina swoje długie włosy, przy każdym kosmyku szepcze: „Dla Ciebie, Jezu”. Dostaje wiele życzeń i prezentów, wśród nich liczne złote medaliki. Prosi mamę, żeby je sprzedała, a pieniądze przekazała biednym. Mówi, że ona sama „ma już wszystko”.
Podczas świąt Bożego Narodzenia szpital, w którym leży Chiara, odwiedza kard. Saldarini. Uderzony jej spojrzeniem pyta: „Masz bardzo piękny wyraz oczu, jak to możliwe?”. Onieśmielona, odpowiada cicho: „Staram się kochać Pana Jezusa”.
Tego samego dnia rozmawia z mamą o ludziach, którzy wśród pośpiechu zapomnieli o prawdziwym sensie świąt. Mama mówi: „Zapalmy naszym cierpieniem ogień, aby Pan Jezus mógł się tu ogrzać”. Chiara natychmiast dodaje: „Tak, ja mam drewno!”.
Chiara Luce widzi Jezusa
Chiara wie, że umiera. Mówi do mamy: „Młodzi są przyszłością. Ja już nie mogę biegać, ale chciałabym przekazać im pochodnię, jak na olimpiadzie. Mają tylko jedno życie i warto je dobrze wykorzystać”. Przygotowuje bliskich na swoje odejście, prosi ich, żeby w czasie pogrzebu powtarzali sobie, że ona teraz widzi Jezusa.
Kiedy dowiaduje się, że – wbrew temu, co zaplanowała – nie będzie mogła przekazać po śmierci swoich organów, ponieważ są już zbyt wyniszczone, wykrzykuje: „Teraz nie mam już niczego zdrowego, ale mam jeszcze serce i wciąż mogę nim kochać”. Ostatecznie okazuje się, że rogówki dziewczyny nadają się do przeszczepu. To będzie jeszcze ostatni dar Chiary.
Umiera 7 października 1990 r. Zgodnie z życzeniem Chiary na pogrzebie zgromadzeni śpiewają hymny radości i uwielbienia. Przyjaciel rodziny stojący obok trumny zamiast „Wiecznego odpoczywania” spontanicznie odmawia Gloria. „Teraz Chiara Luce widzi Jezusa” – powtarzają przyjaciele.
Jej proces beatyfikacyjny rozpoczął się 6 czerwca 1999 r. Została ogłoszona błogosławioną 25 września 2010 r. w sanktuarium Matki Bożej Miłości pod Rzymem.
Korzystałam z książki: Mariagrazia Magrini „Ze światła ku światłu. Błogosławiona Chiara Badano”, wyd. św. Stanisława BM, Kraków 2011.