separateurCreated with Sketch.

Przedwojenny hipster. Jak Kazik Nowak przejechał rowerem (!) Afrykę

KAZIMIERZ NOWAK NA ROWERZE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Trud nie do opisania. Rower brnie głęboko w lotnym piasku, to znów trzeba go ciągnąć poprzez skaliste gruzowiska. Zapas wody mały. Skwar taki, że tchu brak w piersi”. W takich warunkach, jako jedyny człowiek w historii, przemierzył całą Afrykę.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Mały Kazik lubił oglądać egzotyczne obrazki z ludźmi, jakich w rodzinnym Stryju nie miał szansy spotkać. Z wypiekami na policzkach wyobrażał sobie dzikie koty, wojowników z twarzami w bojowych barwach i piaszczyste pagórki. Po lekcjach geografii długo nie potrafił zasnąć. Wierzył, że kiedy dorośnie, zobaczy Czarny Ląd na własne oczy. I opowie innym, jak tam naprawdę jest.

Za spełnione marzenie zapłacił życiem. I choć dokonał niemożliwego, odszedł w ciszy, niedoceniony. Na szczęście zostawił po sobie tysiące zdjęć i listy, dzięki którym – w kolejną rocznicę jego urodzin – możemy odbyć podróż po smakowanym przez niego świecie.

Afryka Kazika

Kiedy 4 listopada 1931 r. wyruszał do Afryki, miał przy sobie tylko wysłużony, siedmioletni rower, kilkanaście złotych, pióro, aparat fotograficzny i – jak sam pisał – sporą ilość silnej woli. „Zdawałem sobie sprawę, że przedsięwzięcie jest nie tyle śmiałe, co szalone, chęć poznania Afryki była jednak zbyt wielka, bym mógł się jej oprzeć”.

Mieszkańcy Poznania pukali się pewnie w czoła: ot, wariat z pustymi kieszeniami! Zostawia żonę z dwojgiem małych dzieci i sam – zamiast troszczyć się o ich utrzymanie – spełnia egzotyczne fantazje.

Kazik jednak, znużony wielomiesięcznym poszukiwaniem pracy (w czasie kryzysu w 1925 r. stracił posadę urzędnika w Poznaniu), stwierdził, że zostanie rowerowym korespondentem zagranicznym. Nie uciekał od problemów, jak myśleli niektórzy, ale, próbując utrzymać rodzinę, szedł na całość! Dotarł do Włoch, Turcji, Holandii, Bułgarii, Węgier, Austrii, Rumunii i Grecji. Świetnie znał języki włoski i arabski. Od 1928 r. marzył o przejechaniu Afryki, która – mało komu wówczas znana – kusiła swoją dzikością. Zaryzykował.

Pociągiem dostał się do Rzymu, dalej rowerem do Neapolu i statkiem przez Morze Śródziemne. 26 listopada 1931 r. postawił stopę w północnej Afryce. Maria Nowakowa została w domu z Elą i Romkiem, i to właśnie ona pośredniczyła między mężem a redakcjami gazet, w których drukowano teksty i zdjęcia podróżnika. A tych zdjęć, które zrobił wysłużonym Contaxem, było – bagatela – 10 tysięcy!

Biały na Czarnym Lądzie

Był zupełnie inny niż wielu przebywających w Afryce Europejczyków. Nie interesowało go poszukiwanie skarbów, polowanie na dzikie koty ani rozpusta. Zamiast pławić się w luksusie, wolał zaszywać się w namiocie. Fakt, na wysokie standardy nie było go stać. Ale gdyby nawet – brałby nogi za pas. Bo podczas podróży kierował nim szacunek do inności i przyrody. Otwarcie sprzeciwiał się kolonizacji. Chciał świat poznawać, a nie niszczyć. Własną wygodę spychał na daleki plan. Dowód? Pewnego razu, po wizycie w kawiarni w porcie Agheila, zanotował:

Z ulicy dochodził warkot samochodu, gramofon charczał, brzęczało szkło z napojami, wokół siedzieli ludzie poubierani jak lalki, otoczył mnie znów tak dawno nie słyszany gwar cywilizacji z jej obłudą, hipokryzją, szowinizmem i Bóg wie czym jeszcze. W tym otoczeniu boso, w pokrytym pyłem stroju saharyjskim wyglądałem niczym strach na wróble. Całą duszą pragnąłem znaleźć się znów pośród cichej pustyni.

Ta pustynia, choć tak groźna, dawała mu upragnione poczucie wolności.

Biedak na dziwacznym wehikule

Mimo że rower absolutnie nie nadawał się do przeprawy przez afrykańskie tereny, Kazik brnął, bo... nie miał innego wyjścia. Pisał: nierzadko nieść musiałem rumaka mego na swoich barkach”.

Rower, który ochrzczono tu maszyną piekielną, piszczy i klekoce. Słabszy jest biedaczek ode mnie, zmęczyła go tułaczka i te słone drogi pustynne, i te wyboiste szosy ruchomym kamieniem pokryte. Przeżył tysiące napraw, aż w końcu naprawić już zużyte części trudno.

Rower wzbudzał wśród mieszkańców Afryki popłoch, ale i zaciekawienie. Kiedy orientowali się, że przybysz jest muskinem, czyli biedakiem, traktowali go jak gościa, a nie wroga. Targowali z nim żywność, opowiadali murzyńskie legendy, zapraszali do domów. Gdy ruszał w dalszą drogę, rytm tam-tamów niósł innym osadom niebywałą wieść o samotnym białym na dziwacznym wehikule” – pisze Łukasz Wierzbicki, który zebrał i opracował teksty Nowaka.

Kazik Nowak. Król pustkowia

Podczas wyprawy Kazik chorował na malarię i anemię. Zmagał się z wysoką gorączką, omal nie stracił wzroku z powodu saharyjskiego słońca, które odbijało się od białych piasków. Głodował, konał z pragnienia i zbyt wysokiej temperatury. W porze deszczowej jego ubranie gniło. A mimo to podkreślał: „Gdy w noc myślę o Europie dalekiej, tęskno najwyżej za rodziną. Dziwne to może, ale dla miłośnika przyrody niestraszna wcale groza Afryki – przeciwnie! Wrażenie wolności upaja. Jestem przecież królem tego pustkowia!”.

Do wygód nie tęsknię. Jestem zadowolony sam z siebie, przebijam się przez Afrykę o własnych siłach, a nie prowadzony przez przewodników, jak pokojowy piesek przez swą panią.

Po 2,5 roku dotarł na Przylądek Igielny. I choć spotkał Brytyjczyków, którzy zaoferowali mu bilet do Europy pierwszą klasą, odmówił. Postanowił wrócić do domu na rowerze, inną drogą.

40 tysięcy kilometrów

Niestety, jego wysłużony przyjaciel rozpadł się na kawałki. Kazimierz Nowak pokonywał więc drogę z południa Afryki na północ konno (Ryś i Żbik wieźli go 3 tys. km), na pożyczonym od pana Zamoyskiego rowerze, czółnem, pieszo, łodzią (ochrzczoną imieniem „Maryś”), na grzbiecie wielbłąda i znów rowerem. Jego podróż skończyła się 23 grudnia 1936 roku. W ciągu 5 lat i 4 tygodni pokonał 40 tysięcy kilometrów.

Po powrocie Kazimierz Nowak wygłaszał odczyty m.in. na Uniwersytecie Jagiellońskim i w Wyższej Szkole Handlowej w Warszawie. Organizował pokazy zdjęć, snuł historie w kinie Apollo, marzył o wydaniu książki. Zaczął planować też kolejną wyprawę, do Indii i Azji Południowo-Wschodniej.

Niestety, trudy podróży zebrały swoje żniwo. Wycieńczony malarią dostał zapalenia okostnej lewej nogi, potem zapalenia płuc i 13 października 1937 r. zmarł. Miał zaledwie 40 lat.

Był pionierem polskiego reportażu. Jego tekstami zachwycał się sam Ryszard Kapuściński (który odsłonił tablicę poświęconą Kazikowi na dworcu kolejowym w Poznaniu). Jeśli chcecie przeżyć afrykańską przygodę na odległość, zajrzyjcie do zbioru listów Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd (wyd. Sorus). Wszystkie cytaty w tekście pochodzą z tej absolutnie zniewalającej książki.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.