Amerykańscy genetycy przeanalizowali materiał genetyczny 100 tysięcy osób – podaje „Rzeczpospolita”. Z badań wynika, że wszyscy ludzie na świecie mają jednego afrykańskiego przodka żyjącego 60 tysięcy lat temu. Okazuje się zatem, że przekaz biblijny wcale nie musi stać w opozycji do nauki.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Nad Projektem Genograficznym National Geographic Society i firma IBM rozpoczęły pracę w 2005 roku. Jak czytamy w artykule Pawła Łepkowskiego w „Rzeczpospolitej”, celem badań było wyjaśnienie migracji homo sapiens. Wnioski, jakie płyną z tych, trwających 12 lat, analiz zmieniają jednak spojrzenie także na nasze pochodzenie. Pokazują również, jak bardzo nieuzasadnione jest klasyfikowanie ludzi i sztuczne budowanie kast społecznych.
Geny prawdę nam powiedzą
Do niedawna badacze antropologii wierzyli, że przez ostatnie 2 miliony lat Afrykę opuszczało kilka niezależnych gałęzi homo sapiens. Oznaczałoby to, że każda z tych gałęzi będzie się znacznie różnić między sobą. Badacze postanowili sprawdzić, czy faktycznie tak jest.
Przez lata uznawano, że najstarszą grupą, która opuściła Czarny Ląd (dzisiejszy obszar Afryki Południowo-Wschodniej), byli przodkowie Aborygenów australijskich. W ramach Projektu Genograficznego zespół naukowców z genetykiem i antropologiem Spencerem Wellsem na czele, przebadał wybrane grupy Aborygenów. Dowiedziono, że mają oni taką samą mutację chromosomu Y, jak pozostała reszta ludzkości. Co z tego wynika? Przekazać go mógł nam jeden afrykański przodek męski żyjący około 60 tys. lat temu w Afryce.
Dotychczasowa wiedza o ludzkich migracjach opierała się głównie na domysłach. Bardziej niezawodne od intuicji wydają się być geny. Dlatego Projekt Genograficzny ma szanse być rewolucją.
W naszym DNA nie ma markera potomków grup, które opuściły Czarny Ląd 200 tysięcy lat temu. Jak czytamy w tekście Pawła Łepkowskiego, prawdopodobnie jest to spowodowane gwałtownym ochłodzeniem klimatu.
Autor tekstu wyjaśnia, co kryje się za określeniem marker genetyczny DNA. Otóż, jeśli dzielimy z kimś marker genetyczny DNA, oznacza to, że mamy wspólnych przodków z tą osobą. Dzięki takim właśnie markerom pochodzenia badacze próbowali „namierzyć” naszego najstarszego wspólnego przodka.
Czytaj także:
Adam i Ewa – czy tak bardzo się od nich różnimy?
„Mitochondrialna Ewa” i „Y-chromosomalny Adam”
Spencer Welles wraz z zespołem przez ostatnie 12 lat odwiedzał wszystkie zakątki świata, zbierając materiał od 100 tys. ludzi mieszkających w różnych częściach globu.
6000 różnych języków, w których rozmawia 6,5 mld ludzi o różnych kolorach skóry, sylwetkach, rozmiarach ciała czy kształtach twarzy. Zdumiewa różnorodność gatunku ludzkiego – podkreśla Welles cytowany przez „Rzeczpospolitą”.
W śledzeniu wędrówki naszego wspólnego przodka pomaga nam analiza genów, a konkretnie drobnych mutacji chromosomów Y, które przekazywane są z ojca na syna. W ciągu istnienia naszego gatunku tylko niewielkie ich fragmenty ulegały kilku drobnym mutacjom.
Według badań każda kobieta na świecie dzieli zaś swoje mitochondrialne DNA z kobietą, która żyła 200 tysięcy lat temu w Afryce. Naukowcy określili ją „Mitochondrialną Ewą”.
Badacze są zdania, że to jednak Y-chromosomalny Adam jest najbliższym przodkiem ludzi – zarówno kobiet, jak i mężczyzn (choć marker przekazują sobie tylko samce).
Paweł Łepkowski, autor artykułu opublikowanego na łamach „Rzeczpospolitej” zaznacza w swoim tekście, że powinniśmy to potraktować jako argument, który świadczy o „bezmiarze głupoty wszystkich wojen, sporów i ideologii, jakie tworzyliśmy w naszej historii. Nie ma ludzi lepiej lub gorzej urodzonych. Feudalizm, nacjonalizm czy rasizm nie mają żadnych podstaw racjonalnych”.
Wszyscy jesteśmy krewnymi
Wniosek płynący z Projektu Genograficznego brzmi: jesteśmy nieporównywalnie bardziej spokrewnieni, niż kiedykolwiek nam się wydawało. Stąd też wszelkie ideologiczne spory dotyczące podziałów społecznych, klas czy kast nie mają uzasadnienia.
Łepkowski zaznacza, że wśród naszych krewnych znajdzie się zarówno Elżbieta II, papież czy Jezus z Nazaretu albo Budda, jak również i mniej chlubne postaci, takie jak Adolf Hitler czy Józef Stalin.
Jak czytamy w tekście, wszyscy mamy wspólnego przodka, który „nie jest jakimś przypominającym szympansa hominidem sprzed 23 milionów lat, który w drodze powolnej ewolucji wykształcił cechy ludzkie, ale żyjącym stosunkowo niedawno mężczyzną niczym nieróżniącym się od współczesnych mieszkańców Afryki Równikowej”.
Tego praprzodka ludzkości naukowcy nazwali właśnie „Y-chromosomalnym Adamem”.
Nauce niedaleko do Biblii
Nie wszyscy naukowcy zgadzają się z teoriami Spencera Wellesa. Spory dotyczą głównie czasów, w których nasz pierwszy praprzodek mógł pojawić się na Ziemi – jedni badacze twierdzą, że było to 208 tysięcy lat temu, inni – że nawet przed 338 tysięcy laty. Jak wskazuje Łepkowski, przewagą zespołu pracującego nad Projektem Genograficznym jest jednak to, że dysponują bogatym materiałem, jakiego nie udało się zebrać innym naukowcom.
Jak zaznacza autor „Rzeczpospolitej”, niezależnie od tego, która z teorii genetycznych jest prawdziwa, i tak nie ma wątpliwości co do tego, że powinniśmy porzucić wszelkie uprzedzenia i przesądy rasowe. Dodaje także, że Biblia – choć stawiana często w opozycji do nauki – wcale nie mija się z prawdą.
Wszystko wskazuje, że nasz wspólny praojciec Adam istniał naprawdę i żył w rajsko pięknej Afryce – puentuje Paweł Łepkowski.
Czytaj także:
Ewolucja czy „7 dni stworzenia”? Odpowiada ks. prof. Michał Heller, kosmolog
Źródło: Rzeczpospolita