Ks. Gustav Oscar Carrara od kilkunastu lat mieszka i pracuje w dzielnicach nędzy Buenos Aires. Uratował mnóstwo ludzi, a wielu dosłownie ocalił życie. Papież Franciszek mianował go biskupem, ale on pozostanie z nędzarzami w slumsach jako ich sąsiad i przyjaciel.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Gustav Oscar Carrara: nowy biskup Buenos Aires
16 grudnia ubiegłego roku katedrę pod wezwaniem Przenajświętszej Trójcy w Buenos Aires zapełnił kolorowy tłum. Atmosfera przypominała nieco mecz piłkarski. Powiewały flagi, dudniły stadionowe bębny, zewsząd dały się słyszeć głośne okrzyki, śpiewy oklaski i gwizdy. Kościelni puryści z pewnością mieli wiele okazji do narzekań na zachowania, które nigdy nie powinny się zdarzać w katolickiej świątyni.
Czytaj także:
Żeby zostać księdzem, uciekł z domu. Dziś jest kardynałem, opiekunem bezdomnych i bezrobotnych
Tym bardziej, że rozentuzjazmowana społeczność ściągnęła tamtego dnia do stołecznej katedry na bardzo podniosłą uroczystość. Kardynał Mario Aurelio Poli, metropolita Buenos Aires, miał wraz z innymi kościelnymi dostojnikami konsekrować na biskupa pomocniczego swojej diecezji – na polecenie papieża Franciszka – księdza Gustava Oscara Carrarę.
Oto filmik przedstawiający radosną społeczność w katedrze w Buenos Aires:
Gdy 20 listopada 2017 r. argentyńskie media ogłosiły papieską decyzję o wyniesieniu do biskupiej godności ks. Carrary, w Argentynie wywołało to wielkie poruszenie. Wiedziano, że był jednym z najbliższych współpracowników kardynała Bergoglia, nim ów został wybrany w 2013 r. biskupem Rzymu.
Carrara święcenia kapłańskie otrzymał z rąk przyszłego papieża w 1998 r. Od tego czasu zajmował się prawie wyłącznie pracą duszpasterską w najbiedniejszych dzielnicach Buenos Aires, które przez mieszkańców argentyńskiej stolicy nazywane są powszechnie „villas de emergencia” („miasteczkami w stanie wyższej konieczności”), „villas miserias” („miasteczkami nędzy”) lub po prostu „villas”.
Slumsy w cieniu bogatych dzielnic
Nazwą tą określane są wielotysięczne osiedla, w których dominują baraki wykonane z blachy cynkowej i drewna lub kilkupiętrowe ceglane domostwa. W warunkach skrajnej biedy gnieżdżą się tam wielodzietne rodziny. Ich mieszkańcy rzadko kiedy mają stałą pracę. Imają się różnych dorywczych zajęć. Nie bardzo dba się też o edukację dzieci.
Większość villas pozbawiona jest kanalizacji. Na ich wewnętrznych uliczkach walają się masy śmieci, prowizorycznymi rynsztokami spływają ścieki – nieprzyjemny zapach skutecznie odstrasza od odwiedzin przybyszów z zewnątrz. Te wielkomiejskie slumsy nie są jednak bynajmniej położone na obrzeżach argentyńskiej stolicy. Niektóre z nich znajdują się niemal w centrum miasta, w pobliżu biznesowego centrum – pełnego drogich hoteli, w których cena za wynajęcie apartamentu dochodzi nawet do kilku tysięcy dolarów za noc.
Czytaj także:
Pasterz, który był we wszystkich slumsach swojego miasta. 80 urodziny Franciszka
Od lat w Argentynie toczy się debata, czy mieszkańców villas przenieść daleko na peryferia metropolii, a same osiedla zrównać z ziemią, by zbudować na ich miejscu dzielnice godne stołecznych ambicji i prestiżu. Takim planom ostro przeciwstawiał się kardynał Bergoglio, gdy był jeszcze metropolitą Buenos Aires. Od lat 70. ubiegłego wieku w kręgu jego dobrych znajomych znaleźli się tzw. „curas villeros”, tj. księża, którzy postanowili pełnić swą duszpasterską posługę wśród biedaków zamieszkujących villas.
Opcja na rzecz ubogich to niekoniecznie teologia wyzwolenia
W kręgu tych księży zrodziło się bardzo ważne określenie dla współczesnego nauczania katolickiego: tzw. „preferencyjnej opcji na rzecz ubogich”. Owego określenia – wbrew temu, co sądzi w Polsce wielu – nie wzięli na swe sztandary wyłącznie twórcy i zwolennicy teologii wyzwolenia – czyli nurtu próbującego łączyć katolicyzm z marksistowską ideologią walki klas, od którego wyraźnie zdystansował się św. Jan Paweł II.
Opcja ta jest bowiem od 1979 r. – od czasu III Konferencji Biskupów Ameryki Łacińskiej w Puebli w Meksyku – uznawana za podstawę działalności duszpasterskiej Kościoła nie tylko w świecie latynoamerykańskim.
Sam św. Jan Paweł II wielokrotnie przywoływał w swych tekstach i wystąpieniach preferencyjną miłość kierowaną do ubogich. W liście na nadchodzące nowe tysiąclecie (Novo millenio ineunte) papież wyraźnie powiązał wspomnianą opcję z miłosierdziem. Ubodzy są bowiem największym skarbem Kościoła, bo w nich Chrystus obecny jest w sposób szczególny.
A przecież w naszej epoce wciąż jest wielu ludzi, którzy umierają z głodu, są skazani na analfabetyzm, nie mają domu, w którym mogliby znaleźć schronienie ani dostępu do podstawowej opieki medycznej. Ich nędza ma często charakter strukturalny: aprobują ją instytucje władzy politycznej, które służą przede wszystkim bogatym. Zależność ta widoczna jest szczególnie w krajach Ameryki Łacińskiej.
Kościół nie wzywa do niszczenia tych grzesznych struktur przez rewolucję i przemoc. Głosząc Chrystusa, ma przyczyniać się do łamania nieczułości bogatych i skutecznego wspomagania biednych. Temu postulatowi chcą być właśnie wierni curas villeros.
Ukochany duszpasterz nędzarzy
Ks. Gustavo Carrara również uznał „podstawową opcję na rzecz ubogich” za priorytet dla działań katolików w Argentynie. Niedługo po swych święceniach kapłańskich poprosił kard. Bergoglia o możliwość pracy w villas. Przez kilkanaście lat był księdzem w parafiach w różnych stołecznych slumsach – oficjalnym, wyznaczonym przez kardynała „duszpasterzem biedaków”.
Wielką popularność wśród mieszkańców zdobył jako proboszcz parafii Najświętszej Maryi Panny Matki Ludu. Organizował tam kursy doszkalające dla bezrobotnych, drużyny piłkarskie dla młodych, poradnie psychologiczne dla uzależnionych. Dzięki tym ostatnim uratował życie wielu osób.
Czytaj także:
Argentyński sprzątacz w wypadku stracił nogi. Franciszek sprowadził go do Watykanu
Narkotyki są bowiem wielką plagą w villas. Gangi dilerów często dokonują na ulicach okaleczeń i zabójstw. Ks. Carrara – w porozumieniu z władzami stolicy – wydał im bezwzględną walkę. Zawsze jednak podkreślał, że villas nie wolno kojarzyć wyłącznie z przestępczością. To również osiedla, w których kwitnie samopomoc sąsiedzka i wyjątkowa gościnność. Potrzebują materialnego wsparcia, ale nie wolno doprowadzić do zniszczenia.
Z Carrarą w pełni zgadza się Mauricio Macri, który – nim został w 2015 r. wybrany prezydentem Argentyny, był przez dwanaście lat burmistrzem Buenos Aires. Gdy zarządzał metropolią, mógł wielokrotnie doprowadzić do zburzenia villas. Ze sprzedaży uzyskanych w ten sposób terenów uzyskałby dla miasta miliony dolarów. Pod wpływem kard. Bergoglia, a także ks. Carrary i innych curas villeros nigdy nie zgodził się na urzeczywistnienie takiego pomysłu.
Wzorem dla nowego biskupa – ksiądz męczennik
Nowy, czterdziestoczteroletni biskup pomocniczy Buenos Aires jako swoje zawołanie przyjął słowa: „Dzielić z biednymi radość Ewangelii”. Carrara nie zamierza się przenieść do godnej jego urzędu wystawnej siedziby. Postanowił pozostać w villas, wśród bliskich mu wiernych, którzy odnoszą się do niego z niekłamanym uwielbieniem:
Carrara stroni wyraźnie od biskupiego dostojeństwa. Swój urząd traktuje bowiem jako zobowiązanie. W młodości zafascynował go ksiądz Carlos Mugica, jeden z założycieli ruchu curas villeros. W 1974 r. został on postrzelony przez prawicowego bojówkarza. Rany okazały się śmiertelne.
Ostatnie, wypowiedziane na szpitalnym łóżku słowa księdza Mugici brzmiały: „Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, musimy być z ludźmi”. Bp Carrara obiecał sobie, że nigdy o tych słowach nie zapomni. Pozostanie z nędzarzami w villas jako ich sąsiad i przyjaciel.
Czytaj także:
Pralnia papieża Franciszka już służy ubogim