Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jarosław Kumor: Wiemy, że św. Marek nie był apostołem ani uczniem Jezusa. Co zatem wiemy na jego temat?
Ks. prof. Franciszek Mickiewicz SAC*: Z Ewangelii nie dowiadujemy się praktycznie niczego. Może poza jednym wyjątkiem... Mamy natomiast pewność, że po raz pierwszy w Piśmie Świętym ta postać pojawia się w Dziejach Apostolskich, gdy Piotr po wyjściu z więzienia poszedł do domu Marii, matki Jana zwanego Markiem.
Prawdopodobnie właśnie tam Jezus spożywał Ostatnią Wieczerzę i ten dom stał się później domem spotkań chrześcijan, domem modlitwy. Marek mógł więc być świadkiem Ostatniej Wieczerzy.
Powiedział Ksiądz o jednym wyjątku, jeśli chodzi o nieobecność Marka w Ewangeliach. Czy chodzi tu o nagiego młodzieńca z Ogrodu Oliwnego?
Tak. Możemy przypuszczać, że kiedy apostołowie wyszli razem z Jezusem na Górę Oliwną, Marek poszedł za nimi. Scena, w której napastnicy chcą chwycić młodzieńca ubranego tylko w prześcieradło, a ten ucieka nagi, jest wręcz nieprzyzwoita i absolutnie nie pasuje do dramatu pojmania Jezusa.
Jeśli Marek umieścił taką tragikomiczną scenę w swojej Ewangelii, znaczy to, że była ona dla niego z osobistego punktu widzenia ważna. Niektórzy teologowie czy bibliści mówią, że być może Marek w tym miejscu się podpisał - oznajmił: „Ja tam byłem”.
Z wydarzeniem tym wiąże się też inna rzecz. Kiedy jeszcze byłem klerykiem, ludzie pytali mnie, skąd ewangeliści wiedzieli, jak Jezus się modlił w Ogrodzie Oliwnym, skoro spali. Patrząc przez pryzmat tego fragmentu, dochodzę do przekonania, że Marek słyszał tę modlitwę na własne uszy.
Idąc dalej, czy wiemy, co działo się z Markiem po śmierci i zmartwychwstaniu Pana Jezusa?
Po raz kolejny Marek pojawił się dopiero w Dziejach Apostolskich. Gdy święci Paweł i Barnaba wyruszali w pierwszą podróż misyjną z Antiochii Syryjskiej, św. Łukasz pisze w 13. rozdziale, że Barnaba wziął do pomocy Jana i prawdopodobnie chodzi tu o Jana Marka. Jednak ten pomocnik dość szybko odłączył się od nich.
Na początku drugiej podróży misyjnej Paweł i Barnaba pokłócili się właśnie o Jana Marka. Barnaba koniecznie chciał go ze sobą zabrać, zapewne dlatego, że był jego kuzynem. Paweł natomiast uważał, że skoro Marek nie wytrzymał po raz pierwszy, to się nie nadaje do pracy ewangelizacyjnej.
Po raz kolejny Marek pojawił się w listach Piotra i Pawła, pisanych prawdopodobnie z Rzymu. Zarówno Piotr w swoim Pierwszym Liście pozdrawia chrześcijan w imieniu Marka, jak i Paweł w Liście do Kolosan i do Filemona przekazuje pozdrowienia od Marka. Zatem najwyraźniej Paweł z Markiem pogodzili się w Rzymie.
Z tego, co Ksiądz mówi, wnioskuję, że imię Marek mogło być dla niego tylko pseudonimem.
Święty Łukasz przedstawia go z pierwszego imienia jako Jana. Jest to imię hebrajskie. Markus natomiast to imię łacińskie. Nie rozwiązałem jeszcze tej zagadki, ale faktem jest, że w różnych prowincjach w tamtych czasach Żydzi przyjmowali czasami dwa imiona, z których drugie było np. rzymskie lub greckie. To imię mogło też przylgnąć do niego później, kiedy stał się znaną postacią wśród Rzymian, ale nie mamy na ten temat żadnych stuprocentowych dowodów.
Sam tekst Ewangelii wg św. Marka wyróżnia się na tle pozostałych. Dla mnie jest to najbardziej męska Ewangelia, bo jest krótka i zwięzła. Z czego to wynika?
W Ewangelii wg św. Marka jest bardzo mało mów Jezusa, ale za to bardzo dużo opisów Jego działalności i cudów. Te opisy są rozbudowane o wiele bardziej niż u Mateusza czy Łukasza. Są oczywiście podobne, bo Łukasz korzystał z tekstu Marka, natomiast to jest znamienne, że opisy niektórych cudów są bardzo szczegółowe i drobiazgowe.
Te sytuacje zawsze łączą się z obecnością Piotra. Święty Justyn pisał np., że Ewangelia wg św. Marka to tak naprawdę „pamiętnik” św. Piotra. On „dyktował” Markowi jako swojemu uczniowi, a potem sekretarzowi to, co najbardziej przeżył.
W Ewangelii św. Marka dowodem na mesjańską tożsamość Jezusa są dokonywane przez Niego cuda. Pierwszymi adresatami tej Ewangelii byli Rzymianie, których nauczał św. Piotr. Oni zaś przykładali dużą wagę do siły i autorytetu. Marek pokazał im więc Jezusa czyniącego cuda przekraczające ludzkie możliwości, takie jak uciszenie burzy czy wyrzucanie demonów.
Czy nie jest to zbyt powierzchowne ukazanie Zbawiciela?
Nie, bo mamy w tej Ewangelii również sporo dyskusji Jezusa, zwłaszcza z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie, jak też kilka pouczeń skierowanych do apostołów, związanych z ich misją. Fakt – są one napisane po „chłopsku” – „macie robić to, to i to”, kilka zdań i wystarczy.
Tak samo krótkie są zapowiedzi męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Chrystus jest w tej Ewangelii rewolucyjnym nauczycielem, który podważał niektóre obyczaje związane z przepisami szabatowymi czy czystością rytualną. Marek pokazał nowość jego nauki.
Dla Rzymian ważne było to, że w dyskusjach np. z faryzeuszami Jezus był błyskotliwy i zarazem głęboki, a w czynieniu cudów ukazywał wielką moc. Poza tym On jest w Ewangelii wg św. Marka bardzo emocjonalny. Zauważymy tam dużo uczuć Chrystusa. Znamienne też jest to, że dopiero na końcu pojawia się pierwszy raz wyznanie wiary: „Ten człowiek był Synem Bożym” i kto je wypowiada? Rzymianin – setnik. To był dla Marka doskonały punkt zaczepienia: „Wiarę w Jezusa wyznał jeden z was”.
Czy mamy jakieś informacje na temat ostatniego etapu życia św. Marka?
Są pewne legendy i na ich podstawie można jedynie snuć przypuszczenia, że Marek być może po śmierci Piotra i Pawła, po prześladowaniach w Rzymie, opuścił to miasto i udał się do Aleksandrii, gdzie poniósł śmierć męczeńską.
Nie wiemy, czy jest to prawda. Nie mamy dowodów ani za, ani przeciw. Są to jedynie legendy utrwalone w apokryfach czy wspomnieniach późniejszych pisarzy.
* Ks. prof. Franciszek Mickiewicz SAC - teolog i pisarz, pallotyn, biblista, wykładowca w pallotyńskim Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie oraz na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, specjalizuje się w teologii ewangelii synoptycznych.