Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Doktor Bernard Ars, od 2018 r. przewodniczy Federacji, jest profesorem, wykładowcą i specjalistą otorynolaryngologii oraz chirurgii głowy i szyi. Postawił sobie trzy priorytety: „wzmocnić, pobudzić szczególny rodzaj współczucia, jakie my, lekarze katoliccy powinniśmy rozwijać wobec niepewności, z jaką mamy do czynienia w prywatnym i społecznym życiu pacjentów, upowszechniać antropologię i moralność chrześcijańską, a także dialog między Wiarą, Rozumem i Nauką, pozostając wiernym nauce Kościoła oraz pogłębić nasze życie duchowe”.
Federacja zrzesza 80 stowarzyszeń, które liczą w sumie ok. 120 tys. członków na świecie. Ma podwójną misję: wzmocnić z jednej strony lekarzy, którzy angażują się w wiarę i pomóc im dawać jej świadectwo w codziennej praktyce, a z drugiej informować Watykan o aktualnej sytuacji i postępach w medycynie, badaniach naukowych i klinicznych.
Wyzwania katolickich lekarzy
Aleteia: Lekarze katoliccy znajdują się coraz częściej w sytuacji, kiedy muszą dochodzić swojego prawa do sprzeciwu sumienia, bo system polityki zdrowotnej zmusza ich do praktyki niezgodnej z godnością człowieka – manipulacji genetycznych, eutanazji, aborcji. Co poradziłby Pan lekarzom w takiej sytuacji?
Dr Bernard Ars: Radzę im z jednej strony, by zawsze upewnili się, że w swoich kontraktach i zgodnie z prawem mają zagwarantowaną klauzulę sumienia, z drugiej strony przez całe życie kształtowali swoją świadomość moralną, studiując antropologię chrześcijańską i rozwijając swoje życie duchowe, wewnętrzne.
Co oznacza dla Pana klauzula sumienia?
Obowiązek sprzeciwu sumienia oznacza uznanie znaczenia ludzkiej godności. Człowiek nie może nigdy zmusić się do popełnienia zła moralnego. Nie może świadomie i zdecydowanie podejmować działania, które niszczy jego godność. Wolność bycia człowiekiem jest odbiciem obrazu i podobieństwa, które Bóg odcisnął w sercu osoby ludzkiej. Nie może ona wykorzystywać tej wolności, by zniszczyć odbicie Bożej obecności w sobie.
Dlatego musi przeciwstawiać się niesłusznym prawom ludzkim. W historii mieliśmy do czynienia z dyskryminacją rasową i apartheidem, teraz to przypadek aborcji, eutanazji i innych działań, których nie można pogodzić z godnością ludzką. Jeśli katolicki lekarz przeciwstawia się niektórym praktykom, to nie dlatego, że po pierwsze jest katolikiem, ale dlatego, że jest człowiekiem, osobą, która słucha głosu sumienia, oświeconego i potwierdzonego przez nauczanie Kościoła. Znamy wszyscy anegdotę o kardynale Newmanie, który powiedział, że gdyby miał wznieść toast za religię, piłby go za sumienie, a dopiero potem za papieża. Nie chciał przeciwstawić w ten sposób chrześcijanina Kościołowi, ale uhonorować unikalny głos prawdy, którego pierwsze echo pobrzmiewa w sumieniu, potwierdzone jeśli trzeba w sądzie Kościoła.
Głos bioetyki
Dla papieża i Watykanu jesteście źródłem informacji o problemach bioetycznych. Jak wygląda współpraca z Watykanem?
Wymieniamy nie tylko informacje dotyczące problemów bioetycznych. Medycyna ma związek z wieloma dziedzinami: badaniami naukowymi, kulturą, rodziną… Problemami bioetycznymi zajmuje się głównie Papieska Akademia Życia, która podlega Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia. Federacja podlega Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka.
Jakimi problemami etycznymi zajmują się dziś lekarze katoliccy?
Problemy etyczne, przed jakimi stają lekarze katolicy mają różne nasilenie, zależnie od regionu świata, w którym lekarze działają. Lekarze ogólni, rodzinni konfrontują się z trudnościami natury etycznej czy deontologicznej bezpośrednio z pacjentem, lekarze specjaliści w szpitalach mają do czynienia częściej z kwestiami wynikającymi z dominacji technologii, nauki, przemysłu zwłaszcza farmaceutycznego, jak też konsumeryzmu opieki zdrowotnej. Wreszcie lekarze naukowcy konfrontują się z problemami etycznymi związanymi z wyborami celów, strategii pracy, ograniczeń finansowych.
Często, w ostatnich latach, bioetykę interpretowano i wykorzystywano ideologicznie w sposób niezgodny z pierwotnymi celami, którymi była obrona życia i osoby ludzkiej, także niezgodnymi z wizją chrześcijańską człowieka. By przywrócić głęboki sens bioetyce, ważne jest kształcenie sumień, postawy moralnej na podstawie aktualnej antropologii chrześcijańskiej, skierowanej ku dobru wspólnemu.
Współczesna medycyna, opierająca się na leczeniu klinicznym i tzw. Big data, może jednak zatracić relację lekarz – pacjent. Jak odnaleźć właściwą rolę lekarza w naszym społeczeństwie?
Poza realnym problemem etycznym, jaki wiąże się z big data – automatyczne zbieranie danych o pacjencie i wyników badań pozwala na szybką diagnozę i wybranie terapii. Jeśli zaś chodzi o postęp w badaniu chorób, naukowa medycyna dąży do zredukowania kontaktu między lekarzem a pacjentem. Ale pacjent oczekuje od lekarza czegoś innego, nie tylko podsumowania wyników badań. Lekarz nie może być obojętny wobec jego bólu i cierpień, zagrożeń, jakie choroba oznacza dla jego przyszłości i otoczenia, pacjent oczekuje od lekarza, że ten powie mu, jak żyć z chorobą.
Pomóc odnaleźć sens
Jak pomóc chorym wzmacniać ich odporność?
U pacjenta odporność na chorobę i jej przebieg jest procesem dynamicznym i interaktywnym, odbywa się między nim samym, jego rodziną i otoczeniem, które pomaga mu zmieniać rzeczywistość, która sprawia mu ból. Dlatego, my lekarze poprzez empatię, która opiera się na uważnym słuchaniu musimy dotrzeć do pacjenta. Tylko uważnie go słuchając dowiemy się, co mu dolega, jak to wyraża, jak sobie z tym radzi. By uzyskać dobre efekty, trzeba respektować rytm pacjenta. Nie możemy wymuszać zwierzeń i musimy umieć wyczuć moment odpowiedni, by się w nich zatrzymać.
Budowanie odporności jest procesem długotrwałym. Trzeba pozwolić, by czas zrobił swoje. Trzeba dać czas czasowi. By ta próba była możliwa do zniesienia, trzeba nauczyć się ją przeżywać dzień po dniu. Każdy dzień przynosi nowe, trudne doświadczenia, ale też nową odwagę, by im stawić czoła. Trzeba pomóc pacjentowi przyjąć to, co dzisiejszy dzień mu przynosi i pogodzić się z tym, co odchodzi. Nawet w najtrudniejszych okolicznościach człowiek potrafi się od tego odciąć z humorem.
Bądźmy otwarci i interaktywni. Freud mówił: „Ludzie pozostają silni tak długo, jak długo żyją dla ważnej idei”. To ona sprawia, że człowiek może w spójny sposób kształtować, zbudować czy odbudować siebie. „Trzeba znaleźć sens, to do niego dążymy, ale nie może być on narzucony w żadnym razie. Pacjent sam musi go odnaleźć” – pisał profesor neurologii i psychiatra Viktor Frankl. Poza tym, lekarz katolik, poza swoimi kompetencjami naukowymi i ludzką empatią, ma także duszę, która widzi Chrystusa cierpiącego w swoim chorym, i która modli się za tę kobietę czy tego mężczyznę, który cierpi.
Lekarze lekarzom
Wielu lekarzy katolickich wykonuje swój zawód w warunkach skrajnej biedy. Co by im pan powiedział?
Drodzy koledzy, brakuje wam zapewne podstawowych środków diagnostycznych i dostępu do aktualnych terapii, by skutecznie leczyć i ratować życie ludzkie. Nie wahajcie się alarmować, wszelkimi możliwymi środkami, jakie macie do dyspozycji, przez organizacje międzynarodowe i znajomych, by poprawić waszą sytuację. Pamiętajcie, że jesteście naszymi współbraćmi, „najbardziej lekarzami wśród lekarzy”, macie bardziej rozwiniętą empatię niż inni, rozumiecie lepiej niż ktokolwiek cierpienie chorych. Wiedzcie także, że wielu spośród nas modli się za was. I kiedy my, lekarze nie mamy już nic skutecznego do zaproponowania wobec choroby i cierpienia, mamy zawsze naszą obecność, umiejętność słuchania i czas do zaoferowania. Mamy zawsze nadzieję do przekazania. Mamy także pomoc w postaci modlitwy.
Lekarz katolicki żyje Chrystusem
Dlaczego poświęcił się Pan medycynie? I pracuje jako chrześcijański lekarz?
Wybrałem medycynę w wieku 17 lat, bo to zawód relacji ludzkich – dawania i otrzymywania. Czułem, że powinienem być szczęśliwy, jeśli będę go wykonywał. Wybrałem otorynolaryngologię, gdyż ta specjalizacja dostarczała, w równych proporcjach radości z konsultacji klinicznych na chirurgii i badań naukowych.
Jeśli chodzi o powołanie lekarza chrześcijańskiego – tak naprawdę nie wybierałem go. To przyszło samo powoli i krok po kroku. Zawsze byłem człowiekiem wierzącym i praktykującym, ale wobec problemów i cierpień, z jakimi się zetknąłem, to praktyka chrześcijańska, tak jak moje życie duchowe, modlitwa – wydały mi się jedyną i prawdziwą drogą.
Jakiej rady udzieliłby Pan młodym chrześcijanom, którzy chcą zostać lekarzami?
Angażujcie się tam, gdzie was wzywa serce! A gdy już się zaangażujecie, kształćcie się bez przerwy, tak w kwestiach naukowych, jak i praktycznych. To kwestia profesjonalizmu. Ale rozwijajcie się też w innych dziedzinach. Kulturalnej, artystycznej, filozoficznej i nawet teologicznej, by być jak najbardziej otwartym humanistą i dzięki temu móc lepiej rozumieć pacjentów. W efekcie pacjent, który do was przyjdzie, zacznie mówić o sobie i będzie oczekiwał, że lekarz go wysłucha i mu odpowie.
Medycyna może być nieraz bezradna wobec nieuleczalnej choroby, a tym bardziej śmierci, naturalną reakcją wydawałaby się ucieczka przed konfrontacją z taką sytuacją. Ale ważne jest, aby lekarz był dostępny, by pacjent nie czuł się sam w obliczu swojego cierpienia, choroby. Lekarz nie jest panem życia, ani śmierci pacjenta, który mu się zwierza. Służy życiu cierpiącego człowieka. Lekarz katolicki żyje Chrystusem.
Jego życie jest jednością, jest spójne we wszystkich aspektach, co oznacza dbałość nie tylko o profesjonalne kompetencje, odpowiedzialność, zdolność do współpracy w różnych dziedzinach, ale przede wszystkim o pogłębione życie wewnętrzne, pielęgnowane codziennie, o studiowanie chrześcijańskiej wizji istoty ludzkiej. Znajomość tego, co mówi antropologia chrześcijańska, a co wyraża się tak w badaniach naukowych, jak w klinicznych, krótko mówiąc w kulturze. Bo medycyna nie jest nauką, jest sztuką. To najpiękniejszy zawód świata!