Zdecydowanie uważam, że kobiety w Kościele nie są tylko od tego, żeby robić tłum w kościele na mszach czy nabożeństwach. Kobiety nie są stworzone tylko do jednej roli, choć tak jest kobieta w Kościele kojarzona.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Z Elżbietą Grzybowską, jedyną w Polsce kobietą – rzeczniczką kurii (w diecezji płockiej), doktor teologii, dziennikarką, rozmawia Małgorzata Bilska.
Małgorzata Bilska: Jak na swoją pracę patrzysz z perspektywy 10 lat? Pierwsze reakcje były entuzjastyczne, nominację uznano za przełom w mentalności. Nadal pozostajesz jedyną rzeczniczką kurii w skali kraju.
Elżbieta Grzybowska: Faktycznie, jesienią 2008 roku byłam „newsem”. Nie było w polskim Kościele takiej tradycji, żeby funkcję rzecznika prasowego kurii diecezjalnej powierzać kobietom. Jestem wdzięczna biskupowi Piotrowi Liberze za to, że wziął pod uwagę moje doświadczenie medialne, wykształcenie teologiczne i zdecydował się zaryzykować.
Czytaj także:
Feministka zakochana w św. Ricie, strażniczka skarbów i Żydówka. Kim są kobiety Watykanu?
Oprócz mnie jest tylko jeden rzecznik świecki – Jakub Troszyński, w diecezji warszawsko-praskiej (wcześniej był inny świecki mężczyzna). Prawdą jest, że biskupi diecezjalni nie widzą takiej konieczności, żeby funkcję rzecznika powierzać osobie świeckiej, a idąc dalej – kobiecie. Są to ich autonomiczne decyzje. Być może uważają, że księża dobrze spełniają tę funkcję.
Moim zdaniem to, czy rzecznikiem jest ksiądz, mężczyzna, czy kobieta, nie ma znaczenia. To jest kategoria drugorzędna. Przede wszystkim trzeba starać się profesjonalnie wykonywać ten zawód.
W jednym z wywiadów 10 lat temu mówiłaś, że bliski jest ci „nowy feminizm” Jana Pawła II. Papież równość opierał na różnicach płci. Widział konieczność obecności kobiet w sferze publicznej – w tym w kulturze, w Kościele. Uważał, że „geniusz kobiety”, typowy tylko dla nas pierwiastek, nie może nas spychać do ról prywatnych. Nasze talenty są potrzebne wszędzie. Czy jedna kobieta ma wystarczającą siłę przebicia, aby wpływać na harmonię w sferze publicznej, skoro mężczyzn rzeczników jest ponad 40?
Zdecydowanie uważam, że kobiety w Kościele nie są tylko od tego, żeby robić tłum w kościele na mszach czy nabożeństwach. Rzeczywiście, „nowy feminizm” według Jana Pawła II niesie ze sobą przekonanie, że kobiety mają się realizować jako kobiety, matki… (ja akurat nie jestem matką, nie posiadam rodziny). Ale powinny także mieć szansę i możliwość realizowania się na różnych polach zawodowych.
W tym sensie „nowy feminizm” bardzo mi odpowiada. Kobiety nie są stworzone tylko do jednej roli, choć tak jest kobieta w Kościele kojarzona. Nawet przed chwilą usłyszałam, że ikoną kobiecości jest Maryja. Kobiety dobrze zdają sobie sprawę z tego, że bardzo trudno zrealizować ten ideał. On jest z najwyższej półki.
Warto podkreślić, że troszkę z „nieludzkiej” półki, bo wszyscy ludzie na ziemi mają skazę grzechu pierworodnego po pierwszych rodzicach. Maryja jako jedyny człowiek stworzony jej nie posiadała (na tym polegało niepokalane poczęcie).
Mamy się starać dążyć do tego ideału. Ale szukamy też różnych wzorów kobiet w swoim otoczeniu. Obserwuję, że kobiety mają mniejszą siłę przebicia niż mężczyźni. To, co mówię, nie jest w duchu feministycznym. Pewnie wynika to jakoś z naszej natury, a być może – z wychowania i z tego, w jakim środowisku się obracamy.
Kobiety często wolą zostać trochę z tyłu. W całej sferze publicznej, również w polityce, zdecydowanie więcej funkcji kierowniczych pełnią jednak mężczyźni. Kobiety w mniejszym stopniu niż mężczyźni dążą do zajmowania foteli prezesów.
Ja wyrosłam z dość przebojowego duszpasterstwa, gdzie było dużo przebojowych kobiet…
Według mnie kobiety mają inną naturę.
Zgadzam się, że są naturalne różnice. Nie zgadzam się z tym, że naturalna jest przebojowość, bo według mnie wynika przede wszystkim z wychowania… Co pokazuje, że my obie jako kobiety różnimy się między sobą.
Każdy człowiek jest inny i to dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Na pewno kobiety nie są od mężczyzn mniej inteligentne.
Co było dla ciebie najtrudniejsze w pracy?
Musiałam się nauczyć radzić sobie z trudnymi sytuacjami w Kościele. Rzecznicy kościelni posiadają duży bagaż doświadczeń, pracują i dla Kościoła, i dla mediów. Chciałabym, żeby współpraca z mediami układała się jak najlepiej. I żeby media swój obraz Kościoła kształtowały między innymi na podstawie kontaktów i relacji zawodowych ze mną.
W pracy pomaga mi to, że wcześniej byłam dziennikarką „Tygodnika Płockiego”; umiałam się poruszać w mediach lokalnych.
Zauważam, że dziennikarze mają łatwość w zadzwonieniu do kurii z pytaniami, ponieważ mnie znają lub wiedzieli, że byłam dziennikarką – i potraktuję ich poważnie. Szanujemy media z księdzem biskupem, wychodzimy do nich. Nie boimy się informować i odpowiadać na trudne pytania. Chcemy być życzliwym partnerem dla wszystkich redakcji.
Kiedyś byłaś też katechetką. Przydaje się to dzisiaj?
Mogę żartem powiedzieć, że czuję się trochę jak na drodze „od pucybuta do milionera”. Nie wiem, co będę robić w przyszłości. Myślę, że wie to tylko Pan Bóg. Natomiast dla mnie było ważne, że wiedziałam, jak funkcjonuje Kościół w małym środowisku, jak jest postrzegany przez media itd.
Uczę się cały czas pracy rzecznika – niektórzy by powiedzieli górnolotnie: posługi rzecznika. Mówi się pięknie po włosku, że rzecznik to portavoce, niosący głos biskupa. Dla mnie to cały czas jest jak dążenie do szczytu góry, choć być może do perfekcji nie dojdzie się nigdy. Tak czy inaczej w pracy chodzi mi przede wszystkim o dobro Kościoła.
Czytaj także:
„Ja jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję”. Irena Kwiatkowska na Dzień Kobiet
Czytaj także:
Podobać się mężczyznom, czyli o sensie bycia kobietą