separateurCreated with Sketch.

Jak iść do świętości pracując na kasie? Rozmowa z wikariuszem regionalnym Opus Dei

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Karol Wojteczek - 20.08.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Wartość pracy nie zależy od jej wagi w oczach ludzkich, ale od miłości, jaką się w nią wkłada. Miłości do Boga i bliźniego. Cierpliwość, uśmiech, punktualność są przejawami takiej miłości w największej nawet rutynie. Ojciec Święty Franciszek nazywa taką postawę „świętością sąsiedztwa” – mówi ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Wiele narosło wokół Opus Dei mitów, plotek, tajemnic, którymi epatują zwłaszcza świeckie media. Trudno w nich jednak odnaleźć informacje na temat tego, jaką w zasadzie duchowość prezentuje ten ruch i które spośród chrześcijańskich wartości są mu szczególnie bliskie. Redakcja pisma ojców michalitów „Któż jak Bóg” postanowiła zasięgnąć języka u źródła – u wikariusza regionalnego Opus Dei na Polskę ks. Stefana Moszoro-Dąbrowskiego.

Karol Wojteczek: Jako cztery filary duchowości Opus Dei wymieniacie w waszych materiałach kolejno: jedność życia, uświęcenie pracy, Boże synostwo i pobożność doktrynalną. Ja w pierwszym pytaniu odwrócę może nieco tę kolejność, zaczynając od tego, co najbliższe jest duchowości michalickiej – czyli pracy, której znaczenie podkreślał i do niej przygotowywał swych podopiecznych ks. Bronisław Markiewicz. Na czym w praktyce polega osiąganie świętości poprzez pracę?

Ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski: Ja może tylko na początku podkreślę, że w centrum każdej formacji i duchowości stać musi Jezus Chrystus, którego mamy naśladować. Jezus, przyjmując postać człowieczą i samemu pracując, dał nam przykład również tego, jak powinna wyglądać nasza praca.



Czytaj także:
Josemaría Escrivá: założyciel Opus Dei i patron świętej codzienności

Podstawa charyzmatu Opus Dei to powszechne wezwanie do świętości. Jak wiemy, poza tymi, którzy mają powołanie, aby pozostawić świat np. na rzecz zakonu, wszyscy jesteśmy powołani do tego, by Jezusa Chrystusa szukać w otaczającym nas świecie, w tym wszystkim, co składa się na nasze życie.

Praca człowieka jest tutaj szczególnie istotna jako jego pierwsze powołanie. Nasz założyciel, św. ks. Josemaria Escriva, słusznie zauważał, że o pracy jest mowa już w Księdze Rodzaju, jeszcze przed upadkiem człowieka. Nie była ona karą za grzech pierworodny.

Św. Jan Paweł II porównał nawet pracującego człowieka do artysty, który współuczestniczy w Bożym dziele stworzenia. Człowiek potrzebuje pracy, aby móc się rozwijać i doskonalić na wzór Jezusa, ale także choćby św. Józefa i Maryi, którzy również pracowali.

Trudno byłoby zresztą oddzielić sferę pracę od sfery uświęcania się w sytuacji, gdy prawie każdy z nas pracuje. To świetna okazja, by np. pokazać niewierzącemu koledze, co oznacza Ewangelia w praktyce. Ewangelizacja wpisana jest bowiem w każde powołanie.

Co do członków Opus Dei funkcjonuje jednak stereotyp, że są to ludzie majętni, zajmujący wysoką pozycję społeczną – tacy, których praca ma doniosłe znaczenie. Jakby więc ksiądz przekonał choćby moją mamę, która jest kasjerką w sklepie, że poprzez swoją pracę również ona może dążyć do świętości, że może się ona modlić i ewangelizować poprzez skanowanie przez osiem godzin dziennie kodów kreskowych? Wszak w takiej sytuacji jest większość naszego społeczeństwa – wykonujemy prace powtarzalne, absolutnie przyziemne, by nie rzec – banalne.

Co do stereotypu, o którym pan wspomniał, to wynika on w dużej mierze ze specyfiki posługi ks. Escrivy. Założyciel przez długi czas prowadził pracę duszpasterską wśród studentów, widząc w nich przyszłe elity swojego kraju. I dlatego szczególnie zależało mu, by ci młodzi ludzie przeszli przez chrześcijańską formację.

A wracając do istoty pytania: Nazaret też jest zwykłym, niedużym miasteczkiem, w którym Jezus przez wiele lat zajmował się zwykłymi, przyziemnymi rzeczami. Z całą pewnością nawet w monotonnej czy powtarzalnej pracy można się dalej doskonalić i stawać wzorem dla innych pracowników.

Poleciłbym tu pańskiej mamie lekturę rozdziału o rzeczach drobnych ze sztandarowego dzieła św. ks. Escrivy „Droga”. Przebija stamtąd myśl bliska wcześniej również św. Teresce czy św. s. Faustynie, a mianowicie: wartość pracy nie zależy od jej wagi w oczach ludzkich, ale od miłości, jaką się w nią wkłada. Miłości do Boga i bliźniego.

Cierpliwość, uśmiech, punktualność są przejawami takiej miłości w największej nawet rutynie. Ojciec Święty Franciszek w swojej adhortacji „Gaudate et exsultate” nazywa taką postawę „świętością sąsiedztwa”.


RÓŻANIEC
Czytaj także:
10 głębokich cytatów o różańcu z pism św. Josemarii Escrivy

„Musimy pracować jak najlepszy z kolegów. A jeśli to możliwe, lepiej niż najlepszy z nich” – pisał św. ks. Josemaria Escriva. Odzierając te słowa z kontekstu, można by je odczytać jako wezwanie do, tak powszechnego dziś, wyścigu szczurów… Jak więc katolik zachować ma zdrowy balans pomiędzy pracą, życiem rodzinnym, kultywowaniem czwartego z waszych filarów, czyli pobożności i, również potrzebnym, odpoczynkiem?

Uświęcanie pracy nie jest oczywiście tożsame z pracoholizmem. Uświęcanie się oznacza naśladowanie Jezusa Chrystusa, a On w swym ziemskim życiu nie tylko pracował. Ten nacisk na uświęcanie poszczególnych aspektów naszego codziennego życia jest oczywiście zależny od kontekstu kulturowego. Inaczej akcenty formacyjne należy rozłożyć w krajach latynoamerykańskich, gdzie stosunek do pracy bywa luźny, a inaczej w krajach, gdzie praca ponad siły jest poważnym społecznym problemem.

Hiszpania początków XX wieku, w której posługiwał nasz Założyciel, też była zresztą krajem, gdzie tej jedności życia, czyli pierwszego z filarów naszej duchowości, brakowało. Wiele było np. takiej „pustej”, deklaratywnej pobożności, z którą nie szły jednak w parze pracowitość czy obowiązkowość.

Praca nasza ma być jak najdoskonalsza nie ze względu na nasz egoizm, ale dlatego, że ofiarowujemy ją Panu Bogu, a Jemu należy się to, co najdoskonalsze. A sam Pan Bóg po stworzeniu świata również odpoczął i dał nam „swój” dzień na odpoczynek i spotkanie z Nim.

I wielu pracodawców dziś dopiero odkrywa, że pracownik staje się lepszym również wtedy, gdy da mu się czas na odpoczynek czy zajęcie się rodziną. Godzenie aspektu duchowego i materialnego życia stale powraca zresztą jako temat naszych spotkań formacyjnych.

Proszę także pamiętać, że mówiąc „praca”, nie powinniśmy mieć na myśli jedynie wykonywanego zawodu. Praca to pełnienie woli Bożej poprzez służbę bliźniemu. Matka opiekująca się dzieckiem czy dziadek zajmujący się chorą babcią również pracują (…).

O to znaczenie rodziny dla duchowości Opus Dei chciałbym jeszcze dopytać, ale w nieco innym wymiarze. Jako jeden z filarów waszej duchowości wymieniacie bowiem synostwo Boże, a wśród Bożych przymiotów w pierwszej kolejności podkreślacie Jego ojcostwo. Z czego wynika nacisk akurat na to ujęcie?

W r. 1931 św. ojciec założyciel Josemaria Escriva otrzymał światło Boże, w którym usłyszał od Boga m.in. zapewnienie, że jest Jego dzieckiem. Słowa te ks. Escriva przypominał potem wielokrotnie w swym nauczaniu w odniesieniu do wszystkich ludzi. Otrzymaliśmy to synostwo Boże w Jezusie Chrystusie, który stał się człowiekiem, pozostając Synem Bożym. Włączyć się możemy w nie właśnie przez naśladowanie Jezusa Chrystusa.

Jan Paweł II również podkreślał, że nie możemy naszej relacji z Bogiem traktować jako relacji niewolnika z jego panem. Przecież im więcej pana w życiu niewolnika, tym gorzej dla niewolnika. Żaden niewolnik nie modliłby się do swojego pana słowami: „Bądź wola Twoja”. Z Panem Bogiem jest zaś odwrotnie.

Powinniśmy pamiętać tu zawsze o słowach, jakie w przypowieści o synu marnotrawnym wypowiedział ojciec do jego starszego brata:  „(…) wszystko moje do ciebie należy” (Łk 15, 31). Z taką miłością może się zwracać tylko Ojciec do swojego syna.

Gdy jakiś człowiek nie przyznaje się do swojego ziemskiego ojca, który np. stosuje przemoc albo jest alkoholikiem, wydaje nam się to zrozumiałe. Ale dlaczego ktokolwiek miałby się w takim razie wypierać Ojca, który darzy nas taką miłością?

Wydaje mi się, że jednym z ważnych źródeł tego problemu jest sytuacja, w której człowiek wychowuje się bez własnego, ziemskiego ojca, trudno mu też zrozumieć czy wyobrazić sobie ojcostwo Pana Boga.

Jak więc wytłumaczyć ten Boży przymiot osobom pozbawionym tak ważnego osobistego doświadczenia?

Przypominać musimy na pewno zamiar założycielski Pana Boga względem rodziny. W zamiar ten wpisane jest również ojcostwo. Mężczyzna musi mieć świadomość, że bycie ojcem jest zazwyczaj częścią jego powołania. Tu też wracamy do cnoty męstwa, o kształtowaniu której wspominałem, mówiąc o formacji młodzieży.

Moje duszpasterskie doświadczenie pokazuje zresztą, że np. wiele problemów w życiu kobiet, jakieś ich zagubienie, ma swój początek właśnie w braku właściwej relacji z ojcem. Dlatego też zawsze powtarzam facetom, aby rozmawiali ze swoimi córkami.

Z ks. Stefanem Moszoro-Dąbrowskim, wikariuszem regionalnym Opus Dei na Polsk rozmawiał Karol Wojteczek. Współpraca: Ewa Rygalik. Pełen wywiad przeczytać mogą państwo w najnowszym (5/2020) numerze dwumiesięcznika „Któż jak Bóg”. Do nabycia w księgarniach katolickich, salonach EMPiK oraz na stronie www.kjb24.pl.



Czytaj także:
Jak „zmaterializować” życie duchowe? 17 doskonałych myśli od założyciela Opus Dei

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.