Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Tę historię opowiedział mi mój przyjaciel z Nowej Zelandii, Errol, ponad 60-letni policjant, którego, moim zdaniem, można śmiało stawiać za wzór chrześcijanina starającego się żyć jak Jezus.
Któregoś wieczora, gdy siedzieliśmy wspólnie po kolacji, zaczęliśmy rozmawiać o tym, co ukształtowało naszą wiarę. Wtedy mój przyjaciel przytoczył niezwykłą historię jego ojca.
„To była jedna z ostatnich rzeczy, którą tata opowiedział mi przed śmiercią, mając wciąż przytomny umysł. Choć opowiadał z trudem i z wielkimi emocjami, to bardzo chciał mi pokazać, jak przez wszystkie lata jego życia Bóg Ojciec troszczył się o niego”.
Historia jego ojca nie była usłana różami. Był on holenderskim emigrantem, który przybył do Nowej Zelandii po II wojnie światowej z japońskiego obozu jenieckiego w Indonezji. To właśnie w obozie, w wieku 12 lat ostatni raz widział swojego ojca – czyli dziadka Errola.
„Mój ojciec był pobożnym chrześcijaninem, uczęszczającym regularnie do lokalnego kościoła. W latach 50. miało miejsce spowolnienie gospodarcze, przez co mógł on znaleźć pracę tylko jako robotnik na farmie, za którą był bardzo skromnie wynagradzany. To były bardzo trudne czasy dla imigrantów” – tłumaczył Errol.
„Moja siostra opowiadała, że bywały dni, w których ojciec zwoływał rodzinę do stołu w porze obiadu, czytał im fragmenty Biblii dla dzieci, a następnie odmawiał dziękczynienie za duchowe pożywienie, gdyż tego prawdziwego brakowało”.
Zdarzało się, że posiłki zawdzięczali sąsiadom, którzy znając ich sytuację starali się dzielić z nimi tym, co mieli. Gdy mama Errola, będąc z nim w ciąży, trafiła do szpitala, jego ojciec musiał poprosić rodzinę oraz znajomych z kościoła, by zaopiekowali się pozostałą trójką dzieci. „W tym czasie mój ojciec często pościł, nie mając wystarczającej ilości pożywienia” – wspomina policjant.
Pewnego razu ojciec Errola czytał Biblię i trafił na fragment Księgi Malachiasza, który mówił: „Przynieście całą dziesięcinę do spichlerza, aby był zapas w moim domu, a wtedy możecie Mnie doświadczać w tym – mówi Pan Zastępów – czy wam nie otworzę zaworów niebieskich i nie zleję na was błogosławieństwa w przeobfitej mierze” (Ml 3, 10 cyt. za Biblią Tysiąclecia).
W wydaniu Pisma Świętego, które czytał, słowa „możecie Mnie doświadczać w tym” były przetłumaczone jako „możecie Mnie testować w tym”. Postanowił więc sam przetestować wierność Boga.
Ku zaskoczeniu wszystkich ojciec Errola zdecydował się zwiększyć dziesięcinę trzykrotnie, przekazując regularnie jedną trzecią jego zarobków na lokalny kościół.
„Jakiś czas później otrzymał on telefon od pewnej kobiety z Hamilton (pobliskie miasto – przyp. red.), która poinformowała go o pracy na farmie w okolicy. Zaaplikował tam i został zatrudniony, otrzymując 3 razy więcej niż u poprzedniego rolnika. Ta historia miała miejsce w 1960 roku, gdy miałem 6 miesięcy”.
Słuchając tej niezwykłej historii zrozumiałem, skąd u mojego przyjaciela taka niezłomna wiara w Bożą Opatrzność.