– Zdarza mi się sięgnąć o czwartej nad ranem po telefon, żeby nagrać na dyktafon melodię, która wpadła mi do głowy, kiedy przewracałem się na drugi bok – mówi Michał Ziomek. – Bardzo się zdziwiłam, kiedy pierwszy raz przebudziło mnie delikatne nucenie i światło telefonu padające na jego twarz. Rozczula mnie to za każdym razem – dodaje jego żona Angelika.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Ona: z wykształcenia higienistka stomatologiczna, od dziecka blisko muzyki. On: z wykształcenia psycholog, który mówi o sobie, że jest „niepełnosprawnym szczęściarzem”. Kompozytor. Razem: szczęśliwe młode małżeństwo i muzyczny duet z akompaniamentem pianina, ukulele, kalimby i melodyki. Tworzą na Instagramie profil „Ziomkowisko”.
O 91-letnim domu, nutach po dziadku, uważności w codzienności i oddechu, który dają światu, opowiadają Ewie Klag.
Ewa Klag: Wasz Instagram to coś zupełnie nowego, nieskrępowanego. Dla mnie nie tylko projekt muzyczny, ale raczej styl życia, który mogę chłonąć różnymi zmysłami. A czym „Ziomkowisko” jest z waszej perspektywy?
Michał Ziomek*: „Ziomkowisko” to nasza twórcza przestrzeń pełna muzyki, natury i domowego klimatu. Dzielimy się tam również naszymi sposobami na dobrą codzienność.
Angelika Ziomek*: Staramy się żyć uważnie i doceniać najmniejsze dobro, jakie przytrafia nam się w życiu. A Instagram? Jest dla nas takim małym okienkiem, dzięki któremu możemy dzielić się tym, co tworzymy z innymi.
Jakie przesłanie niesiecie światu?
A: Żyjemy na co dzień blisko niepełnosprawności, która towarzyszy nam w związku z chorobą Michała – zanikiem mięśni. Mimo że wózek inwalidzki stale wpisuje się w naszą codzienność, nie jest przeszkodą do tego, by fajnie i aktywnie żyć. Skupiamy się raczej na rozwiązaniach, nie na trudnościach i problemach. Nasz profil instagramowy nie jest stricte o niepełnosprawności, ale chcąc, nie chcąc, przejawia się jej temat – choćby na zdjęciach. Wiemy, że to daje wsparcie, motywację i siłę tym, którzy również zmagają się z jakimiś niepełnosprawnościami czy chorobami. Gdybyśmy mieli jednak wymienić tylko jedno słowo, które najczęściej słyszymy albo czytamy w odpowiedzi na pytanie: „jaką wartość daje innym nasz profil?”, to zdecydowanie byłoby to słowo: „spokój”.
M: „Spokój” to, jak się okazuje, słowo klucz, jeśli mówimy o „Ziomkowisku”. W wiadomościach, które otrzymujemy od osób obserwujących nasz profil, czytamy, że to, co publikujemy, ma moc wyciszania kołatających myśli. Że nagle w dzikim pędzie życia można się u nas zatrzymać i zawiesić oko na zwyczajności, prostych sprawach: przedmiotach, ujęciach, dźwiękach – dzięki którym tempo życia zwalnia. Że „Ziomkowisko” to taki zdrowy slow-life, którego potrzeba.
Angelika i Michał Ziomkowie: przełamujemy tabu
Od czego zaczęło się wasze „my”?
A: Poznaliśmy się w 2011 roku podczas 9-dniowej Pieszej Pielgrzymki Tarnowskiej. Jednak tuż po wejściu na Jasną Górę nasze drogi się rozeszły, by skrzyżować się ponownie dopiero za 7 lat, zupełnie przypadkiem.
M: Wtedy szybko zorientowaliśmy się, że jesteśmy bratnimi duszami. Mocno się zaprzyjaźniliśmy, spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu i tak – po półrocznej szczerej przyjaźni, po tym niezwykłym czasie spędzonym na poznawaniu siebie – odkryliśmy, że nasza relacja wchodzi na wyższy poziom i chyba będzie z tego coś więcej. No i faktycznie, po czterech miesiącach „bycia razem” uznałem, że to właściwa pora na zaręczyny. Angelika okazała aprobatę w tej kwestii i… od roku jesteśmy szczęśliwym małżeństwem.
Wróćmy na chwilę do tematu niepełnosprawności. Powiedzmy sobie szczerze, że temat związków osób niepełnosprawnych wciąż należy do tabu. Wy to tabu przełamujecie.
A: Sami wiemy, z iloma spojrzeniami trzeba się zmierzyć, idąc przez miasto i trzymając się za ręce. Nie zawsze są to przychylne spojrzenia, ale na brak tych serdecznych też nie narzekamy. Ludzie zastanawiają się, jak wygląda związek osoby sprawnej z osobą niepełnosprawną – i oto mają nas – mogą zobaczyć.
M: Daliśmy sobie czas na to, by wspólnie przygotować się do związku w kontekście mojej niepełnosprawności. Ze względu na specyfikę choroby było to dla nas niezwykle ważne, szczególnie, że Angelika nie miała wcześniej w swoim otoczeniu kogoś, kto poruszałby się na wózku.
A: Od początku wiedziałam, że Michał choruje, bo już na pielgrzymce widziałam, że ma problemy z chodzeniem. Jednak informacje, jaka dokładnie to choroba, że jest nieuleczalna i postępująca, były dla mnie nowe. W miarę poznawania Michała chciałam też dowiedzieć się, jak wygląda jego codzienność, w czym jest samodzielny, a w czym potrzebuje pomocy, jak się rehabilituje i w jaki sposób jego stan zdrowia może wyglądać za dziesięć czy dwadzieścia lat – przyjmując zarówno najbardziej pozytywny, jak i negatywy scenariusz. Chciałam to wszystko wiedzieć, jeszcze zanim zostaliśmy parą, by móc na tyle, ile to możliwe, zweryfikować, czy będę w stanie zmierzyć się z tymi trudnościami w przyszłości, jeśli zostaniemy parą.
M: Poukładaliśmy wszystko tak, aby dobrze siebie poznać. W czasie tej półrocznej przyjaźni Angelika jeździła ze mną na każdy koncert muzyczny czy spotkanie inspiracyjno-motywacyjne dla młodzieży, które wtedy prowadziłem. Spędzaliśmy razem czas w trasie, jadąc samochodem lub pociągiem do różnych miejsc w Polsce. Dużo rozmawialiśmy i uczyliśmy się siebie w przeróżnych sytuacjach.
„Ziomkowisko”: Dom to ciepło i bezpieczeństwo
W waszym domu dominuje życie, nie choroba. Warto dodać – w waszym 91-letnim domu. Jak stworzyć taką przestrzeń?
A: Dom to dla nas bezpieczne i ciepłe miejsce do przeżywania codzienności. Nieważne, na ilu metrach – ważne, że razem. Staramy się go tworzyć tak, by był dla nas zarówno funkcjonalny jak i spójny z naszym poczuciem estetyki. Jednocześnie nie chcemy zaburzać tego klimatu, który już zapisał się na dobre w tych starych murach. Lubimy rzeczy z własną historią – przedmioty z tak zwanej „drugiej ręki”.
M: Myślę, że dobry klimat w domu tworzą nie tylko jego domownicy, ale również to, co namacalnie wypełnia jego przestrzeń – te małe rzeczy, takie jak stara lampka po babci czy żyrandol zrobiony przez dziadka. A samo remontowanie czy budowanie uczy pokory i wdzięczności za najmniejsze postępy. Nieważne stają się chwilowe niewygody i niedociągnięcia. Wiele osób, które nas odwiedza, mówi, że dobrze się tutaj czują i chce im się wracać pod ten adres. Cieszy nas to ogromnie jako gospodarzy tego miejsca.
To szalenie symboliczne! Nie odrzuciliście tego, co stare i – wydawałoby się – nikomu niepotrzebne, ale przywróciliście temu miejscu dawny blask. Jest taka relacja na waszym profilu, która „pachnie” starym papierem. W tle płynie łagodna muzyka, wysłużone nuty po dziadku Michała opierają się o pianino, a na pierwszym planie słowa opowiadają ich historię. Relacja, która niezwykle mnie wzruszyła, ale przecież to tylko jedna z wielu takich publikacji. Wszystko, czym dzielicie się ze swoją społecznością, niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. Czy tego samego możemy się spodziewać po albumie muzycznym, który planujecie wydać?
M: Jeśli chodzi o ten projekt, ubieramy w nim nasze prawdziwe emocje w słowa i muzykę. To będzie skrawek nas, coś osobistego. Wszystkie teksty, które napisaliśmy, mają swoje źródło w uważności, z którą staramy się żyć na co dzień.
A: Chcemy ten album wydać w stu procentach samodzielnie właśnie po to, by na żadnym z etapów tworzenia nie pominąć tego, co może małe, ale jednak bardzo istotne. I tak planujemy przejść od pisania tekstów i muzyki, przez proces wydawniczy, po własnoręczne podpisanie, spakowanie i wysłanie płyty do osoby, która chce mieć w swoim domu coś namacalnego prosto z „Ziomkowiska”.
„Ziomkowisko” to nie tylko my!
Jak wygląda wasz proces twórczy?
M: Większość tekstów do naszych utworów napisała Angelika – ja do większości zrobiłem muzykę, ale bardzo często zamieniamy się tymi rolami podczas tworzenia.
A: Bywa tak, że budzę się rano z jakimś tekstem w głowie i zapisuję go, by stworzyć piosenkę. Później pokazuję Michałowi to, co napisałam, a on jeszcze w trakcie czytania pierwszej zwrotki przemieszcza się w kierunku pianina, bo „poczuł dobrą melodię”. I wtedy czasami jest tak, że to, co zagra na pianinie, doskonale oddaje sens, który chciałam przekazać słowami. Wówczas jednomyślnie mamy pomysł na utwór. Innym razem jest tak, że to ja coś muzycznie modyfikuję, wskazuję kierunek albo dodaję coś od siebie, a Michał edytuje słowa czy dopisuje kolejną zwrotkę. Razem jesteśmy w to zamieszani.
M: Mnie również zdarza się od czasu do czasu sięgnąć o czwartej nad ranem po telefon, żeby nagrać na dyktafon melodię, która wpadła mi do głowy, kiedy przewracałem się na drugi bok.
A: Potwierdzam! Bardzo się zdziwiłam, kiedy pierwszy raz przebudziło mnie delikatne nucenie i światło telefonu padające na twarz Michała. Rozczula mnie to za każdym razem.
„Ziomkowisko” nieustannie kojarzy mi się z „wrzosowiskiem”.
M: Kiedyś zrobiliśmy sobie taką burzę mózgów, żeby znaleźć odpowiednią nazwę na nasze wspólne działania. Kiedy pojawił się pomysł, żeby posługiwać się nazwą „Ziomkowisko”, okazało się, że nie tylko nawiązuje ona do naszego nazwiska, ale kryje w sobie jeszcze wiele innych dobrych skojarzeń, takich jak: „widowisko”, „słuchowisko” albo cieplejsze – „ognisko”.
A: Bo „Ziomkowisko” to nie tylko Michał i ja, ale również ci ludzie, którzy wokół naszego „ogniska” się gromadzą. Każda wiadomość, informacja zwrotna od nich, jest dla nas cenna i staje się inspiracją do tworzenia.
Takie sprzężenie zwrotne chyba możemy nazwać „relacją” i bynajmniej… nie mam tu na myśli „instastories”, ale najprawdziwszą międzyludzką więź. Dziękuję, że tworzycie w sieci miejsce, w którym wciąż uważność na siebie nawzajem jest jedyną możliwą normą.
*Angelika Ziomek: z wykształcenia higienistka stomatologiczna, absolwentka studiów: doradztwo filozoficzne i coaching. Zawodowo zajmuje się profilaktyką stomatologiczną. Ceni sobie slow-life i zdrowy balans między życiem prywatnym a zawodowym. Od dziecka blisko muzyki, uwielbia tworzyć kadry zdjęciowe i filmowe. Zdarza jej się pisać i popełnić naprawdę dobry tekst.
*Michał Ziomek: z wykształcenia psycholog. Mówi o sobie, że jest „niepełnosprawnym szczęściarzem”. Muzyczny samouk, wokalista – laureat Zaczarowanej Piosenki w 2013 roku, którą zwyciężył, śpiewając na jednej scenie z Grzegorzem Turnauem. Współautor albumu „naCzynie” z 2017 roku (we współpracy z raperem Arkadio oraz wydawnictwem RTCK). Kompozytor ścieżek muzycznych do audiobooków m.in.: Adama Szustaka OP, ks. Piotra Pawlukiewicza czy Krzysztofa Zanussiego. Zawodowo zajmuje się także edycją dźwiękową i montażem filmów.
Czytaj także:
Fisheclectic: Bóg daje każdemu inne dary [wywiad]
Czytaj także:
Fisheclectic: w małżeństwie najważniejszy jest Bóg, nie mąż czy żona