Ileż to razy chcemy dopomagać Bogu w Jego działaniu? Ileż to razy, nie pytając Go o zdanie, postępujemy w najbardziej odpowiedni dla nas po ludzku sposób? Czasami coś wydaje nam się słuszne, logiczne i rozsądne, ale czy zgodne z wolą Bożą?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Z niezwykłej historii Abrahama i Sary większość z nas ma w pamięci zadziwiający dar, który dostali oni od Boga. Mimo niepłodności kobiety, Pan dał im syna, kiedy oboje byli już ludźmi w podeszłym wieku. Biblia mówi dokładnie: Sara miała wówczas nieco ponad 90 lat, Abraham zaś lat 100. Coś, co zupełnie nie mieści się w ludzkich wyobrażeniach, stało się rzeczywistością w Bożym zamyśle.
Ale co było wcześniej? Czy Sara wiernie czekała na obietnicę złożoną im przez Pana? Czy będąc w tak późnej starości, miała jakąkolwiek nadzieję, że zostanie matką? I w jaki sposób przyjęła ten nieprawdopodobny Boży prezent? Odpowiedzi na te pytania mogą być zaskakujące.
Wstrząsający pomysł
Bóg daje więc Abrahamowi piękne przyrzeczenie:
Spójrz w niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić. […] Tak liczne będzie twoje potomstwo (Rdz 15,5).
Sara jednak ma pełną świadomość, że nie jest w stanie urodzić mężowi potomka. Co robi? Postanawia działać na własną rękę, zgodnie ze swoją koncepcją. A mężowi nakazuje:
Ponieważ Pan zamknął mi łono, abym nie rodziła, zbliż się do mojej niewolnicy; może z niej będę miała dzieci (Rdz 16,2).
Szokujące, prawda? Sara (a wtedy jeszcze „Saraj”) czyni ze swej niewolnicy, Egipcjanki imieniem Hagar, swoją surogatkę. Trzeba nam jednak wiedzieć, że było to dopuszczalne postępowanie z obowiązującym wówczas społecznym prawem. Ale czy zgodne z prawem Bożym i Jego wizją małżeństwa? Postępowanie Saraj możemy interpretować co najmniej dwojako…
Sara jako asystentka Boga
Z jednej strony czujemy mocny niesmak tej sytuacji. Widzimy wykonanie przez nią jednego kroku (a może raczej susa) za dużo i wyjście przed szereg Bożych planów. Chciała przyspieszyć bieg wydarzeń i pojawiły się tego konkretne konsekwencje – oto jej mąż stał się ojcem dziecka, które nosi w swym łonie jej niewolnica. I to za wskazaniem Saraj! Zgodnie z prawem to ona była matką dziecka. Ale jak później się dowiemy, nigdy tak naprawdę się nią nie czuła.
To postępowanie jest nam tak bliskie. Ileż to razy chcemy dopomagać Bogu w Jego działaniu? Ileż to razy, nie pytając Go o zdanie, postępujemy w najbardziej odpowiedni dla nas po ludzku sposób? Czasami coś wydaje nam się słuszne, logiczne i rozsądne, ale czy zgodne z wolą Bożą? Współczesny świat również nie uczy nas czekać.
Czekanie – drugie imię matek
Przestrzeń oczekiwania jest bardzo ważna w macierzyństwie. Jako matki mamy silną tendencję do tego, aby wyprzedzać nasze dzieci w działaniu. Oczywiście kierują nami dobre intencje – zupełnie jak Sarą. Chcemy coś przyspieszyć, kogoś wyręczyć, doradzić… Ale zapominamy o tym, że czasami musimy pozwolić naszemu dziecku działać na własną rękę. Nawet jeśli miałoby to przynieść nieprzyjemne konsekwencje. Lekcja płynąca z trudnych doświadczeń i pozostawienie dziecku wyboru mogą być dużo cenniejsze niż macierzyński kaftan bezpieczeństwa.
Samo macierzyństwo, szczególnie w tym pierwszym okresie, kiedy dzieci potrzebują nas bardziej, jest dla nas, kobiet, czasem oczekiwania. Oczekiwania na rozwój naszych dzieci, ale też – głęboko w naszych sercach – oczekiwania na nas same. Na nasze marzenia. I tu gdzieś w tym wszystkim czujemy zrozumienie wobec Sary, która te marzenia chce przyspieszyć. Jednak Bóg ma dla nas odpowiedź – nawet jeśli musimy zaczekać dłużej, On czeka z czymś nieporównywalnie lepszym, niż same byśmy sobie wymyśliły.
Sara jako inicjatorka
Z drugiej strony, w tym pośpiechu Saraj widzimy ogromną ufność w Boże słowo. Bo skoro Pan obiecał mojemu mężowi, że da mu potomka, a ja jestem bezpłodna, to trzeba zrobić coś, aby stało się, jak zapowiedział Bóg. Możemy jej współczuć – z pewnością w jej sercu było cierpienie, bo nie mogła być matką. Ale Saraj nie zagrzebuje się w żalu, lecz ufa. A przejawem tej ufności jest zakasanie rękawów i działanie.
Widzimy tu więc kobietę inicjatorkę, działaczkę, do której same chciałybyśmy przyjść z prośbą o poradę. Kobietę, którą chciałybyśmy mieć w swojej drużynie, bo z nią z pewnością zaszłybyśmy daleko.
Spełniona obietnica
Bóg, podobnie jak Ewie, nadaje Saraj nowe imię w nowych okolicznościach podczas przymierza zawieranego z Abramem (zaraz potem – Abrahamem):
Żony twej nie będziesz nazywał imieniem Saraj, lecz imię jej będzie Sara. Błogosławiąc jej, dam ci z niej syna, i będę jej nadal błogosławił, tak że stanie się ona matką ludów i królowie będą jej potomkami (Rdz 17, 15-16). Żona twoja, Sara, urodzi ci syna, któremu dasz imię Izaak (Rdz 17,19).
„Sara” to „księżniczka”. Zmiana imienia oznaczała otrzymanie nowego posłannictwa, nowego zadania. I taką nową odpowiedzialność otrzymuje Sara, kiedy pod jej sercem, w wieku 90 lat, zgodnie z obietnicą Boga, zaczyna rozwijać się nowe życie. Staje się matką. 90-letnią matką-księżniczką, wybraną przez Pana.
Bóg jest wierny. Jest niesamowity. Potrafi wyprowadzić dobro nawet z najgorszego bałaganu, który zrobiliśmy. Pozwala też jednak przyjąć wszystkie konsekwencje płynące z naszych działań – również tych niezgodnych z Jego wolą.
Czytaj także:
Biblijne matki. Batszeba – ta, która dostała drugą szansę
Czytaj także:
Biblijne matki. Noemi – ta, która straciła, aby zyskać więcej
Czytaj także:
Biblijne matki. Tamar – ta, która wzięła sprawy we własne ręce