Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W Księdze Rodzaju jest fragment zaczynający się od słów: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam”*. Gdyby któryś z panów albo któraś z pań zapytali mnie: „Proszę księdza, dlaczego Pismo Święte mówi: »Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam«?”, ja zaprosiłbym ich, by mi potowarzyszyli w czasie wizyty kolędowej.
Gdy chodziłem po kolędzie jeszcze w Otwocku, dwadzieścia lat temu**, spotykałem mnóstwo samotnych kobiet. Samotnych pielęgniarek, panien, rozwiedzionych czy wdów. Wchodząc do ich mieszkań, widziałem, że ta chałupa jakoś wyglądała. Ale jak się przychodziło do samotnego faceta, w uszach brzmiało: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam”. No, nie jest dobrze. My, księża, wiemy, że gdyby nie kochane siostry zakonne, które nas do porządku nieraz doprowadzą, nasze mamy, o ile jakiś ksiądz ma jeszcze swoją mamę, czy dobre panie z parafii, to byłby jakiś dramat.
Mężczyzna jest nastawiony na działanie. I dlaczego nie jest dobrze, żeby był sam? On ma dwie możliwości. Albo działanie ujarzmi: komputerek chodzi, samochodzik wyregulowany, doktoracik zrobiony, w firmie porządek – i wtedy może zacząć się nudzić i głupoty robić. Albo sobie z działaniem nie poradzi: nie umie pracy znaleźć, nie umie firmy założyć, zbankrutuje – i wtedy jest zdruzgotany. To kobieta potrafi wziąć mężczyznę w ryzy i ustawić go do pionu. Przypilnować, by jeśli działanie ujarzmił, nie zaczął robić głupot, a jeśli mu się to nie udało, żeby się ogarnął i nie poddawał.
Ta dopiero jest kością z moich kości!
Kiedy mężczyzna jest sam, pozostaje mu tylko świat działania. Ciekawe, że gdy Pan Bóg przyprowadził do Adama całe stworzenie, Adam – jest napisane – nie znalazł w nich pomocy***. Jak to nie znalazł pomocy? A koń? Ile koń w dziejach ludzkości pomógł człowiekowi. A słoń? A jakiś tam ptak łowny? A gołąbki, które listy wojenne nosiły? Tymczasem Adam nie znalazł w nich żadnej pomocy, dlatego że ani zwierzę, ani żadna rzecz nie pomoże mężczyźnie.
Panowie, ja wiem, że wielu z nas unika relacji interpersonalnych. Oj, te rozmowy z żoną, te rozmowy z dziećmi. „Idźcie tam się pobawcie sami, tatuś sobie tutaj podłubie przy radyjku, co to je już dwadzieścia lat naprawia i nie może naprawić”. Swoją drogą, mężczyźni kochają rzeczy. My kochamy rozmowy o samochodach, procesorach, polityce. Bo ta ostatnia też nie jest wejściem w relację interpersonalną, tylko teoretyzowaniem. Ale nic z tych rzeczy nie dało Adamowi tego, czego szukał. Nie znalazł pomocy.
Świat rzeczy nigdy nam nie pomoże. Choćbyśmy komputer nie wiem jak wyregulowali, firmę założyli, na studiach osiągali fantastyczne wyniki, drugi fakultet robili. To są tylko rzeczy. Pan Bóg pozwolił Adamowi przekonać się, że mu rzeczy nie pomogą, i wtedy postawił przy nim Ewę. Adam po raz pierwszy się odzywa, wydaje okrzyk. „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!”****.
Kobieta nieskończona
Co mu się w Ewie podoba? Że ona jest taka jak on. Że to jest kość z jego kości, ciało z jego ciała, krew z jego krwi. Że ona jest mu równa. To się Adamowi podoba.
Dzisiaj ludzie tak tęsknią za rzeczami. Przemysł jest nieprawdopodobnie rozwinięty. Telewizory, komórki, samochody, komputery – to wszystko jest nam potrzebne, ale przez tę otaczającą nas elektronikę można ulec złudzeniu, że ten świat mi wystarczy. Świat stanowiska i kariery. Nie, tak nie jest. Człowieka zaspokoi osoba.
(…)
Pan Bóg to genialnie wymyślił. Pierwszy mężczyzna – powtarzam – wyraził zachwyt nad Ewą, nad kobietą. Dziś mężczyźni też wyrażają zachwyt nad licznymi Ewami, nad kobietami, ale jest to możliwe tylko pod warunkiem, że nie będą ich traktowali jak rzeczy, jak coś, co się zdobywa. Takie myślenie o relacji z kobietą to droga donikąd. Mnie się bardzo podobały takie usłyszane kiedyś refleksje na temat kobiecych aktów. Jak się patrzy na nagą kobietę, na zdjęcie artystycznie piękne, to jego bohaterka nie ma początku ani końca. Facet, wiadomo, tu się zaczyna, tam się kończy. U kobiety te włosy tak się leją, potem się zawijają, tu się niby kończą, ale jeden kosmyk jeszcze jest zawinięty w drugą stronę. Proszę zwrócić uwagę, że jeśli rzeczywiście patrzymy na leżącą nagą kobietę, to jej ciało bardzo przypomina znak nieskończoności. Te krągłości nie mają początku ani końca. U faceta wszystko jest jasne. U kobiety trudno ogarnąć, gdzie ona się zaczyna, a gdzie kończy.
Najpierw Bóg, potem mąż i żona
Podobnie jest z kobiecą mądrością. To jest nieogarniony świat. Rozmawiałem kiedyś z siostrą zakonną, która przyleciała do Polski samolotem. Pytam:
– Siostro, czy po wyjściu z samolotu jechaliście autokarem po płycie lotniska?
– Nie, wychodziliśmy przez mankiet – odpowiedziała.
– Chyba przez rękaw – poprawiłem ją.
– Przez rękaw żeśmy szli, ale wychodziliśmy przez mankiet.
I niech mi któryś z panów powie, że to nie jest logiczne. Wychodzi się przez mankiet.
To jest takie oryginalne, niepowtarzalne spojrzenie na świat. Dlaczego Pan Bóg tak to wymyślił? Może dlatego, żeby kobieta była dla mężczyzny trochę niepojęta? Żeby była dla niego tajemnicą?
(…)
Małżeństwo, związek mężczyzny i kobiety, nie jest po to, żeby temu mężczyźnie i tej kobiecie było dobrze. Małżeństwo nie jest przede wszystkim po to, żeby miłość mężczyzny i kobiety się rozwijała, żeby ich zabezpieczyć, żeby ich ustawić, żeby mężczyzna i kobieta się realizowali. Kiedy narzeczeni przychodzą do kościoła, żeby zawrzeć sakrament małżeństwa, nie siedzą zwróceni do siebie twarzami. Siedzą twarzą do tabernakulum. Odwracają się do siebie tylko na moment, na chwilę zawarcia małżeństwa, kiedy ja im przeszkadzam, machając tą stułą przed nosem, ciągle coś mówiąc i podstawiając mikrofon. Gdy to się stanie, sakrament się dopełni, oni z powrotem odwracają się do Najświętszego Sakramentu. Małżeństwo jest po to – zapamiętajcie to, kochani – żeby się w Bogu zakochać. Nie w żonie i nie w mężu. Jak się ktoś zakocha w Bogu, to się zakocha w żonie i w mężu. Małżeństwo jest po to, żeby Bóg był najważniejszy.
* Zob. Rdz 2,18 i n.
** Ksiądz Pawlukiewicz wygłosił te słowa 4 października 2009 roku.
*** Zob. Rdz 2,20.
**** Zob. Rdz 2,23a
Fragment książki ks. Piotra Pawlukiewicza O miłości, wydawnictwo Znak 2021.
Tytuł, śródtytuły i skrócenia pochodzą od redakcji Aleteia.pl