Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Ks. Piotr Pawlukiewicz: Co to znaczy, że Bóg jest światłością?
Znamy to stwierdzenie świętego Jana: Bóg jest miłością. Przed chwilą przytoczyłem fragment z jego Pierwszego Listu: Bóg jest światłością. To bardzo ciekawe. Spróbuję wam wytłumaczyć, co to znaczy, że Bóg jest światłością. Proszę jednak o wyrozumiałość, bo ja nie jestem fizykiem i być może moje spostrzeżenia będą gdzieś odbiegały od obecnego poziomu wiedzy.
A więc zwróćmy uwagę, że światło jest niewidzialne. Ktoś może zapytać: „Jak to światło jest niewidzialne? Przecież ja widzę, że jest jasno”. Nie, proszę państwa. Wy widzicie mój palec, bo od niego odbijają się promienie świetlne. Samego światła nie widzimy. Ktoś inny powie: „No a źródło światła?”. Gdy patrzymy na żarówkę, to widzimy jaśniejące blaskiem szkło, ale nie promienie świetlne. One wpadają do naszego oka i przetworzone na impuls elektryczny docierają do mózgu, gdzie produkują obraz, który my widzimy. Samych promieni świetlnych jako takich nie jesteśmy jednak w stanie dostrzec.
Jak państwo wchodzą do kościoła, widzą ściany, filary, obrazy i freski, czasem ludzi. Wszystko to widzimy dzięki promieniom świetlnym odbitym od tych przedmiotów. Źródło światła to żarówka, a to, co widzimy w jej świetle, to obiekt, na który padają promienie. Tego jednak, co jest pomiędzy źródłem a obiektem, nie widzimy.
Ks. Pawlukiewicz – jak wyjść z ciemności?
Bóg jest niewidzialny, ale dzięki Niemu my wszystko widzimy. Rozumiecie? Bóg jest niewidzialny, ale dzięki Niemu widzimy to, co się dzieje w naszym życiu. Właśnie dlatego się gubimy, dlatego dajemy się tak nabierać demonom, że często żyjemy w ciemności. I to z własnego wyboru, nie wpuszczając Boga do swojego życia. Dopóki nie zobaczysz, że jesteś pięknym dzieckiem Bożym – nawet jeśli poranionym – będziesz żyć w ciemności. Dopóki uważasz się za podłego albo mówisz: „jestem zerem”, „jestem beznadziejny”, „zachowuję się jak głupek, głąb, w ogóle szmata ze mnie” lub odwrotnie: „jestem genialny, dookoła mnie sama hołota, dobrze, że ja jestem sensowny”, tkwisz w ciemności.
Wiesz, kiedy zaczynasz duchowo widzieć? Kiedy dostrzegasz, że jesteś naprawdę kimś pięknym. Choć, powtarzam, często poranionym, zamrożonym uczuciowo, to jednak żywym dzieckiem Pana Boga. Kochani, jeśli bierzemy genialną książkę, kiedy zaczynamy ją rozumieć? Wtedy, kiedy się nią zachwycimy. Gdy czytałem Pana Tadeusza w podstawówce – flaki z olejem, nuda totalna, kartka po kartce. To była męczarnia. Razem z kolegą myśleliśmy, że zajazd na Litwie to taka knajpa. Nie mogliśmy zrozumieć, o co z nim chodzi. Czułem jednak, że ta książka jest genialna, a to tylko ja jestem na nią za głupi. Moja mama mówiła przecież: „Oj, Pan Tadeusz. Jak ja bym chciała go przeczytać jeszcze raz, to jest taka piękna książka”.
Dopóki w swoim bracie, w swoim ojcu nie widzisz dziecka Bożego, jesteś niewidomy. Pamiętaj o tym. Dopóki widzisz w nim tylko głupka, alkoholika, pracoholika, materialistę, jesteś niewidomy.
Ks. Pawlukiewicz: Jak widzi cię Bóg?
My patrzymy na świat przez swoje poranione oczy. W konfesjonale, kiedy przychodzicie do spowiedzi, bardzo często mówicie – mówimy, bo ja też tak czasami robię – o sobie przez pryzmat tego, jak się widzicie. Tymczasem powinniście mówić przez pryzmat tego, jak widzi was Bóg. Robiąc rachunek sumienia, nie myślcie o sobie: „O, beznadziejny jestem, zgrzeszyłem, znowu upadłem. Ach, należałoby mi dać po łbie. Zasłużyłem sobie na to, żeby mnie ktoś tak zdzielił”. Nie. Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, jak cię widzi Bóg?
Pamiętajcie, jeśli Boża światłość zajaśnieje w waszym życiu, wcale nie będzie od razu prościej i przyjemniej. Bóg zstępuje w obłoku. Gdy On przychodzi, wcale nie rozjaśnia się od razu w głowie. Jeśli ktoś czyta sobie w półmroku książkę, a brat lub siostra, wchodząc do pokoju, zapala stuwatową żarówkę pod sufitem, to jaki jest nasz pierwszy odruch? Zasłaniamy oczy, nic nie widzimy, wołamy: „Weź to zgaś!”. Proszę państwa, przecież my, zanim zapalimy gdzieś światło, uprzedzamy się. „Uważaj, zapalam światło” – mówimy. Przygotuj się na ciemność, zamknij oczy, bo od nadmiaru światłości robi się ciemno. Kochani, od światłości Bożej w pierwszej chwili też zrobi się ciemno.
Zgłupiałeś? Przyszedł do ciebie Bóg!
Niektórzy przychodzą do mnie i mówią:
– Proszę księdza, źle jest w moim życiu.
– Co się dzieje?
– Zgłupiałem totalnie.
– No nareszcie – mówię wtedy. – Czekam na to zgłupienie już od roku.
Ten moment, kiedy czujemy się niepewnie, mamy wrażenie, że zgłupieliśmy, jest często znakiem tego, że przyszedł Bóg. Zapalił światło i sprawił, że nasz system pojmowania rzeczywistości się zawalił. Dlatego, kochani, zastanówcie się, czy na pewno wszystko jest u was w porządku, jeśli wracając z jakichś rekolekcji, będziecie mieć poczucie, że byliście na dobrych naukach, wszystko zrozumieliście i dzięki nim wszystko wam się w życiu ułożyło, chodzicie jak w zegareczku. Oj, coś to niebezpiecznie wygląda. Święty Paweł pisał: Moc w słabości się doskonali. Tylekroć jestem mocny, ile razy jestem słaby. Tyle razy jestem mocny, ile razy jestem słaby.
**Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl