Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Sekret Marii, czyli fabularyzowana biografia autorstwa Laury Baldini, skupia się na młodości Marii, która wyglądała zupełnie inaczej niż młodość współczesnych ambitnych kobiet.
Pochodziła z bogatej rodziny i choć rodzice dbali o ogólne wykształcenie jedynej córki, to jej decyzję o studiowaniu medycyny przyjęli, delikatnie mówiąc, bez entuzjazmu. Była jedyną kobietą na roku. Pomimo świetnych wyników w nauce trudno było jej zdobyć szacunek kolegów. Do prosektorium musiała przychodzić nocą, ponieważ przeprowadzanie sekcji razem z mężczyznami profesorowie uznawali za niemoralne.
Dzień jej zakończenia studiów i obrony pracy przyciągnął mnóstwo osób. Poradziła sobie znakomicie. W książce opisano jej fabularyzowany dialog z dziennikarzami. Zapytali, czy sądzi, że Bóg chciałby, żeby kobiety wykonywały zawód lekarza. Odpowiedziała:
Po studiach otrzymała pracę w klinice psychiatrycznej dla dzieci. To, co tam zobaczyła, głęboko nią wstrząsnęło. Główną metodą „leczenia” były bolesne elektrowstrząsy, a oczekiwanym rezultatem uspokojenie dziecka na tyle, aby nikt nie musiał się nim zajmować. Mali pacjenci, nierzadko skrępowani pasami, leżeli całymi dniami patrząc w puste ściany. Miejsce, w którym pracowała Maria i tak było lepsze od większości placówek w kraju, bo przynajmniej nie brakowało w nim jedzenia.
Młoda lekarka od razu zauważyła, że mózg w takiej sytuacji nie może się rozwijać. Zobaczyła, że kiedy dzieci między posiłkami dostają do ręki chleb, natychmiast zaczynają się nim bawić.
Postanowiła dostarczyć im zabawki i na wszelkie sposoby pobudzać zmysły małych pacjentów. Efekty jej działań były rewolucyjne. Okazało się, że dzieci opanowują coraz więcej umiejętności, a niektóre z nich zdały nawet egzaminy państwowe i były w stanie uczyć się i pracować jak inni członkowie społeczeństwa.
Maria stawała się coraz bardziej znana i jako zdolna mówczyni była zapraszana na liczne odczyty. Współpracowała z innym młodym lekarzem – Giuseppe Montesano, z którym szybko połączyło ją uczucie. Zakochany Giuseppe chciał się z nią ożenić i gdyby żyli kilkadziesiąt lat później, a nie na przełomie XIX i XX w., pewnie mogliby stworzyć szczęśliwą rodzinę.
W tamtych czasach we Włoszech kobieta po ślubie musiała porzucić pracę zawodową, zwłaszcza taką, która wiązałaby się z intensywną publiczną karierą. Maria czuła, że po wszystkich trudach, jakie musiała przejść i przy jej fascynacji medycyną i pedagogiką nie może zdecydować się na taki krok. Nie chodziło tylko o jej osobiste spełnienie, ale też o tysiące dzieci, których los zależał od powodzenia jej metody.
Kiedy zaszła w ciążę, była przerażona. Pracowała tak długo, jak długo mogła ukrywać rosnący brzuch. W ostatnich miesiącach ukryła się w wiejskim klasztorze i w sekrecie urodziła synka. Mały Mario trafił do starannie wybranej rodziny, w której pozornie niczego mu nie brakowało. Poza mamą i tatą.
Maria w kolejnych latach często go odwiedzała, nie zdradzając mu jednak nigdy, kim jest naprawdę. Ujawniła to dopiero po śmierci swojej matki, która wcześniej sprzeciwiała się zamieszkaniu z nieślubnym dzieckiem pod jednym dachem, nawet jeśli tym dzieckiem był własny wnuk.
Mario angażował się w działania razem ze swoją matką. Sieć domów dla dzieci rozrastała się, a o metodzie Montessori dowiadywali się ludzie w kolejnych krajach. „Dziecko pozostaje dla mnie niewyczerpanym źródłem nadziei oraz dowodem na to, że ludzkość jest jednością” – mówiła Maria.