separateurCreated with Sketch.

Historia Marii Montessori, czyli o sile kobiety, która dała siłę dzieciom

MARIA MONTESSORI
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Ewa Rejman - 20.06.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Pewnie większość z nas słyszała o metodzie Montessori i szkołach ją stosujących. Mniej znane jest życie prywatne Marii Montessori. Urodziła się przecież w czasach, w których kobieta-lekarz uchodziła za wybryk natury.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Sekret Marii, czyli fabularyzowana biografia autorstwa Laury Baldini, skupia się na młodości Marii, która wyglądała zupełnie inaczej niż młodość współczesnych ambitnych kobiet.

Pochodziła z bogatej rodziny i choć rodzice dbali o ogólne wykształcenie jedynej córki, to jej decyzję o studiowaniu medycyny przyjęli, delikatnie mówiąc, bez entuzjazmu. Była jedyną kobietą na roku. Pomimo świetnych wyników w nauce trudno było jej zdobyć szacunek kolegów. Do prosektorium musiała przychodzić nocą, ponieważ przeprowadzanie sekcji razem z mężczyznami profesorowie uznawali za niemoralne.

Dzień jej zakończenia studiów i obrony pracy przyciągnął mnóstwo osób. Poradziła sobie znakomicie. W książce opisano jej fabularyzowany dialog z dziennikarzami. Zapytali, czy sądzi, że Bóg chciałby, żeby kobiety wykonywały zawód lekarza. Odpowiedziała:

Po studiach otrzymała pracę w klinice psychiatrycznej dla dzieci. To, co tam zobaczyła, głęboko nią wstrząsnęło. Główną metodą „leczenia” były bolesne elektrowstrząsy, a oczekiwanym rezultatem uspokojenie dziecka na tyle, aby nikt nie musiał się nim zajmować. Mali pacjenci, nierzadko skrępowani pasami, leżeli całymi dniami patrząc w puste ściany. Miejsce, w którym pracowała Maria i tak było lepsze od większości placówek w kraju, bo przynajmniej nie brakowało w nim jedzenia.

Młoda lekarka od razu zauważyła, że mózg w takiej sytuacji nie może się rozwijać. Zobaczyła, że kiedy dzieci między posiłkami dostają do ręki chleb, natychmiast zaczynają się nim bawić.

Postanowiła dostarczyć im zabawki i na wszelkie sposoby pobudzać zmysły małych pacjentów. Efekty jej działań były rewolucyjne. Okazało się, że dzieci opanowują coraz więcej umiejętności, a niektóre z nich zdały nawet egzaminy państwowe i były w stanie uczyć się i pracować jak inni członkowie społeczeństwa.

Maria stawała się coraz bardziej znana i jako zdolna mówczyni była zapraszana na liczne odczyty. Współpracowała z innym młodym lekarzem – Giuseppe Montesano, z którym szybko połączyło ją uczucie. Zakochany Giuseppe chciał się z nią ożenić i gdyby żyli kilkadziesiąt lat później, a nie na przełomie XIX i XX w., pewnie mogliby stworzyć szczęśliwą rodzinę.

W tamtych czasach we Włoszech kobieta po ślubie musiała porzucić pracę zawodową, zwłaszcza taką, która wiązałaby się z intensywną publiczną karierą. Maria czuła, że po wszystkich trudach, jakie musiała przejść i przy jej fascynacji medycyną i pedagogiką nie może zdecydować się na taki krok. Nie chodziło tylko o jej osobiste spełnienie, ale też o tysiące dzieci, których los zależał od powodzenia jej metody.

Kiedy zaszła w ciążę, była przerażona. Pracowała tak długo, jak długo mogła ukrywać rosnący brzuch. W ostatnich miesiącach ukryła się w wiejskim klasztorze i w sekrecie urodziła synka. Mały Mario trafił do starannie wybranej rodziny, w której pozornie niczego mu nie brakowało. Poza mamą i tatą.

Maria w kolejnych latach często go odwiedzała, nie zdradzając mu jednak nigdy, kim jest naprawdę. Ujawniła to dopiero po śmierci swojej matki, która wcześniej sprzeciwiała się zamieszkaniu z nieślubnym dzieckiem pod jednym dachem, nawet jeśli tym dzieckiem był własny wnuk.

Mario angażował się w działania razem ze swoją matką. Sieć domów dla dzieci rozrastała się, a o metodzie Montessori dowiadywali się ludzie w kolejnych krajach. „Dziecko pozostaje dla mnie niewyczerpanym źródłem nadziei oraz dowodem na to, że ludzkość jest jednością” – mówiła Maria.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags:
Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!