separateurCreated with Sketch.

Kochali siebie i góry… Po śmierci żony Mateusz wyrusza na szlak, by zrobić coś niezwykłego!

MATEUSZ ŁAZAROWICZ
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Beata Dązbłaż - 28.08.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Zaczęło się od gór… Więc w tak przełomowym momencie, jakim jest strata kogoś najbliższego, kogoś, z kim te góry się dzieliło, od razu myśli pobiegły właśnie tam, w góry. Dlatego Mateusz Łazarowicz postanowił zdobyć Koronę Gór Polskich rowerem. Zajęło mu to miesiąc. Ale ma też inne cele.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Oboje z Kłodzka, chodzili do tych samych szkół, ale poznali się dopiero w Zakopanem. Już po tygodniu „chodzenia” wybrali się z Barda do Kłodzka przez Kłodzką Górę. Małżeństwem byli niecałe dwa lata. Ania w wyniku powikłań ciążowych i prawdopodobnie niewłaściwej opieki medycznej zmarła w maju 2020 r. Sprawa jest w prokuraturze.

MATEUSZ ŁAZAROWICZ

Pierwsza myśl o wyprawie przyszła Mateuszowi do głowy już tydzień po śmierci żony. Pierwotnym pomysłem był Nordcapp – Przylądek Północny w Norwegii, na końcu Europy.

– Oboje byliśmy zachwyceni Norwegią, jej niesamowitą przyrodą i górami. Bardzo chciałem tam pojechać rowerem, bo dalej na północ już się nie da. Niestety z powodu pandemii Norwegia otworzyła swoje granice dla turystów dopiero pod koniec czerwca. Do tego czasu musiałem zmienić plany – mówi nam Mateusz.

– Wybrałem polskie góry i zdobycie 28 szczytów Korony Gór Polskich na rowerze. Chciałem połączyć to, co lubiliśmy robić razem – rower i góry. To etap przeżywania żałoby – mówi Mateusz. – Od początku wiedziałem, że taka wyprawa mi pomoże i tak jest – dodaje.

Pierwsza była Łysica w Górach Świętokrzyskich 7 lipca, a na końcu, 2 sierpnia, Wysoka Kopa w Górach Izerskich. Została jeszcze Ślęża, zaplanowana na 22 sierpnia [tekst powstał przed 22 sierpnia – przyp. red.] i Rysy, gdyż pierwsze podejście nie powiodło się z powodu pogody.

– Rysy staną się więc moim Nordcappem. Wyżej w Polsce już się nie da wejść – mówi Mateusz.

Po drodze wiele przygód, spotkań, wspomnień i wzruszeń. Nie zabrakło „przystanku na kakałko”, gdzie mama i rodzina Mateusza czekali na niego z ciepłym napojem. Były też dwa szczyty – Jagodna i Orlica – zdobyte tego samego dnia na rowerze i z pełnym ekwipunkiem.

MATEUSZ ŁAZAROWICZ

– Chciałem oczyścić głowę w czasie tej wyprawy, spotkać Anię… Oczywiście nie spotkałem jej dosłownie, ale dostałem od żony mocny znak. W dniu, kiedy upubliczniłem film z żoną, z gór, i usłyszałem jej głos, to jadąc rowerem zrobiło mi się bardzo smutno i po raz pierwszy od dawna bardzo płakałem. Musiałem się zatrzymać niedaleko Krynicy Zdroju, przypiąłem rower do słupka granicznego pod kolejnym szczytem – Lackową i podniosłem głowę, natrafiając wzrokiem na jeden z cytatów Loesje. Ania bardzo je lubiła i jeden z nich miała nawet w tle swojego zdjęcia na Facebooku: „Świat jest u moich stóp i łaskocze”. A ten, który ja zobaczyłem na słupku brzmiał: „A właśnie, że będę żyć długo i szczęśliwie” – opowiada Mateusz.

– Wiedziałem, że to jest dla mnie. Pomyślałem, że Ania też chciałaby tego, bym żył w pełni, wrócił do robienia tego, co daje mi radość, żył swoimi wartościami – dodaje.

MATEUSZ ŁAZAROWICZ

Choć w chwili śmierci Ani Mateusz rzucił o ścianę ikoną Świętej Rodziny, którą otrzymali od rodziców, to wie, że jej odejście jest zbiegiem niefortunnych okoliczności, nie miesza w to Boga. Ale zawsze wierzył w to, że miał On swój udział w ich spotkaniu i miłości.

Przyznaje też, że wyprawa na szczyty Korony Gór Polskich pozwoliła mu zrozumieć ludzi, którzy pielgrzymują. Wcześniej go to nie pociągało.

– Dziwiło mnie, po co ludzie pielgrzymują, ale zrozumiałem, że to, co przeżywamy podczas samej drogi, może nas zmienić i wydobyć z nas ważniejsze rzeczy. W czasie drogi nie miałem czasu, by być biernym, co zdarzało mi się po odejściu Ani. Wtedy nic nie chciało mi się robić. Droga wymusza to, by dążyć do celu. Na pewno jestem po tej podróży silniejszy – przyznaje Mateusz.

Jego wyprawa ma też zwrócić uwagę na jakość opieki okołoporodowej w Polsce. Zawodowo Mateusz jest terapeutą zajęciowym – pracuje z osobami z niepełnosprawnością intelektualną i sprzężeniami. Poprzez swoją podróż wspiera jedno z działań wrocławskiej Fundacji „Potrafię Pomóc” – szkołę rodzenia dla osób z niepełnosprawnościami. To prowadzone przez szereg specjalistów warsztaty o rodzicielstwie oraz przygotowanie do porodu i opieki nad dzieckiem dla przyszłych rodziców.

MATEUSZ ŁAZAROWICZ

"KGP Pamięci Ani Łazarowicz" wspiera także zbiórkę środków na wyposażenia gabinetu stomatologicznego dostosowanego do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Gabinet we wrocławskim Centrum Diagnostyczno-Terapeutycznym Chorób Rzadkich im. Bartłomieja Skrzyńskiego zamierza otworzyć Fundacja „Potrafię Pomóc”.

„A właśnie, że będę żyć długo i szczęśliwie”– tego trzyma się Mateusz po swojej wyprawie.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!