Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
O walce z alkoholizmem, pomocy, jakiej doświadczyła od syna Michała Wiśniewskiego i swojej książce „Dziewczynka z kieliszkami” opowiada nam Grażyna Wiśniewska.
Katarzyna Szkarpetowska: Właśnie ukazała się książka „Dziewczynka z kieliszkami”, na łamach której otwarcie, bez koloryzowania i bez znieczulenia, rozprawia się pani z trudną przeszłością. Co dało pani siłę, by stanąć w tej szczerości?
Grażyna Wiśniewska: Tę siłę dała mi chęć rozliczenia się z przeszłością, zrzucenia z siebie ciężaru, z którym często trudno mi było żyć. Dziś jest łatwiej. Dużo łatwiej.
Jakich emocji dotknęła pani, pracując nad książką?
Najróżniejszych. Niektóre wspomnienia bolały bardziej, inne mniej. Niektóre, mam wrażenie, były zablokowane, i tu nieoceniona okazała się pomoc mojej siostry, która – jak dobry anioł stróż – z niezwykłą czułością i rozwagą pomogła mi do nich wrócić. Wypowiedziana głośno przeszłość przestała straszyć.
Czy „Dziewczynka z kieliszkami” jest formą listu do syna, Michała?
Niekoniecznie tylko do Michała. Jest jeszcze Kuba i Jarek. To bardziej list do wszystkich trzech synów.
W książce napisała pani, że z dzieciństwa najbardziej zapamiętała bicie i picie. W jaki sposób trudne doświadczenia z tamtego okresu wpłynęły na pani poczucie wartości oraz poczucie bezpieczeństwa w dorosłym życiu?
To poczucie własnej wartości i bezpieczeństwa, którego nie zaznałam w dzieciństwie, nie miało prawa znaleźć swojego miejsca w dorosłym życiu. Bardzo długo uczyłam się drugiego człowieka, zaufania do niego i tego, że w życiu to moje „ja” jest bardzo ważne, a o własne bezpieczeństwo można zadbać, można je wywalczyć, można w życiu być po prostu bezpiecznym. To nie jest przywilej, to nasze ludzkie prawo.
Przez większość życia była pani uległa. Dziś potrafi pani powiedzieć „nie”?
Jako dziecko nie miałam za wiele do powiedzenia. Dzieci słuchają rodziców. Myślą, że ich zdanie jest najważniejsze, nawet jeżeli doświadczają poczucia krzywdy. Potem nawet nie uległość, ale strach sprawiał, że stałam się skryta i zbyt mało odważna, by o siebie zawalczyć. To chyba spotkanie z Michałem trochę wskazało mi drogę – tę, która wymagała wielkiej odwagi.
Traumatyczne wydarzenia, które „zbierała” pani od dzieciństwa aż po dorosłość, sprawiły, że pani również uzależniła się od alkoholu. Co „zaprowadziło” panią na terapię?
Na terapię trafiłam w bardzo trudnym momencie życia. Byłam wtedy w objęciach, w silnym uścisku nałogu alkoholowego. Ze wsparciem przyszedł Michał. To on podał mi pomocną dłoń, namówił na podjęcie walki o życie w trzeźwości. Nie było łatwo, ale – jak widać – chyba się udało. Nie, nie chyba. Jestem pewna, że wygrałam tę wojnę (uśmiech).
Jak było na terapii? Czy były momenty szczególnie trudne?
Terapia przyniosła ulgę w leczeniu jątrzących się w nieskończoność ran. Oczywiście, że były momenty trudne. Pojawiały się myśli, by stamtąd uciec… W końcu nie jest łatwo otworzyć się przed obcymi ludźmi. Ale czego nie robi się dla miłości?
Czy żeby wyjść z uzależnienia, potrzebowała pani przebaczyć – bliskim oraz tym, o których wiedziała, że mają siłę pani pomóc, a nie pomogli?
Myśląc o wyjściu z uzależnienia, nigdy nie zakładałam, że najpierw muszę przebaczyć bliskim. W pierwszej kolejności potrzebowałam przebaczyć sobie, rozliczyć się ze sobą, by spojrzeć na własne życie bardziej łaskawie. To był mój upadek i moje podniesienie się z kolan.
Wybaczyła pani sobie, że nie potrafiła postawić granic ludziom, którzy panią krzywdzili? Że zamiast ratować siebie, spieszyła na ratunek innym?
Życie dla jednych bywa łaskawe, dla drugich łaskawsze mniej. Uznałam, że widać mnie się nie poszczęściło i tak ma być. Trudna była ta droga do zrozumienia.
W jakiej kondycji jest dzisiaj pani dusza? Czy to, co trudne, zostało uleczone?
Dziś moja dusza jest w o wiele lepszej kondycji niż kilkanaście lat temu – to na pewno. Dziś cieszy mnie życie. Przeszłość jest i już jej nie zmienię, ale wiem, że mam wpływ na swoją przyszłość. A tę chcę przeżyć, będąc szczęśliwa.
Przez całe życie szukała pani miłości. Czy ma pani poczucie, że w końcu ją znalazła?
A to już pokaże czas.