Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Polska, maj 1983 r. Grzegorz Przemyk kończy liceum. Jest już początkującym poetą. Świętuje dobrze napisaną maturę, gdy na warszawskim placu Zamkowym zatrzymują go milicjanci. O sprawie opowiada film Żeby nie było śladów, który od dziś zobaczymy w kinach.
Powód? Brak dokumentów, za co on i współtowarzysz, Cezary Filozof, trafiają na komisariat przy ul. Jezuickiej. Matka pobitego, Barbara Sadowska, aktywnie działa w Prymasowskim Komitecie Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom.
Za drzwiami komisariatu rozgrywa się dramat. Chłopak zostaje pobity przez funkcjonariuszy milicji. Władza obarcza winą lekarzy pogotowia. Przemyk umiera na trzy dni przed 19. urodzinami. Jego matka nieco ponad trzy lata później.
Dezinformacja, poszlaki i kłamstwa rozkręcają się, a pogrzeb ofiary, z udziałem 20 tys. żałobników, przeradza się w antykomunistyczną manifestację.
Świadek śmiertelnego pobicia, Jurek Popiel (Tomasz Ziętek), postanawia zawalczyć o sprawiedliwość. Chce złożyć obciążające milicjantów zeznania. Sprawę nadzoruje generał Kiszczak (Robert Więckiewicz). Operacja „Junior” pod nadzorem MSW ma powstrzymać chłopaka przed ujawnieniem prawdy. Rozpoczyna się agitacja z udziałem esbeków skierowana przeciwko rodzinie Popielów.
Scenariusz odwołuje się do reportażu Cezarego Łazarewicza Żeby nie było śladów. Dziennikarz miał trudności ze znalezieniem wydawcy. Sugerowano mu, by pisał raczej o Powstaniu Warszawskim albo łódzkim przemyśle włókienniczym. Dopiął swego. „Mnie się wydawało, że to sprawa naszego pokolenia i muszę o tym napisać” – wspominał podczas 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Łazarewicza intrygowało, jak z tematem poradzi sobie młody reżyser Jan P. Matuszyński, który nie mógł znać sprawy Przemyka z autopsji, bo urodził się rok po jego śmierci.
Proces adaptacji wiązał się z koniecznością syntetyzowania reportażu. Struktura filmu została zawężona do 2 lat. Postaci fikcyjne wzorowane są na prawdziwych życiorysach kilku osób, a w filmie pojawiają się również bohaterowie, których w książce nie było.
Pierwszy pomysł reżysera był taki, by historię Przemyka opowiedzieć przez pryzmat jego matki, Barbary. „Byłaby to jednak dosyć kameralna intymna opowieść, niepokazująca całej skali dramatu” – zauważa Jan P. Matuszyński.
Niektóre wątki precyzyjnie rekonstruują prawdę historyczną, inne odwołują się do fikcyjnych okoliczności.
Nie ze wszystkimi pierwowzorami filmowych bohaterów twórcy mogli się spotkać osobiście. Udało się to w przypadku sanitariusza Michała Wysockiego, którego gra Sebastian Pawlak. Na sanitariuszy z karetki władze próbowały zrzucić winę za pobicie i śmierć maturzysty.
O bolesnych doświadczeniach mówiła też Sandra Korzeniak, filmowa Beata Sadowska, matka Przemyka. Aktorka w czasie kręcenia zdjęć trafiła z prywatną sprawą do jednej z adwokatek, która – jak się okazało – też brała udział w sprawie Przemyka. „W jej gabinecie, pod ścianą były ułożone akta Wysockiego, które przez te wszystkie lata trzyma jak wystawkę. Powiedziała, że doszczętnie wykończyli Sadowską, zniszczyli ją tak, jak można zniszczyć człowieka na wszystkich poziomach jego istnienia”.
Aktorka szukała różnych śladów, które zostały po Sadowskiej:
Dużo wpatrywałam się w jej zdjęcia; większość (pochodziła) z pogrzebu, gdzie jest zapadnięta, zawieszona jakby na hakach. (...) Do tej pory zastanawiam się, czy jej postawa była oznaką jej siły, czy jej słabości. I nie wiem.
Film jest polskim kandydatem do Oscara.
*Wypowiedzi twórców pochodzą z konferencji prasowej z dn. 22 września 2021 r., zorganizowanej w czasie 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.