Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Piotr Dziubak (KAI): Papież Franciszek ogłosił, że kanonizacja bł. Karola de Foucauld odbędzie się 15 maja 2022 r. Jego świętość ma także wymiar symboliczny, choćby dlatego, że jest osadzona w kontekście islamu...
O. Andrea Mondonico: I tak, i nie. Sądzę, że ten kontekst islamski jest już nieaktualny. Karol de Foucauld jest błogosławionym od poszukiwania woli Bożej. Kiedy przyjeżdżał do jakiegoś miejsca, mówił: „Tu pozostanę na zawsze". Ale po dwóch dniach stwierdzał: „Jeśli Pan będzie mi kazał iść dalej, jestem gotów wyruszyć". To ciągłe poszukiwanie wykracza daleko poza świat islamu.
Z drugiej jednak strony bł. Karol spędził prawie całe swoje życie wśród muzułmanów. Dzięki temu staje się on symbolem dialogu, przyjaznych stosunków ze światem islamu. Takiego dialogu bardzo potrzebujemy w naszych czasach. Spotkanie papieża Franciszka z imamem Al-Tayyebem w lutym 2019 r. w Abu Zabi było owocem duchowości Karola de Foucauld.
W jaki sposób my, chrześcijanie, powinniśmy dawać świadectwo wobec muzułmanów? Czego w tej materii uczy nas bł. Karol?
Żyjąc pośród innych przede wszystkim nie można bać się drugiego człowieka. Trzeba wejść z nim w dialog, dogłębnie go poznać. Zrozumieć, w jakiej kulturze się wychował i dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. Trzeba próbować zbudować z nim przyjacielskie relacje. Wtedy wiele murów i lęków upada.
To właśnie robił br. Karol de Foucauld na pustyni w Tamanrasset. Pojechał tam pełen misyjnych planów i celów. Chciał nawracać muzułmanów. Dopiero po pewnym czasie przekonał się, że to niemożliwe. Wobec tego zaczął uczyć się języków i zwyczajów miejscowych. Nawiązywał z nimi kontakty i mówił: „Problem nawracania nie jest mój".
Tym, który nawraca, jest Bóg. Ja mam być tylko znakiem Jego obecności. Moje życie ma być święte i ewangeliczne. Mam swoim życiem pokazać, że Bóg jest miłosierny i jest to Bóg Jezusa Chrystusa z Ewangelii. Wtedy Bóg powie mi, co czynić dalej. Dialog jest kluczem do tego, żeby wejść w świat islamu. Ale dotyczy to także postawy islamu wobec nas.
Karol de Foucauld miał już 50 lat, gdy przebywał wśród Tuaregów i bardzo ciężko zachorował. Wcześniej jednak podzielił się z nimi swoją żywnością. Czy to też jest sposób na przebywanie wśród innych?
Na pewno był to widzialny znak dialogu, kontaktu, braterstwa, które bratu Karolowi udało się nawiązać. Rok 1907 to okres ciężkiej klęski nieurodzaju, ogromnej suszy, gdy deszcz nie padał od kilku lat. A Karol de Foucauld tym, co miał, podzielił się z innymi. Nie zostało mu nic do jedzenia, zachorował na szkorbut, był konający. Tuaregowie szukali na pustyni kóz, żeby przynieść mu trochę mleka, ratując tym samym jego życie. To pokazuje, że nie uważali go już za cudzoziemca. Mimo że nie był ich rodakiem, br. Karol postrzegany był jako ktoś z ich wioski, członek plemienia.
Jak podążać za Chrystusem, żyjąc wśród muzułmanów?
Papież Franciszek w swoich podróżach zagranicznych podkreślał niejednokrotnie, że inne religie mogą nam, katolikom, dać wiele dobrego.
Oczywiście! Jestem też postulatorem [procesu beatyfikacyjnego – red.] Magdaleny od Jezusa, założycielki Zgromadzenia Małych Sióstr Jezusa. Ona również przez pewien czas mieszkała wśród plemion pustyni. Gotowała i uczyła przygotowywać jedzenie. Kiedy opuszczała tamto miejsce, jeden z muzułmanów powiedział do niej: „Dziękuję ci, że nauczyłaś mnie, że moja wiara ma stać się gestem miłosierdzia wobec innych. My, muzułmanie, podkreślamy mocno wagę wiary w Boga – wy, chrześcijanie, wagę gestów miłosierdzia”. Jeśli my nauczymy się od muzułmanów mocniejszej wiary, wtedy oni na pewno nauczą się od nas miłosierdzia.
Zdarzało się jednak, że osoby, które pomagały muzułmanom, były mordowane...
Praktykując miłosierdzie wobec drugiej osoby trzeba być gotowym na wszystko. Również na oddanie życia. Bł. Karol de Foucauld uczy nas, że nasze życie kształtuje się według wzoru życia Jezusa, który wszędzie czynił dobro i został ukrzyżowany. Jego śmierć na krzyżu stała się ofiarą złożoną Ojcu dla zbawienia świata.
Ja również, angażując się na co dzień w pomoc migrantom, spotykam czasem osoby niezrównoważone psychicznie. Wtedy za bratem Karolem powtarzam sobie: „Już wcześniej ofiarowałem swoją osobę w służbie drugiemu człowiekowi i ofiarowanie życia także może się zdarzyć”.
Karola de Foucauld zastrzelił małoletni złodziej...
Rzeczywiście. Złodzieje włamali się do jego domu. Jeden z nich, nastolatek, w pewnej chwili się przestraszył i pociągnął za spust, trafiając br. Karola w głowę. Ten zginął na miejscu. Kilka lat wcześniej bł. Karol de Foucauld powiedział: „Jeśli mam naśladować Pana we wszystkim, wykrzykując Ewangelię całym swoim życiem, muszę być gotowy umrzeć jak męczennik, jak Jezus. Naśladowanie Pana nawet w chwili śmierci będzie aktem miłości, darem aż do ostatniej chwili mojego życia: dla Pana i dla moich braci".
Co zostawił nam po sobie bł. Karol de Foucauld?
Wykłada ojciec na Uniwersytecie Gregoriańskim w Centrum Badań Międzyreligijnych. Ma ojciec prowadzić tam seminarium o tym, co dobrego możemy odnaleźć w islamie w świetle doświadczeń bł. Karola de Foucauld. Co powie ojciec studentom, z których nie wszyscy są katolikami?
Zalecę im, aby "trzymali blisko siebie" pisma i żywot Karola de Foucauld. W pismach tych brat Karol wyrażał bardzo surowy osąd islamu. Oceniał tak jednak nie "swoich" Tuaregów, ale plemiona marabuckie. To właśnie marabuci wykorzystywali Tuaregów. Następnym elementem do odkrycia w życiu codziennym na podstawie słów brata Karola jest „przyjaźń ze wszystkimi". Tylko tak można zbudować braterstwo. Brat Karol bardzo mocno podkreślał aspekt codziennego braterstwa. To będzie konkluzja naszego seminarium.
Kiedy poznał ojciec dzieło brata Karola? Czy zmieniło ono w jakiś sposób ojca życie?
Jestem członkiem zgromadzenia misyjnego, przez 20 lat posługiwałem w Wybrzeżu Kości Słoniowej. Pojechałem tam pełen zapału. Później zrozumiałem, patrząc właśnie na Karola de Foucauld, że nie o zapał tu chodzi. Oczywiście, jest on ważny, aby z ochotą głosić Ewangelię. Zrozumiałem jednak, że zapał ten nie może się sprowadzać do chrzczenia wszystkich i za wszelką cenę.
Najważniejsze jest życie Ewangelią pomiędzy naszymi braćmi z innych krajów i wyznań. Wtedy oni również odkryją piękno życia chrześcijańskiego. Musimy odejść od wizji misjonarza z XIX wieku, który przede wszystkim budował, tworzył struktury, szpitale, drogi, ambulatoria, szkoły itd. Trzeba nam być misjonarzami obecnymi Ewangelią, którzy swoim życiem pokazują, że to jest właśnie chrześcijaństwo, którego oczekuje Pan. To Duch Święty przemienia serca, to Pan Jezus nawraca.
Bł. Karol de Foucauld przebywał na pustyni. Nie bardzo miał tam możność budować cokolwiek w sensie materialnym, skupił się więc na budowaniu duchowym...
Brat Karol nie chciał albo może nie mógł budować, ale przede wszystkim chciał być blisko ludzi. Mawiał, że Święta Rodzina nie zbudowała domów, kościołów ani ambulatoriów, ale była blisko ludzi. I ja też muszę tak postępować. Bł. Karol starał się pomagać Tuaregom. Projektował drogi, zapraszał lekarzy, walczył z niewolnictwem i kolonizacją. Ale niczego, w sensie materialnym, nie zbudował. Dzisiaj, poza kilkoma wyjątkami, państwa afrykańskie są w stanie same budować szkoły i szpitale. Musimy zmienić mentalność naszych misjonarzy. Nie mogą oni jechać do Afryki w duchu XIX-wiecznego misjonarza, ale właśnie w duchu brata Karola. Muszą jechać, aby być blisko ludzi i dla ludzi. Jak błogosławiony Karol de Foucauld.