Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Tomasz Królak (KAI): Jakiego rodzaju działania prowadzi obecnie Caritas Polska w związku z kryzysem humanitarnym na wschodniej granicy? Czy z pomocy organizacji korzystają tylko migranci?
Ks. Marcin Iżycki: Nasza działalność idzie w trzech kierunkach. Pierwszy to migranci i uchodźcy. Pomagamy im m.in. poprzez placówki Straży Granicznej i ośrodki dla cudzoziemców. Do placówek Straży, które znajdują się w większości nadgranicznych parafii, kierowani są migranci i uchodźcy odnalezieni przez służby. Ci ludzie najczęściej nie mają nic na przebranie, trzeba im też udzielić pomocy żywnościowej itd. To pomoc doraźna, ale bardzo ważna.
Druga grupa, której pomagamy, to mieszkańcy przygranicznych miejscowości. Oni coraz bardziej się boją, dlatego trzeba im towarzyszyć, rozmawiać z nimi, ale też pomagać materialnie. Bo chociaż sami starają się wspierać przybyszów, dzielić się z nimi żywnością, to wiemy, że niektórzy z nich sami potrzebują pomocy.
Po trzecie, staramy się wspierać funkcjonariuszy służb mundurowych: Straży Granicznej, wojska i policji. Oczywiście, są oni zaopatrzeni, wspierają ich także mieszkańcy przygranicznych miejscowości, którzy np. przynoszą jedzenie. Ale i my o nich pamiętamy, udzielając pomocy duchowej, np. kiedy w niedzielę przychodzą do kościoła.
Chcę też podkreślić, że to co robi rząd i państwo polskie w zakresie ochrony granic jest oczywiście godne wsparcia, bo ochrona obywateli jest obowiązkiem państwa. Ale jednocześnie na pewno nie pozostawimy bez pomocy tych kilku tysięcy biednych osób, które przebywają w ośrodkach dla uchodźców. Już planujemy długofalową pomoc dla dzieci przebywających w tych placówkach.
Tymczasem robi się coraz zimniej...
Dokładnie. A my nie wiemy, ile osób jest w lasach, ile przedarło się w głąb kraju, ani jak długo potrwa kryzys na granicy. Jeżeli pojawi się taka możliwość, jesteśmy gotowi nieść pomoc także po stronie białoruskiej.
Gdy do drzwi pukają migranci...
Ma ksiądz bieżący kontakt z diecezjalnymi Caritas?
Oczywiście, zwłaszcza z Caritas białostocką, siedlecką i drohiczyńską, a więc z terenów, które graniczą z Białorusią. Od ponad tygodnia na granicy jest mój zastępca, franciszkanin o. Cordian Szwarc. Objechał on już wszystkie parafie przygraniczne w archidiecezji białostockiej, a za chwilę wyruszy do diecezji drohiczyńskiej. Sytuacja w różnych miejscach wygląda oczywiście różnie. Szczególnie kryzysowa panuje w tej chwili w Kuźnicy, w archidiecezji białostockiej.
Uczestnicy parafialnych spotkań z o. Cordianem mówią o ludziach znajdowanych w lesie, niekiedy rannych, którym niosą pomoc. Mamy miejscowości, gdzie lokalna społeczność obsługuje Namioty Nadziei, w których migranci i uchodźcy mogą otrzymać niezbędne im do życia środki: żywność, tzw. help packi itp. Wspierają nas tam także wolontariusze Caritas.
Są też jednak i takie miejsca, w których nie mogliśmy postawić Namiotów z powodu oporu lokalnej społeczności. Nie dziwię się takim reakcjom. Tych ludzi kryzys dotyka tuż za ich oknami, widzą, co się dzieje, oglądają też przekazy telewizyjne. Można zaobserwować zmianę ich nastawienia do migrantów, ludzie coraz bardziej się boją, narasta postawa negatywna. Często jednak słyszymy od miejscowej ludności, że, mimo wszystkich negatywnych emocji, gdyby spotkali człowieka głodnego czy chorego, udzieliliby mu pomocy. Choć niestety wśród przybyszów są i tacy, którzy przychodząc do jakiegoś domu po pomoc, próbują go plądrować.
Wielu mieszkańców zastanawia się, czy nie opuścić swych domostw. Mówią, że żyją trochę na walizkach, nie wiedzą, co będzie jutro, pojutrze. Kiedy mieszka się z dziećmi kilkaset metrów od granicy, która jest forsowana, nie myśli się o uchodźcy, lecz o sobie. Pamiętajmy, że parafie przygraniczne są zazwyczaj bardzo niewielkie, liczą po kilkaset osób. W większości starszych i często wymagających opieki.
Pomoc potrzebna nie tylko na granicy
Jak w takim razie wygląda pomoc migrantom i uchodźcom świadczona przez Caritas i Kościół niebezpośrednio przy granicy?
Kościół cały czas działa i wspiera potrzebujących. Jest to możliwe m.in. dzięki ogólnopolskiej zbiórce przeprowadzonej przed kościołami 5 września, a więc w ogłoszonym przez episkopat Dniu Solidarności z Afgańczykami. Pozwoliła nam ona przekazać konkretne środki na wsparcie Caritas Pakistan. Do tego bowiem kraju najczęściej trafiają uchodźcy z Afganistanu.
Część zebranych funduszy przeznaczyliśmy również na wsparcie diecezjalnych oddziałów Caritas, które kupują uchodźcom najpotrzebniejsze rzeczy. Sądzimy, że część Afgańczyków już w Polsce pozostanie, stąd też organizujemy dla nich pomoc o charakterze długofalowym. Jeśli jednak miałoby się okazać, że pozostanie ich mniej, przekażemy zebrane środki tym państwom, które prowadzą dla Afgańczyków ośrodki, np. Grecji czy Pakistanowi. Chcemy w ten sposób uszanować intencje ofiarodawców, to dla nas bardzo ważne.
Wsparcia pozostałym przybyszom także udzielają diecezjalne oddziały Caritas, np. zielonogórsko-gorzowski czy warmiński. Jesteśmy obecni także w ośrodku w Lininie na Mazowszu, prowadzonym przez Urząd ds. Cudzoziemców. Co tydzień jeżdżą tam nasi wolontariusze. Od lat prowadzimy też własne ośrodki dla migrantów i uchodźców na terenie całego kraju. Wielu ich mieszkańców przebywa tutaj od dawna, a z różnych względów – kulturowych, językowych itd. – trudno jest im w pełni wejść w nowe życie. Wspieramy ich więc przez cały czas. Prowadzimy doradztwo kulturowe, prawne, pomagamy w dofinansowaniu mieszkań, w organizacji wakacyjnych wyjazdów dzieci, w integracji społecznej, ofiarowujemy żywność, środki higieniczne itd.
Pomimo, iż skończyło się już wsparcie ze strony unijnego programu FAMI (Fundusz Azylu Migracji i Integracji), z którego korzystaliśmy, będziemy tę pomoc kontynuować ze środków statutowych. Tego po prostu wymaga sytuacja. Zjawisko migracji cały czas narasta. Mamy coraz większą grupę uchodźców z Białorusi, wśród naszych podopiecznych są też Ukraińcy, Czeczeni. Wiadomo, że np. adaptacja Białorusinów jest prostsza niż w przypadku innych narodów, bo są nam bliscy kulturowo, ale także Czeczenom staramy się pomagać na tyle, na ile tylko jest to możliwe.
Czy migranci zostaną u nas na dłużej?
Zgodnie z zapowiedzią Przewodniczącego KEP 21 listopada odbędzie w kościołach kolejna zbiórka pieniędzy. Mają one posłużyć finansowaniu działań pomocowych Caritas Polska na terenach przygranicznych oraz długotrwałej integracji uchodźców, którzy zdecydują się pozostać w Polsce. Na co konkretnie przeznaczycie te pieniądze?
Większość migrantów przebywających w naszych ośrodkach dla cudzoziemców to Irakijczycy. To ludzie, którzy prawdopodobnie przez wiele lat nie będą mogli wrócić do swojego kraju. Zebrane pieniądze zostaną przekazane ośrodkom, w których przebywają uchodźcy i migranci z Iraku, ale też z Syrii, Afganistanu i innych państw Afryki i Azji. Część z tych osób wystąpi zapewne o azyl, a więc będzie przebywać w Polsce przez dłuższy czas. Chcemy pomagać im długofalowo. We wspomnianych ośrodkach są także matki z dziećmi. Te dzieci będą w Polsce dorastać, chcemy im stworzyć godne warunki do życia i rozwoju.
Zebrane środki będą też oczywiście służyły finansowaniu działań podejmowanych w odpowiedzi na kryzys na granicy polsko-białoruskiej. Gdy ten się skończy, rozpoczniemy wspieranie długotrwałej integracji, przekładając doświadczenia wolontariatu z Linina na inne ośrodki. Prowadzimy też Centrum Migrantów i Uchodźców w Warszawie, chcielibyśmy aby mogło ono dalej funkcjonować.
Trzeba też powiedzieć, że większość osób, które koczują w tej chwili na granicy, nie chce pozostać w Polsce. Chcieliby oni dołączyć do swoich bliskich w Niemczech, Holandii czy Belgii. Pozostanie w Polsce byłoby dla nich sytuacją znalezienia się w potrzasku. Dlatego ważne jest też wspieranie osób, które pozostają w swoich krajach, ale cierpią biedę i potrzebują pomocy. Temu właśnie służy nasz program “Rodzina rodzinie”, którym objęci są nie tylko mieszkańcy Aleppo w Syrii, ale też Libanu, irackiego Kurdystanu czy Strefy Gazy. Dzięki tej pomocy ci ludzie nie szukają dla siebie nowego miejsca na ziemi. Mają przy tym nadzieję, że coś się w końcu w ich krajach zmieni na lepsze. Chcą w nich żyć, bo to jest ich dom rodzinny, ich kultura, przyjaciele, itd.
Nie da się ogrodzić murem całego kraju
Nierówności społeczne, wojny i zmiany klimatyczne, a więc praprzyczyny migracji, nie ustaną ot tak. Kryzys, z którym obecnie styka się Polska – niezależnie od jego stymulowania przez Aleksandra Łukaszenkę – już trwale będzie jednym z polskich wyzwań, nawet po powstaniu tego 180-kilometrowego muru...
Nie ogrodzimy murem całego kraju. To niemożliwe, a przede wszystkim – co by to było za życie? Rozwiązanie kryzysu migracyjnego wymaga międzynarodowych decyzji na wysokim szczeblu. Szczególnie wobec takich państw jak Afganistan, Irak czy Syria.
Nieco na marginesie, zwróciłbym tu uwagę na działalność polskich misjonarzy. Oczywiście, w skali świata jest to pomoc niewielka, punktowa, ale przecież rozwiązuje konkretne sytuacje bytowe w niejednej wiosce w Rwandzie, Zambii, czy w wielu innych krajach. Dzięki pracy misjonarzy ich sąsiedzi mają co jeść, zyskują dostęp do wody pitnej, a miejscowe dzieci mogą uczęszczać do misyjnych szkół. Ta praca trwa od wielu lat. Z jednej strony: to kropla w morzu potrzeb, ale patrząc z perspektywy tych ludzi – każda pomoc okazuje się cenna.
Co, oprócz zbiórki 21 listopada, możemy zrobić, chcąc wesprzeć działania Caritas Polska?
Przede wszystkim pamiętajmy o sile modlitwy, i to za wszystkich: za pracowników Caritas i mieszkańców terenów przygranicznych, za wojsko i funkcjonariuszy innych służb oraz za migrantów. Módlmy się też o światło Ducha Świętego dla rządzących.