Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Wyjątkowe miejsce dla wyjątkowych ludzi
Ta historia zaczęła się 27 lat temu od prośby, którą usłyszała Anna Paruch i jej przyjaciele z duszpasterstwa akademickiego „Beczka” z Krakowa. Zostali poproszeni o pomoc w opiece nad niepełnosprawnymi mieszkańcami Domu Pomocy Społecznej przy ul. Łanowej w trakcie spotkania z Jeanem Vanierem.
Po tym spotkaniu zostali jednak na dłużej i włączyli się w reorganizację ośrodka i dostosowanie do nowych warunków, w których nie przywiązywano już osób z niepełnosprawnością do łóżek. „Tłumaczyłam tym osobom, że kromka, którą dostają na śniadanie, była kiedyś częścią całego bochenka. Oni nie wiedzieli takich rzeczy! Nikt im tego nie pokazał!” – wspomina Ania.
Wkrótce zrodził się pomysł, by podzielić się z nimi wiarą i przygotować podopiecznych do Pierwszej Komunii Świętej. Proste katechezy przygotowywane przez świeckich wolontariuszy doprowadziły do uroczystości pierwszokomunijnej 11 chłopców.
“Ta Komunia miała być początkiem i końcem – wspomina Anna. – Poczuliśmy jednak niedosyt. Ktoś zażartował, że przecież po Pierwszej Komunii jest rocznica, a potem bierzmowanie”.
Po jakimś czasie pojawili się nowi podopieczni i wolontariusze oraz pierwsze wyjazdy na obozy wakacyjne. To czas, w którym mieszkańcy DPS-u mogli poczuć się naprawdę wyjątkowi. Każdy z nich miał swojego opiekuna i był dla kogoś najważniejszy.
„Podopieczni mogli poczuć, że są na pierwszym miejscu. Gdy zasypiali, ktoś przy nich był. Podobnie, gdy się budzili – ktoś już na nich czekał” – stwierdza Anna Paruch.
Relacje, które tworzyli podopieczni z wolontariuszami oraz z Bogiem zaowocowały prawdziwymi przyjaźniami. Mieszkańcy DPS-u byli zapraszani na święta, urodziny czy śluby swoich opiekunów. Rozwijała się też wspólnota wolontariuszy i powstało Stowarzyszenie „Łanowa”.
Jak działa „Łanowa”?
Celem „Łanowej” jest troska i wsparcie mieszkańców Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Łanowej w Krakowie. W ośrodku mieszka ponad 150 osób. Wolontariusze obejmują swoją opieką 30 z nich, wśród których są osoby młodsze i starsze, kobiety i mężczyźni o różnym stopniu niepełnosprawności tak fizycznej, jak i intelektualnej.
– Mamy dwa okresy działania w ciągu roku. Można to porównać do działania Kościoła – mamy okres zwykły i niezwykły – mówi Bartłomiej Kałucki, prezes Stowarzyszenia „Łanowa”. – Nasz okres zwykły to poniedziałkowe msze święte w klasztorze dominikanów. Okresy niezwykłe zaś to nasze dwa tygodniowe obozy: zimowy i letni. Głównym punktem każdego dnia jest Eucharystia, ale mamy też szereg innych atrakcji. W naszym standardowym rozkładzie jazdy jest dogoterapia, hipoterapia, wyjście na basen, zabawy w kulkach, itd.
Dominikanie, przy których duszpasterstwie powstało Stowarzyszenie, sprawują duchową opiekę nad podopiecznymi i wolontariuszami. Eucharystia o 17.00 to pierwszy punkt poniedziałkowych spotkań, po której jest czas na zabawę, integrację czy wyjście do kawiarni. Dla podopiecznych na co dzień mieszkających w DPS-ie to okazja do wyjścia na świat i pokazania, że nie są dziwni i straszni. Są po prostu… kochani.
Podopieczny czy przyjaciel
Miałem okazję poznać kilku podopiecznych „Łanowej”. Oprócz stałych spotkań w poniedziałki, wolontariusze w wolnej chwili chodzą z nimi na spacery. Wybrałem się na jeden z dwójką wolontariuszy – Pauliną i Staszkiem oraz ich przyjaciółmi – Stramkiem i Juliem.
Stramek to młody mężczyzna, który porusza się na wózku. Nie mówi. Nie włada kończynami. Ale jest sprawny intelektualnie. Choć nie wiedziałem, czego może ode mnie chcieć i czułem pewną obawę, jak się przy nim zachować, nie mogłem nie poczuć sympatii na widok jego szerokiego, szczerbatego uśmiechu i ogromnych roziskrzonych oczu wpatrujących się we mnie.
Julio, a właściwie Marcin, to ogromny chłopak w wieku około 25 lat. Swoją opiekunkę, Paulinę, przewyższa o głowę. Jest cichy i wycofany. Ma zaburzenia ze spektrum autyzmu i trudno mu nawiązać kontakt z drugim człowiekiem. Jednak gdy potrzebował kogoś, kto otworzy mu butelkę z piwem 0%, bez wahania wyciągnął w moim kierunku rękę.
Mimo pewnego rodzaju niedostępności, jest niezwykle ciekawym człowiekiem. Ulubionym piosenkarzem Marcina jest Julio Iglesias. Zna całą jego rodzinę, kojarzy piosenki. Jego pasją są także… plecaki. Julio nie mówi zbyt wiele, ale nie omieszkał zapytać mnie o plecak Diverse!
To oni odmieniają opiekunów
Może się wydawać, że w relacji pełnosprawny opiekun – podopieczny z niepełnosprawnością, ten pierwszy będzie czegoś uczył i wprowadzał w świat. Bartek stwierdza, że pierwsze spotkanie z dużą grupą podopiecznych Łanowej może być przytłaczające: ruch, harmider, śmiechy i ludzie, którzy mają nieco inny sposób komunikacji niż ten, do którego przywykliśmy.
Daniel, jego podopieczny i przyjaciel, nauczył go otwartości. „Daniel zaraża swoją pozytywną energią zwłaszcza nowicjuszy, którzy dopiero dołączają do Łanowej. Jest bardzo bezpośredni w relacjach międzyludzkich: od razu zagaduje, pyta o imię, pyta, jak ktoś się czuje. Jest bardzo opiekuńczy, zwłaszcza w stosunku do nowych osób, które często są zagubione. Daniel jest bardzo otwarty i nauczył mnie takiej otwartości” – stwierdza Bartek.
Spotkanie z podopiecznymi Łanowej pozwala zmienić perspektywę i przypomnieć sobie, co tak naprawdę jest ważne. Nie chodzi o zyski, sukces i gruby portfel, ale o coś znacznie głębszego – prawdziwe relacje i radość z prostych, codziennych spraw, a czasem o uratowanie życia.
To oni mnie uratowali
Marcin Kotowski nie dołączył do „Łanowej” z powodu swej głębokiej wiary. W zasadzie pojechał na obóz jako wolontariusz próbujący wydostać się z kryzysu. Po wyjeździe na studia zaczął kwestionować wyniesioną z domu wiarę. Szukał prawdy i potwierdzenia w różnych religiach i wyznaniach.
Gdy kilka lat temu udał się, jak sam mówi – z przyzwyczajenia, na mszę do dominikanów, usłyszał, że „Łanowa” szuka wolontariuszy. „Wiedziałem, że muszę coś ze sobą zrobić, że samo wznoszenie rąk do góry w modlitwie mnie nie uratuje. Musiałem wykonać radykalny krok. Dla mnie była to opieka nad osobami z niepełnosprawnością” – wspomina Marcin.
Na początku był przerażony tym, że ma zajmować się niepełnosprawnymi, ale głupio mu było się wycofać. Do pomocy nie pchała go wiara i chęć dzielenia się miłością. Jak stwierdza: „Nie ja miałem ich uratować, to oni uratowali mnie. Za każdym razem, kiedy się spotykam z tymi ludźmi, a mam duchowego doła, to odnoszę wrażenie, że dzieciaki zawracają mnie znad przepaści. To, jak spędzamy czas z wolontariuszami i z podopiecznymi jest dla mnie dowodem na istnienie Boga. Gdyby ktoś mnie zapytał: ej, Marcin, czy jest dowód na istnienie Boga? To ja zaprowadziłbym go na spotkanie „Łanowej”.
Kryzys po pandemii – zaangażuj się
Pandemia nie ominęła także „Łanowej”. Nie! Nie ucierpiał żaden z podopiecznych i wszyscy jak na razie uniknęli konsekwencji zdrowotnych. Jednak niemal półtoraroczna przerwa od regularnych spotkań i wyjazdów, wyprowadzki z Krakowa oraz podjęcie pracy zdalnej ograniczyły liczbę wolontariuszy.
Aby mogły się odbywać cotygodniowe spotkania oraz obozy, każdy podopieczny musi mieć swojego opiekuna. Gdy brakuje wolontariuszy, liderzy muszą podejmować trudne decyzje, który z podopiecznych pojedzie na mszę i spotkanie, a który musi zostać.
Stowarzyszenie „Łanowa” jest otwarte na nowe osoby. Jeśli jesteś z Krakowa lub okolic i możesz poświęcić swoje poniedziałkowe popołudnie, lub tydzień swojego urlopu, by dołączyć do obozu, skontaktuj się ze stowarzyszeniem. Nie musisz mieć specjalnego przygotowania, ale otwarte serce, by uczyć się od podopiecznych. Nowi przyjaciele są gwarantowani!
Kontakt: Stowarzyszenie „Łanowa" lub Facebook.