separateurCreated with Sketch.

O. Jan Góra i herbata z koniakiem. Pojechałam zimą nad Lednicę i zasypał nas śnieg

JAN GÓRA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
To miała być tylko rozmowa. A dzięki tej niespodziewanej śnieżycy spędziłam z nimi dwa długie dni. Nagrałam wiele godzin pięknych wspomnień ojca i wypiłam litry gorącej herbaty z koniakiem na rozgrzanie.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

O. Jan Góra, Lednica i śnieżyca

Była zima 2010 r. Zbierałam materiały do książki i przyjechałam do Poznania, aby porozmawiać z ojcem Janem. W domu zakonnym dominikanów przy ul. Kościuszki był gwar. Rozmawialiśmy w jego pokoju, ale ciągle ktoś wpadał, nagranie się rwało, brakowało ciszy.

Nagle ojciec oznajmił: „Chodź, jedziemy na Lednicę, popracujemy w spokoju”. Padał śnieg, na dziedzińcu klasztoru ojcowie szykowali się do jakiegoś wyjazdu. Wyruszyliśmy busem, zabraliśmy kilku studentów. Mieliśmy zamiar wrócić wieczorem.

Ale w domu nad Lednicą śnieżyca odcięła nas od świata. Najpierw myśleliśmy, że poprószy i przestanie, jednak z godziny na godzinę padało coraz mocniej, aż wreszcie powrót okazał się zupełnie niemożliwy. Atmosfera gęstniała, ojciec wykonywał kolejne telefony. Szukał rady i pomocy.

Niestety, sąsiedzi lednickiego ośrodka odradzali powrót. Obiecali, że rano, gdy przestanie padać, wyjadą pługami, żeby odśnieżyć drogę dojazdu, ale w ciemności i w śnieżycy nie odważą się na takie działania.

Jak ojciec wśród zmarzniętych dzieci

Dzięki tej niespodziewanej śnieżycy spędziłam z nimi dwa długie dni. Nagrałam wiele godzin pięknych wspomnień ojca, wypiłam litry gorącej herbaty z koniakiem na rozgrzanie (w domu nie było ogrzewania, piec w głównym holu dawał ciepło tylko na małej powierzchni). I pierwszy raz w życiu zjadłam plastry kindziuka grzane na blasze kuchenki.

Wędliniarski rarytas był prezentem od producenta wędlin, który ojciec odebrał jeszcze w Poznaniu i nie zdążył wypakować z bagażnika. Pomysł z podgrzewaniem też był jego, chciał, żebyśmy zjedli coś ciepłego.

Po długim wieczorze rozmów i nocy spędzonej pod przykryciem z ręczników i płaszczy – nie mieliśmy śpiworów, a kocy wtedy w ośrodku nie było – przyszedł poranek, zimny i biały, ale spokojny, bez śnieżycy.

Ojciec umówił się z gospodarzami na odśnieżenie dojazdu, a nas zaprosił na mszę. W kaplicy był taki ziąb, że gdy stał przy ołtarzu, widać było powietrze wydychane z płuc. Ręce mu drżały, zgrabiałe palce łamały Hostię, a on przesuwał się między nami jak gospodarz przy stole, karmiący, wspierający w zimnie, ojciec wśród zmarzniętych dzieci…

* O. Jan Góra OP – dominikanin, duszpasterz akademicki w Poznaniu, rekolekcjonista, prozaik, twórca i animator ośrodków duszpasterskich na Jamnej, w Hermanicach i nad Lednicą, organizator spotkań młodych Lednica 2000. Zmarł 21 grudnia 2015 r.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!